Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!
Serial Czarnobyl - Kiedy my już wiemy, ale musimy milczeć
Deus vult - wrażenia z pierwszego odcinka II sezonu "Templariuszy"
Folklor - A Mother's Love
Serial Detektyw wrócił - bezspoilerowa recenzja premiery sezonu 3 na HBO
Recenzja serialu Ślepnąc od świateł - “sztywniutkie” arcydzieło warte abo do HBO
Z niecierpliwością oczekiwałem na serial Czarnobyl od HBO. Jednocześnie byłem pełen obaw o jego realizację. Do tego dochodził fakt, że przecież dokumentów o katastrofie powstało sporo, więc co innego mogą zafundować nam w serialu? Okazuje się, że ta sama historia może być przedstawiona ciekawiej niż dotychczas.
Pierwszy sezon „Templariuszy” to perfekcyjny przykład serialu, którego pilotażowe odcinki miały duży problem ze zdefiniowaniem swojej tożsamości. Dwa pierwsze epizody były bardzo źle napisane i wyreżyserowane, do tego lokacje wyglądały zaskakująco ubogo i sterylnie. Za produkcję odpowiadała stacja History, jednak serial pojawił się też w ramówce HBO, by poniekąd zrekompensować ubiegłoroczny brak nowego sezonu kultowej „Gry o Tron” (rzecz jasna z zachowaniem skali). Tyle, że wspomnianym przeze mnie odcinkom jakościowo bliżej było do „Korony Królów” Telewizji Polskiej, aniżeli ciekawego i dobrze napisanego widowiska. W trzecim epizodzie coś drgnęło - intrygi zaczęły nabierać rumieńców, uczucia zaczęły wylewać się z ekranu, a warsztatowo zostałem kilka razy pozytywnie zaskoczony.
Kilkanaście lat temu azjatyckie horrory dotarły do kręgu zainteresowań zachodnich fanów kina. Sukces adaptacji japońskiej powieści Ringu wpłynął znacząco na światowe kino. Wielu kinomanów otworzyło się na produkcje z odległych krajów. Przez kilka lat zasypywani byliśmy masą naśladowców opowieści o Sadako a do amerykańskiego kina wkroczyła moda na rimejki straszaków z Dalekiego Wschodu. Teraz sytuacja wygląda trochę inaczej i moda na duchy rodem z Japonii minęła. Jednak szeroko pojęte kino pozyskało tak wielu fanów, że produkcje takie jak Folklormogą pojawić się na platformach takich jak HBO.
Serial True Detective zadebiutował na HBO niemal dokładnie 5 lat temu i z miejsca zjednał sobie fanów klimatycznych kryminalnych opowieści. Drugi sezon Detektywa został pokazany światu bardzo szybko, bo po 17 miesiącach, i nawet jeśli daleko mu było do przeciętnego serialu, to czuć było pośpiech i fani poprzednika byli raczej zawiedzeni. Pomysłodawca serialu, Nic Pizzolatto, dostał więcej czasu na napisanie nowej historii, nowego "partnera kreatywnego" w osobie telewizyjnego weterana Davida Milcha (Deadwood) i pierwsze efekty tej pracy już są. I są więcej niż niezłe.
Hollywoodzkie wytwórnie od lat wałkują głównie komiksy, dlatego co ambitniejsi i bardziej kreatywni twórcy przenieśli się do telewizyjnych seriali. U nas na razie pojawiły się tylko słabe reklamy z Tytusem, Romkiem i A’Tomkiem, ale za to w serialach coraz częściej nie mamy się czego wstydzić. Po bardzo dobrym "Rojście" i przed wyczekiwanym "1983", stacja HBO pokazała 8-odcinkowy "Ślepnąc od świateł" - polską produkcję na światowym poziomie, którą po prostu trzeba zobaczyć!
“Przestańcie szukać easter eggów! Po prostu oglądajcie serial i cieszcie się nim.” - tak grzmi na swoich fanów sam Stephen King. Wszystko dzięki serialowi na kanale HBO - Castle Rock. Nie jest to adaptacja nowego dzieła znanego pisarza, a niezależna historia rozgrywająca się w multiwersum Stephena Kinga, czyli wykorzystująca miejsca i bohaterów dobrze znanych z jego książek. Castle Rock na szczęście nie powiela błędów Spielberga w Ready Player One i nie opiera się wyłącznie na kultowych nawiązaniach. Z łatwością broni się swoją fabułą, bohaterami i coraz bardziej wciągającą tajemnicą.
Nie wiem, ile osób przed premierą spodziewało się, że serial Westworld okaże się aż taką petardą, ale ja do nich nie należałem. Byłem bardzo zainteresowany, wszak ciekawy świat sci-fi (nawet jeśli pożyczony ze starszego dzieła) połączony z rewelacyjną obsadą i renomą stacji HBO wystarczyły, by być spokojnym o solidny poziom realizacji. Ale że będzie aż tak dobrze? To była bardzo miła niespodzianka. Czas na powtórkę z rozrywki!
Widzowie teraz są w komfortowej sytuacji. Znają już część sztuczek, wiedzą czego się spodziewać, a ich władza objawia się w paluchu wiszącym nad guzkiem pilota albo przyciskiem w aplikacji. Twórcy zaś muszą w pocie i znoju raz jeszcze stworzyć coś zaskakującego i bardzo dobrego, żeby tego kapryśnego widza zadowolić. Po pierwszym odcinku drugiego sezonu stwierdzam – są na dobrej drodze, by tego dokonać. Uwaga! Będą spoilery!
Emocje związane z finałem 7 sezonu Gry o Tron powoli już opadają. Kto postanowił zapoznać się z nim w kinie, ten dawno ma go za sobą. Kto miał obejrzeć ostatni jego odcinek w domowym zaciszu, prawdopodobnie już to zrobił. Kto zaś nie jest zainteresowany całym hypem związanym z produkcją HBO, ten pewnie nigdy nie zrozumie tego fenomenu. W ciągu ostatnich kilku dni w internecie pojawiło się także mnóstwo nowych teorii fanowskich, ale także komentarzy, mniej lub bardziej krytycznych. Spróbuję dorzucić do tego wszystkiego swoje „trzy grosze”.
Doczekaliśmy się potwierdzenia niedawnych pogłosek na temat trzeciego sezonu serialu kryminalnego True Detective od stacji HBO. Prace nad kolejną serią trwają, w głównego bohatera wcieli się Mahershala Ali, a na czele zespołu twórców po raz kolejny stanie Nic Pizzolatto.
Stacja HBO ostatnimi czasy zmaga się z regularnymi wyciekami nowych odcinków tworzonych przez siebie seriali. Szczególnie bolesne dla amerykańskiego koncernu było opublikowanie przez hakerów, wówczas jeszcze niewyemitowanego, czwartego odcinka siódmego sezonu Gry o Tron, będącej obecnie najpopularniejszą autorską produkcją spółki. Nie dziwi więc, że do poszukiwań źródła wycieku zaangażowano potężne siły – i że w końcu doszło do aresztowań osób odpowiedzialnych za całe zamieszanie.