Gry są trochę monotematyczne. - Dudek - 30 września 2013

Gry są trochę monotematyczne.

Dobre strategie istnieją lecz jest to gatunek na wymarciu

Odnoszę ostatnio wrażenie, że środowisko gamedevu jest nieco monotematyczne. Jeszcze jakieś dziesięć lat temu wręcz roiło się od fps-ów osadzonych w realiach drugiej wojny światowej, a teraz wszędzie się kłania nowoczesne pole bitwy. Raz odkryte rozwiązanie nagle zaczyna się pojawiać w wielu różnych produkcjach. Przypadek? Nie sądzę.

Nowoczesne pole bitwy jest obecnie eksploatowane przez gry na potęgę podczas gdy istnieje setka omijanych tematów. Do niedawna takim tematem było średniowiecze. Przez długą chwilę Mount and Blade był jedyną dobrą produkcją traktującą o potyczkach na miecze i kopie gdy nagle wyrosło kilka gier nie tylko o zbliżonej tematyce ale też mechanice. Na długi czas porzucono kosmiczne przestrzenie, aż tu nagle od roku obserwuję wysyp tytułów z podróżami kosmicznymi w roli głównej. Mowa tu między innymi o nowych odsłonach serii X3, Endless Space, czy Star Citizen, który osiągnął spektakularny sukces na kickstarterze.

Max Payne nie da ochlapać monitora krwią

W sumie nie dziwne, wszak większość ludzi pracujących w branży gamedevu się zna. Spotykają się zapewne przy piwie, a potem któremus zbierze się na wyznania:

- Nie mówcie nikomu ale wpadliśmy na genialny pomysł. Robimy grę o piratach!

Następnego dnia każdy z nich się budzi na kacu, po czym zbierając myśli powoli przypomina sobie cóż to za pomysł mu wczoraj "przyszedł do głowy". "Szefie, mam wspaniały pomysł! Zróbmy grę o piratach.". Kilka miesięcy potem zostaje zapowiedzianych pięć różnych gier o piratach.

Ostatnio było nowoczesne pole bitwy, przedostatnio też. Dla odmiany zróbmy to samo!

Może i dobrze, w końcu konkurencja dobrze wpływa na jakość produktu lecz nietknięte tematy muszą dalej czekać na swoją kolej. W końcu pewien człowiek na odpowiednim stanowisku zorientuje się, że nie ma jeszcze żadnej produkcji o Hiszpańskiej Inkwizycji, a to przecież świetny motyw. Pójdzie do baru z kolegami, pochwali się... Tymczasem jedyną dobrą produkcją o dzikim zachodzie jest Red Dead Redemption i to tylko na konsole.

Poszczególne elementy z mechaniki rozgrywki także lubią się wirusowo rozprzestrzenić. Tak jak kiedyś wszędzie musieliśmy się troszczyć o punkty HP, nieraz rozpaczliwe walcząc o dotarcie do następnej apteczki tak teraz mamy do czynienia z monitorem ochlapanym krwią, a jedyne co trzeba z tym zrobić to... nic. Wystarczy się schować i poczekać chwilkę. Nie krytykuję samego mechanizmu - jest całkiem fajny - ale dlaczego aż tak wszechobecny!? Brawa dla Maxa Payna, że nie zerwał z nałogiem, dzięki czemu rozglądanie się za dragami wciąż pozostaje elementem niezbędnym do przeżycia.

Skazane na sukces

Gatunkowo też szału nie ma. Gdzie nie popatrzeć tam gra akcji lub strzelanka. Dobrych strategii jak na lekarstwo. Ostała się jedynie seria Total War, która pomimo narzekań na graczy, cały czas coś zmienia żonglując przy tym epokami. Company of Heroes 2 powinno być dodatkiem do pierwszej części. Gier o czołgach też nie ma za wiele, a z tych które są to albo mają dziesięć lat lub nazywają się World of Tanks. I tak najlepsze potyczki pancerne są moim zdaniem w Men of War. Jedyny dobry fps w tych klimatach to Red Orchestra... no ale może tyle wystarczy?

Mówi się, że gry są najbardziej innowacyjne spośród wszelkich mediów, a jednak powtarzające się schematy i trochę monotonna tematyka temu zaprzecza. Oczywiście to uogólnienie wszak powstaje mnóstwo tytułów o zróżnicowanej tematyce ale są albo słabe jakościowo lub dziwnym zrządzeniem losu omijają interesujące mnie realia (ja chcę dziki zachód na PC). Raz na jakiś czas trafi się gra o ciekawym temacie i tu z kolei gratulacje dla Ubisoft za Watch Dogs. Jeśli spojrzy się na filmy to tam wszystkiego pod dostatkiem - możliwe, że to przez wiek danych mediów... ale czy to ma być wystarczająca wymówka?

Teraz ktoś zakrzyknie "co z grami niezależnymi!?". Są, wprowadzają innowacje, tykają to czego nikt nie tyka ale w małej skali. Technicznie nie mogą się równać z dużymi produkcjami, a super grywalne perełki zdarzają się jedna  na sto. Ot, taki poligon doświadczalny gdzie można czasem znaleźć diament. Jest jeszcze kickstarter do którego mam mieszane uczucia. Teoretycznie wspaniałe narzędzie, pozwalające finansować projekty marzeń jednak nie ma dowodów na jego prawidłowe działanie - trzeba będzie na nie zapewne jeszcze chwilę poczekać. Ja za to się przekonałem, że wolę kupić gotowy produkt niż wyłożyć kasę by czekać na efekt przez następne dwa lata, ewentualnie pograć w wersję alpha (co z reguły bawi tylko przez pierwsze piętnaście minut). Może zmienię nastawienie gdy po paru latach czekania dostanę swój wyśniony produkt.

Być może trochę przesadzam, albo nie mam racji. Faktem jednak jest, że gdy jeden tytuł o zombie zyskuje sobie niebagatelną popularność to produkcje o umarlakach wyrastają jak grzyby po deszczu. Filmy radzą sobie chyba nieco lepiej z doborem tematów. Zamiast patrzeć co odniosło spektakularny sukces lepiej patrzeć czego jeszcze nie ma. 

Dudek
30 września 2013 - 16:43