To jest Kenny Powers.
Nie wiem czy znacie tego gościa, więc w skrócie go opiszę: upadła nadzieja amerykańskiego baseballu, 5-minutowy talent, zawodnik jednego meczu, sportowy meteoryt. W Polsce takich jest wielu. Roztrwaniali swoje umiejętności inwestując w doping, alkohol i dziwki. Myśleli, że są wielcy, a w rzeczywistości nie wyszli poza swój ogródek. Mieli swoją chwilę prawdy i przegrali z kretesem.
Powers – bohater serialu Eastbound & Down (Gorzej być nie może) o twarzy komika Danny'ego McBride'a - to właśnie taki typ człowieka. Przyznam bez bicia, że od czasu The Wire oraz Omara White nie widziałem równie czaderskiej, magnetyzującej i ryjącej beret postaci. O ile czarnoskóry przestępca z Baltimore działał na jak najbardziej poważnych częstotliwościach, tak Powers to prawdziwa skarbnica dobrego humoru.
Eastbound & Down to serial bazujący na schemacie „back to roots”. Kenny, który swoją karierę usłał wieloma porażkami, powraca do rodzinnego miasteczka i rozpoczyna pracę w szkole jako nauczyciel w-f. Jazda zaczyna się od pierwszej lekcji, bo Powers nie prezentuje sobą niczego dojrzałego. To „czterdziestoletni szesnastolatek”, buntujący się, szukający głównie zabawy, myślący o kasie oraz luksusie, którego szybko się pozbył. Dochodzi do tego oczywiście odnawianie starych znajomości, czasem niechętnie, czasem z konieczności (zwłaszcza gdy chodzi o odbicie byłej dziewczyny). Cel ma jednak jeden – powrócić do pierwszej ligi i pokazać kibicom, że stracony, zapasiony antysportsman ma jeszcze ikrę.
People say Kenny Powers is a woman hater. That's not true. I love women. Every fucking one of them, even the ugly as shit ones. But don't ask me to trust 'em. Not even nuns, because every pair of tits comes with a gaping hole of need that even Kenny Powers can't fill.
Do serialu stacja HBO zaprosiło doświadczonych twórców. Produkcją zajął się m.in. Will Ferrell, a na reżyserów mianowano Davida Gordona Greena (Pineapple Express) oraz Jody Hilla (Observe and Report). Efekt okazał się – przynajmniej dla mnie – piorunujący. Każdy kolejny odcinek wprowadza coś nowego, a biorąc pod uwagę ich długość (25-30 minut) muszę przyznać, że cała historia pięknie się klei. Największą gwiazdą jest rzecz jasna McBride, który genialnie czuje się w głównej roli. Powers to niesamowicie egoistyczny, egocentryczny, wulgarny, zadufany w sobie burak, dla którego słowo „fuck” to przecinek. Jeszcze lepiej sprawili się scenarzyści wkładając w jego usta świetne przemowy, w których beton goni beton. Właśnie ta wielka powaga najbardziej idiotycznych wymian zdań powoduje, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Być może nie zawsze trafiono z gagiem, ale umówmy się – raczej nikt nie osiągnie tak wybornego dowcipu sytuacyjnego jak Przyjaciele. Eastbound & Down jest szczebel niżej, ale radzi sobie dalej znakomicie.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że Powers i spółka jadą przez cały czas na tym samym biegu. Każdy z sezonów ciśnie na koniec pewnego rodzaju morałem. Nie jest to specjalnie skomplikowana filozofia, natomiast należy sobie zdać sprawę, że bohaterowie do zbyt skomplikowanych obywateli nie należą. Prawdy objawione to tzw. prawy uniwersalne, oparte na miłości, przyjaźni, dorastaniu i odpowiedzialności.
I'm wearing all black. Outlaws wear black. Fags and cocaine dealers wear white.
Starałem się nie spojlerować za bardzo, bo wierzę, że serial znajdzie szerszą widownię. W dobie Breaking Bad, House'a, Weeds czy kolejnych sezonów Zakazanego Imperium warto przyjrzeć się tym mniejszym produkcjom, które powstają od serca i za czapkę gruszek. Kenny Powers pozamiatał mną i zapewne to samo zrobi z wami.
BTW. Dodam, że końcówka trzeciego sezonu kończy się rewelacyjnie i nie mogę doczekać się następnych odcinków.
BTW 2. Kenny Powers jak na najlepszego baseballistę ma swoją oficjalną stronę internetową - http://kennypowersfanclub.com/