Alan Wake - tak powinno się opowiadać historie w grach! - Dudek - 12 października 2012

Alan Wake - tak powinno się opowiadać historie w grach!

Jako gracz zapoznałem się z wieloma produkcjami, które wciągnęły mnie w mniejszym lub większym stopniu. Przyznaje ze smutkiem, że tych drugich spotykam coraz mniej. Możliwe, że jest to kwestia przesytu, a może gry faktycznie nie są już tak dobre jak kiedyś. Jednak co jakiś czas wychodzi gra, która pochłania mnie w całości, przenosząc do zupełnie innego świata. O takich produkcjach aż chce się pisać! O tym czy dana gra będzie w stanie mnie wciągnąć decyduje zawsze jakiś inny czynnik. Raz będzie to grafika innym razem mechanika rozgrywki czasem złoży się na to parę elementów. Należy przy tym pamiętać, że owe elementy to kwestia umowna i nieco płynna gdyż zazwyczaj parę elementów zachodzi na siebie. Ciężko na ten przykład stwierdzić, który element zdecydował o sukcesie Battlefielda 3. Jest to jednak temat, który poruszę może innym razem. Dziś skupię się na tym co mnie urzekło w konkretnej produkcji - gry, która jest już jakiś czas po premierze: Alan Wake. W przypadku Alana Wake'a zdecydowała narracja.

Zauważyłem, że ludzie często mylą narrację z narratorem, a nie jest to jedno i to samo. Narratorem jest ten głos, który wszystko opowiada, wie wszystko co chce, a jeśli nie chce to może i czegoś nie wiedzieć. Innymi słowy opowiada konkretne wydarzenia. Narracja natomiast jest sposobem przedstawiania świata i wydarzeń. Narrator jest tylko jej częścią. W skład narracji wchodzi obraz (w sensie to co widzimy), dialogi, wszelkie kartki, pamiętniki znajdowane w grze, monologi - większość tych rzeczy, które robią klimat. Narrację można zdefiniować jak zbiór elementów kształtujących fabułę (jest osobna nauka zajmująca się narracją: narratologia). Tyczy się to nie tylko gier lecz także książek czy filmów. W większości gier narracja jest dość prosta - najczęściej trzecio-osobowa. Jednak niektóre produkcje się wybijają. Takie jak "Alan Wake".

Żeby wszystko było jasne. Alan jest pisarzem. To do czegoś zobowiązuje. Oczywiście nie jest zwykły i nie chodzi tu o to, że w dobie rozwiniętej technologii, pisze na starej maszynie do pisania. To nie jest ważne... to znaczy jest ale to nie temat tego tekstu. Po za tym tą maszynę należy traktować trochę jak symbol. Chodzi o historię, która mu się przytrafia. I choć nie jest ona wybitna to sposób jej przedstawienia można uznać za arcydzieło.

Początek nie powala i prawdę mówiąc dopiero w późniejszej fazie, Alan Wake rozwija swoje skrzydła. Od razu się dowiadujemy, że historia będzie zakręcona choć jeszcze nie wiemy, że aż tak bardzo. Po drugie, w oczy rzuca się symbol światła i ciemności. Światło to przecież często używany symbol nadziei, życia, a ciemność jest jego dokładnym zaprzeczeniem. Już samo użycie takich symboli, w umiejętny sposób, stawia produkcje w dobrym świetle. Potem jest tylko lepiej.

Wydarzenia są nam przedstawiane w niezwykle interesujący i zróżnicowany sposób. Podstawową formą jest obserwacja wszystkiego z trzeciej osoby z dodatkiem monologów oraz dialogów - podstawa. Potem sposób narracji staje się coraz bardziej skomplikowany. Dołączają fragmenty książki. Jest to ciekawe pod dwoma względami. Po pierwsze, wzbogaca narrację, dodając treść książki, a wraz z nią drugiego narratora (pierwszym jest Alan). Po drugie, owe fragmenty uświadamiają nas, że tak naprawdę nie mamy praktycznie żadnego wpływu na wydarzenia. Ta gra nie stara nam się wmówić, że wszystko zależy od nas. Ona brutalnie uświadamia, że wszystko co robimy zostało starannie zaplanowane. Pomimo tego gra i tak jest dla nas ciekawa. Dlaczego? W końcu cenimy w grach głównie interaktywność i wolność, której nie może nam dać żadne medium i nagle pojawia się Alan Wake, uderzający nas informacją, że owa swoboda to tylko złudzenie. Pomimo to chcemy grać dalej. Bo ciekawi nas co się stanie. Czy spisane na kartce słowa da się zmienić, czy tez do końca pozostaną nieomylne. Paradoksalnie, świadomość, że nie możemy właściwie nic, tylko podsyca naszą ciekawość.

Potem dochodzi radio oraz telewizja. Każde z nich dokłada swoje ziarenka historii na swój sposób. Telewizja pokazuje nam rzeczy mające wzbudzić  nastrój tajemniczości i grozy.. Tak jakby odzwierciedlała wydarzenia wokół naszego bohatera. Radio jest z kolei nawiązaniem do samego Alana - próbuje się jakoś w tym wszystkim połapać. Wszystko jest idealnie dopracowane i wspaniale ze sobą współgra. Do tego dochodzi wspomniana już symbolika. Szczególnie spodobały mi się słowa, które zastępowały, konkretne przedmioty by po przyświeceniu w nie zmienić postać z liter do realnej rzeczy - świetne zaznaczenie tego, że jesteśmy tylko bohaterem własnej powieści. Ponadto nadaje światłu charakter mocy, który odkrywa przed nami nieznane.

Wszystkie te sposoby narracji mają jeszcze jedną zaletę. Są na pewien sposób dobrowolne - nikt Cię nie zmusza do oglądania telewizora, czytania znalezionych kartek czy słuchania radia. Pod tym względem gra przypomina mi nieco Thiefa. Dzięki skomplikowanej budowie narracji, świat gry zyskuje na realności. Gdy grałem przeszkadzała mi tylko jedna rzecz: niedostatecznie zaawansowana technologia. Już tłumaczę dlaczego. Otóż, w trakcie rozgrywki, dosłownie przenikałem do świata gry. Narracja została tak dopracowana, że byłem skłonny uwierzyć w autentyczność wydarzeń na ekranie. Kiedy już mój mózg zapominał, iż to tylko gra, nagle pojawiała się jakaś nieprecyzyjna animacja tudzież rozmazana tekstura i czar pryskał (no może tylko słabł... ale jednak). To jedna z nielicznych produkcji gdzie żałowałem, że gra nie mogła wyglądać lepiej. Nawet nie chodzi tu a fotorealizm. Ba, jestem zdania, że grafika powinna iść bardziej w stronę sztuki niż wiernego naśladowania rzeczywistości jednak wszelkie ruchy powinny wyglądać jak żywe, a tekstury winny być ostre jak brzytwa. Niestety nie było to i nie jest nawet teraz w pełni osiągalne.

Patrzę teraz na powyższy tekst i dochodzą do wniosku, że wyszła mi z tego analiza gry, a nie do końca o to mi chodziło... zdaje się jednak, że całość dość dobrze odzwierciedla to co chciałem powiedzieć: historia w Alanie Wake'u została świetnie opowiedziana. Napiszę jeszcze w telegraficznym skrócie, że mechanika walki też mi się spodobała, a race kojarzą mi się, nie wiedzieć czemu, z filmem "Jestem Legendą" Wszystkim polecam w nią zagrać choćby po to żeby sprawdzić prawdziwość mych słów. Oby więcej takich gier!

Dudek
12 października 2012 - 12:08