Smartfony to nie scjentologia. One mają sens. - sathorn - 19 września 2012

Smartfony to nie scjentologia. One mają sens.

Kiedy smartfony były jeszcze w powijakach, czyli niedługo po premierze pierwszego iPhone’a, w mrocznym okresie Androida, obecnego tylko na kilku telefonach z ekranami oporowymi (sic!), powszechnie wyrażaną opinią było „a na co to komu?”. Przecież w kieszeni mamy już iPoda, zdjęć telefonem i tak się nie da robić, nic na tym nie napiszesz, filmu nie obejrzysz, co najwyżej pasjansa ułożysz. Muzyki posłuchasz, ale nie zapominaj o kiepskiej jakości dźwięku (nagle wszyscy byli wtedy audiofilami). Krótko mówiąc – posiadanie smartfona było bez sensu, bo możesz robić niewiele więcej niż na zwykłym telefonie.

Osobiście byłem ideą smartfona zajarany od pierwszego wejrzenia, w czasach kiedy miałem nie tak znowu biednego Sony Ericssona P1i. Jeszcze, żebym miał Internet w telefonie, to bym przecież świat podbił! Jakieś dwa lata temu wziąłem horrendalnie wysoki abonament w którym mam WSZYSTKO, jakieś 600 minut do każdej sieci i internet 2GB (BTW, wcale to nie przeszkadza Orange wydzwaniać do mnie co miesiąc i proponować mi kolejne pakiety), dostałem do tego high-endową słuchawkę od HTC i wiecie co? Mój świat się zmienił. Na lepsze.

Od czasu do czasu słyszę sceptyków (jak K.Skuza), wciskających mi, że przecież mi to wszystko nie jest potrzebne. Że każdy smartfon ma te same możliwości i budżetowy Samsung pozwoliłby mi na to samo. Że przepłaciłem, że jestem gadżeciarzem. Wkurzam się, bo zawsze są to ludzie, którzy smartfona nigdy nie mieli. Rozsądni wiedzą, że firmy nie robią z ludzi idiotów i droższe nigdy nie będzie takie samo jak tańsze.

Jest różnica między używaniem Samsunga Galaxy Ace, a Samsunga Galaxy SIII. Podobnie jak jest między GoCleverem z Biedronki a iPadem. Wyświetlacz – jego jasność, rozdzielczość (wbrew temu co K.Skuza mówi jest różnica między wyświetlaczem Retina, a tym stosowanym w poprzednich iPadach, nawet na pierwszy rzut oka) – to są rzeczy, które wpływają na wygodę użytkowania, na zmęczenie oczu, itp. Sprawdźcie jaka jest różnica w użytkowaniu taniego telefonu i high-endowego w słońcu. Zresztą, wielkość ekranu wpływa na to, co możemy z danym telefonem zrobić. Galaxy Note spokojnie może służyć do oglądania filmów, chociaż oczywiście nie każdemu musi taki kloc w kieszeni pasować. Przykład z życia wzięty - duże zawody Starcrafta II vs. wykład, na którym sprawdzana jest obecność. Rozwiązanie - stream na telefonie + słuchawki.

Więcej rdzeni, pamięci = szybsza praca. Rozbestwiłem się, denerwuję się, kiedy muszę czekać kilka sekund na załadowanie się aplikacji Facebooka. Dlaczego? Bo sprawdzam go stojąc na światłach w samochodzie, także szkoda mi marnować czas. Nie mówiąc o tym, że często przełączam się między aplikacjami. Evernote, Facebook, Foursquare, wiadomości, a w tle muzyka i czasami program do torrentów. Poza tym YouTube, który wkurza, kiedy wczytuje się dłużej niż kilka sekund. Nie ukrywam – rozbestwiłem się i chcę mieć szybką słuchawkę. Najbliższa przyszłość obciąży nasze smartfony jeszcze bardziej, bo ich moc obliczeniowa będzie wykorzystywana przez urządzenia wmontowane w okulary, zegarki, części ubrania i kto wie co jeszcze.

Internet w telefonie to jest prawdziwa magia i prawdopodobnie największa technologiczno-społeczna rewolucja od wielu lat. Dostęp do informacji, gdziekolwiek jestem, dostęp do plików w chmurze (powoli uczę się, żeby zapisywać tam ważne dokumenty), możliwość podzielenia się wszystkim za pośrednictwem kilku kliknięć. W głowie by mi się nie mieściło kilka lat temu, jak ważnym elementem mojego życia stanie się prawdziwie stałe połączenie z siecią.

Hejterom, którzy uważają, że tworzenie coraz nowszych i lepszych modeli smartfonów to wyciskanie kasy z klienta mówię – nie macie pojęcia o czym mówicie, siedźcie dalej ze swoimi Nokiami 3310 w jednej kieszeni, iPodem w drugiej, aparatem w trzeciej, netbookiem w plecaku i rozkładami jazdy autobusów zapisanymi na marginesie zeszytów. Jesteście jak ci, którzy wyśmiewali tablety, stawiając ponad nie netbooki. A wcześniej ci, którzy wyśmiewali netbooki, stawiając przed nimi notebooki, itd, itd. Paradoksem jest to, że najczęściej wypowiadają się w tym temacie ci, którzy nigdy dobrego smartfona nie mieli. Jakoś nie znam nikogo, kto po kupnie iPhone’a/Samsunga Galaxy/HTC potrafiłby się przesiąść na coś z niższej półki. Smartfony to nie scjentologia. One naprawdę mają sens.

Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę Ci wdzięczny, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo zafolołujesz mnie na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem. Reaktywowałem też niedawno swojego prywatnego bloga.

sathorn
19 września 2012 - 19:36