Ostatnio przeglądając internet natrafiłem na bardzo ciekawą historię nauczyciela-gracza, który opisuje swoją metodę łączenia przyjemności z pracą, na którą wpadł po 16 latach doświadczenia zawodowego jako nauczyciel w stanie Indiana. Zapragnął zmienić swoją klasę w grę wideo opartą o gry Dungeons and Dragons i systemem osiągnięć. To miało zachęcić jego podopiecznych nie tylko do sięgania po gry typu RPG, ale przede wszystkim do wytrwałej i ciężkiej pracy, która miała być wynagrodzona – tak jak w grach jest wynagradzana – od razu.
Bo jak sam mówi – gry propagują czytanie, pomagają w radzeniu sobie z problemami i dają poczucie spełnienia do którego chce się dążyć. I jak sam mówi – nie jest pierwszym nauczycielem, który wpadł na taki pomysł, ale może jego system będzie najlepszy?
Tak więc zaczął pracować nad systemem, który miałby elementy RPG i osiągnięcia do zdobywania. Ba! Zrobił nawet różne poziomy poszczególnych osiągnięć, aby niektóre dało się zdobyć szybko i przyjemnie, co motywuje do dalszej pracy. Spędził godziny na tym, aby stworzyć najlepszy system na jaki mógł wpaść, korzystając przy tym oczywiście z różnych pomocy.
Nie mówiąc o swoim pomyśle dyrektorowi (bo mógłby go odrzucić na starcie) przeprowadził lekki beta-test i zamiast zaczynać swój innowacyjny system z początkiem roku, zaczął od razu. W poniedziałek, kiedy pojawiła się jego grupa szóstoklasistów, rozłożył nowy biuletyn informacyjny, wypełnił go imionami swoich podopiecznych i kiedy wszyscy już zasiedli w ławkach przedstawił im zasady.
A zasady są takie:
Zaraz po tym wstępie rozdał podopiecznym kartkę papieru, na których mogli stworzyć własną postać, żeby dodać odrobinę klimatu, listę ras i dobrych stron. Mimo, że jak twierdzi, większość zrobiła sobie dość śmieszne zestawienia to wszyscy dobrze się bawili. Dzięki tej kartce z ich tożsamością mogli zapisywać i śledzić swoje postępy a potem dzielić się tymi informacjami ze znajomymi czy rodzicami. Dlaczego postać? No bo wolisz być zwykłym chłopcem czy Górskim Goblinem na 3 poziomie o przydomku Morkor?
Następnie możemy przeczytać jak wszystko się zmieniło w jego klasie – uczniowie, którzy raczej milczeli teraz brali udział w zajęciach. Ci, którzy kiedyś byli niezainteresowani zajęciami robili wszystko, by zdobyć dodatkowe punkty doświadczenia. Wszyscy się starali bardziej, aby dostawać jak najwięcej punktów – za podawanie odpowiedzi z matematyki kolegom, pożyczanie przyborów etc.
I entuzjazm uczniów się utrzymywał – następnego dnia pewien uczeń przywitał go zapytaniem „Co musi zrobić, żeby dostać dziś osiągnięcie”.
Najpopularniejszym osiągnięciem stał się „Newberry”, które możemy otrzymać poprzez oddanie wypracowania (nie zadanego do domu!) składającego się z 5 paragrafów. W ciągu pierwszego tygodnia otrzymał 20 takich wypracowań.
Piątki też okazały się hitem – Oczywiście używał muzyki z oryginalnych Pokemnów w trakcie trwania bitwy. Wygrany dostawał 4 punkty doświadczenia a przegrany 1 – za udział. Wszyscy nie biorący udziału mieli nadzieję, że będą mogli rywalizować między sobą w następnym tygodniu.
Oczywiście jak się pewnie domyślacie śledzenie wszystkich osiągnięć i poziomu doświadczenia uczniów jest nielada wyzwaniem, ale jak sam pisze – troszkę trzeba się poświęcić, aby wszystko gładko przebiegało.
Trudno jest powiedzieć po tygodniu jak będzie działał ten pomysł na dłuższą metę, ale sam autor pomysłu jest zadowolony z efektów póki co i zadziwia go jak taki prosty pomysł się spisuje. Ma po prostu nadzieję, że jego uczniowie czują to samo uczucie spełnienia i radości jak on, kiedy gra w gry wideo.
Ja wiem, że w moim środowisku znajduje się sporo osób, które zdecydowanie doceniłyby ten pomysł i może faktycznie przełożyło by się to pozytywnie na ich wyniki. Jednak wiem, że jest sporo osób, które nie grają w ogóle, więc czy do takiej grupy przemówiłby pomysł nauki w stylu MMO? Może u nas grupa docelowa jest za mała, żeby uznać ten pomysł za dobry?
A może chodzi po prostu o wynagradzanie nie tylko za spore osiągnięcia jak testy i sprawdziany, a za małe (z pozoru) nieznaczące rzeczy i zachęcanie nas do bycia lepszym (tak jak gry wynagradzają nas za wszystko)?
Jak sądzicie? Czy jest to przyszłościowa metoda nauczania czy raczej niewypał, który pozostanie tylko ciekawostką?
Artykuł oryginalny w języku angielskim możemy przeczytać jak klikniemy TU.