Alan Wake jest dla mnie grą dziwną - to jedyna gra, do której przekonywałem się tak długo. Przeszedłem od totalnej pogardy dla tego produktu do może nawet lekkiej fascynacji. Dlaczego? Bo w pierwszym odruchu skupiłem się na rozgrywce i dostrzegłem w niej tylko i wyłącznie elementy Maxa Payne'a. Dopiero potem zacząłem chłonąć ten klimat, fabułę i muzykę, czytać strony manuskryptu i dostrzegać różne „smaczki”.
Wtedy to właśnie zrozumiałem, że Alan Wake jest grą dla mnie dobrą i wciągającą (może nawet tylko) z powodu wszelkich nawiązań i inspiracji. Nawet na okładce gry piszę, że autorzy się inspirowali Stephenem Kingiem i Davidem Lynchem, ale w praktyce gdybyśmy rozebrali grę z wszystkich rzeczy, które są prawie żywcem wzięte serialu Twin Peaks, twórczości Stephena Kinga czy H.P Lovecrafta, obu części gry Max Payne, które wyszły ze stajni Remedy lub wszystkich pomniejszych nawiązań to zostałoby nam... no właśnie, co?
Lekkie wtrącenie: Starałem się tekst rozebrać ze wszelkich spoilerów i pozostawić w nim tylko pojedyńcze „obrazy” wyrwane z kontekstu, bądź wszystko to co pisze na okładce płyty z grą, ale na wszelki wypadek ostrzegam - trudno jest wymieniać przykłady nawiązań bez nawiązania do dzieła.
Ale po kolej: nawiązanie do Twin Peaks jest raczej oczywiste – wszystko dzieje się w małym miasteczku w USA, w którym to mają miejsce dziwne zdarzenia. Do tego dochodzą lokacje, które bardzo przypominają te z serialu np. Oh Deer Diner nawiązujące do Double R Diner lub Cauldron Lake Lodge jako inna wersja Great Northern Hotel. To samo tyczy się postaci, które spotykamy – najlepszym przykładem jest agent FBI, który przyjeżdża do małego miasteczka I oczywiście – The Log Lady/Lamp Lady.
No i oczywiście kawa! Pamiętam, że oglądając Twin Peaks piłem więcej kawy niż zwykle. Powód był prosty – agent Cooper zawsze robił mi smaka, kiedy zachwycał się swoją ciepłą, czarną kawą. A w Alanie Wake’u? Jeden z pierwszych tekstów, jakie usłyszymy od miejscowych to zachwalanie kawy. No i oczywiście zbieramy termosy, a za 25 dostaniemy achievment: Damn Good Cup of Coffee.
Nawiązania do Stephena Kinga są równie oczywiste – sama gra się zaczyna cytatem Stephena Kinga. Przede wszystkim: Alan siedzi mniej więcej w tym samym gatunku co King. Cała ta siła, która spowija mrokiem całe miasto i pragnie przejąć kontrolę nad światem jest podobna do opisywanej w książce To. Do tego dochodzą porównania Alana niektórych wydarzeń z Nicholsonem w Lśnieniu, bieganie po labiryntach...
Z takich mniej oczywistych, to dla mnie świetnym smaczkiem jest fikcyjny serial emitowany w świecie Alana: Night Springs (bardziej spostrzegawczy gracze znaleźli również grę na Xboxa i grę planszową). Jest to nawiązanie do amerykańskiego serialu reżyserii Roda Serlinga o tytule The Twighlight Zone (u nas „Strefa Mroku”), którego pierwsza odsłona była w latach 60. Oba seriale łączy dość charakterystyczna narracja, czarno-biała oprawa i dość dziwne, niecodzienne historie opisywane w każdym odcinku.
Nie zabrakło także nawiązań do Maxa Payne'a i podejrzewam, że większość graczy wyłapało je bez problemu. Najciekawszym dla mnie są dwie strony manuskryptu, które pochodzą tak naprawdę z książki Sudden Stop napisanej przez Alana Wake’a opisującej postać Alexa Casey'a – warto je odszukać, żeby posłuchać jak są czytane przez Jamesa McCaffrey’a (głos Maxa Payne’a). Cały tekst bardzo przypomina starego, dobrego Maxa Payne’a. Dodatkowo – włączając telewizor w domu Alana trafiamy na talk-show, w którym Alan jest jednym z gości razem z twórcą i twarzą Maxa Payne’a (Sam Lake). No i nazwa Poets of the Fall pewnie brzmi znajomo dla fanów drugiej części przygód Maxa.
Jest jeszcze kilkadziesiąt (jeśli nie kilkaset) innych nawiązań do innych dzieł w ostatnim bestsellerze firmy Remedy np. plakat Death Rally w pewnym pokoju Cauldron Lake Lodge czy przezwiska agenta FBI skierowane w stronę Alana: Joyce, Lovecraft, King, Hemingway, etc. Nie wszystkie, niestety, byłem w stanie wyłowić i o wielu napewno nie jestem nawet świadomy.
Podejrzewam, że gdyby nie znajomość dzieł, które były inspiracjami dla studia Remedy, Alan wciąż byłby dla mnie grą co najmniej średnią. Co nie zmienia faktu, że znalazłem pasję w szukaniu nawiązań i teraz bardzo mnie cieszy bieganie z latarką po Bright Falls i zachwycanie się drzewami i kawą. Więc jeśli ktoś czytał kilka książek Kinga, lubuje się w Lovecrafcie, obejrzał Twin Peaks lub Twiglight Zone czy po prostu grał w Maxa Payne’a a nie próbował jeszcze Alana – gorąco polecam: są spore szanse na satysfakcje z rozgrywki.