Kiedy licznik widziany obok tytułu na znanym serwisie Rotten Tomatoes dobija do kilkunastu procent, masz świadomość, że to co zastaniesz na sali kinowej może srogo rozczarować. Kiepskie recenzje i szydery amerykańskich krytyków nie nastrajały pozytywnie przed seansem drugiej części Uprowadzonej.
Postanowiłem, że się jednak wybiorę. Choćby dla Liama Neesona, który w oryginale wypadł znakomicie, a i sam film utkwił mi na długo w pamięci. Liam ma to do siebie, że nawet gdy nie wymawia ani jednego słowa to rozsadza ekran charyzmą. Lubię go od czasów Darkmana.
Uprowadzona 2 w starciu z poprzednikiem przegrywa, ale nie jest to dla mnie zaskoczenie. Nie jest to również obraz kompletnie nieudany, bo jednak cała ta historia – mimo że wtórna – miała niezły potencjał na ciekawe starcie Neeson vs reprezentacja Albanii. Jako tako to się wszystko klei i nawet ma sens, sęk w tym, że nie budzi już większych emocji. Twórcy starali się wpleść pewne urozmaicenia (córka staje się zbawicielem, Liam zostaje porwany), ale wraz z biegiem fabuły pomysły te wyparowują by ustąpić klasycznym i przemielonym rozwiązaniom okraszonym niestety nędzną realizacją. Nie brakuje także głupotek (granaty) i denerwujących uproszczeń (cenzura ;/). Przez pewien czas można zapomnieć, że akcja rozgrywa się w Stambule, na styku dwóch kontynentów. Oprócz jednego dialogu nie wykorzystano tego faktu w ogóle.
Największą bolączką jest wspomniana wyżej realizacja. Film wygląda bardzo tanio, nie posiada rozmachu, a główna atrakcja – pościg samochodowy – jest kuriozalna i chaotycznie zmontowana. Walki na gołe pięści prezentują się podobnie. Pojedynki nie charakteryzują się jakąś wybitną choreografią, być może winę za wizualną padaczkę ponosi po prostu wiek Neesona. Bohater wypada najlepiej z giwerą w ręku i dobrze się stało, że Liam nosi takową niemal przez całą drugą połówkę.
Miłym zaskoczeniem jest za to postać córki Kim. Wcześniej robiła za ofiarę, tu staje się pomocną ręką tatusia. Kiedy tylko nie zasiada za kółkiem samochodu (jej popisy rajdowe to kwas) wypada w porządku, jak przerażona osoba, która jest świadoma zagrożenia. Na ekranie dzieli i rządzi oczywiście Neeson. Wydaje się on nieco zmęczony tą rolą, ale i tak patrzy się na niego z ogromną przyjemnością. Z kolei czarny charakter jest odpowiednio demoniczny, czasem aż do przesady. Ostatnia scena z siwym mafiosem z albańskiej wioski została rozegrana perfekcyjnie. Stąd moje bardziej pozytywne wrażenie, aczkolwiek nie ukrywam - Uprowadzona 2 to rozrywka do zapomnienia.
Według Luca Bessona, który jest producentem i scenarzystą, jest to ostatni sequel. W zupełności rozumiem jego decyzję. Męczenie buły z ciągłym porywaniem kogoś z rodziny Millsów mogłoby doprowadzić do sytuacji, w której znalazła się choćby seria „Die Hard”. Wówczas z wykręceniem się od idiotyzmów byłby trochę większy problem. Zapamiętajmy więc Uprowadzoną jako świetną część pierwszą i przeciętną, ale zdającą egzamin kontynuację.
Ocena 5,5/10