Metro 2033 - moje wrażenia z gry - Dudek - 17 czerwca 2013

Metro 2033 - moje wrażenia z gry

Niedawno premierę zaliczyło Metro 2033: Last light, w związku z czym przypomniało mi się, że mam poprzednią część w swojej steamowej biblioteczce. Do tej pory leżała i się kurzyła (tylko metaforycznie bo to przecież wersja cyfrowa) lecz uznałem, że to dobra okazja do zapoznania się z tą produkcją. Teraz zadaję sobie pytanie czy było warto poświęcić te dwanaście godzin? Jasne, że tak!

Gra urzekła mnie swoim klimatem i zatrzymała przed komputerem aż do samego końca. Ciemne korytarze Moskiewskiego metra wywoływały nieraz ciarki na plecach, a bazy dawały poczucie bezpieczeństwa.  Spacery po powierzchni też wspominam miło (o ile można tak określić wymarłe miasto). Lecz nie piszę tego po to by opowiedzieć o swoich przeżyciach wewnętrznych tylko po to by zadać ważne pytanie: dlaczego te emocje się pojawiły?

Bileciki do kontroli

Pomijając sam początek, w którym nie do końca wiemy co się dzieje gdyż jest to jakby fragment z końcówki, zaczynamy we własnym pokoiku, kilkanaście (lub więcej) metrów po ziemią. Jeszcze nie wiemy jak będziemy tęsknić za tym bezpiecznym miejscem. Stacje  są wykonane po mistrzowsku. Przechadzając się przez nie, napotykamy cały przekrój postapokaliptycznego społeczeństwa. Czasem ktoś do nas zagada, mniej lub bardziej przyjaźnie, a my nie odpowiemy bo Artem - główny bohater - mówi jedynie w przerwach na ładowanie mapy. Szkoda tylko, że wygłasza swój monolog gdy mapa się załaduje zamiast umilać czekanie.

W końcu nasze poczucie bezpieczeństwa zostaje zachwiane. Jesteśmy atakowani na własnym terenie, potem zanurzamy sie w sieć tuneli. Bez obaw, zabłądzić się nie da gdyż gra jest liniowa jak metro w Warszawie lecz nie odczuwamy tego w trakcie rozgrywki. Polecam grać na wysokim poziomie trudności gdyż wtedy naprawdę możemy odczuć wartość każdego naboju. Posłużenie się pociskami jako walutą jest świetnym zabiegiem. Przede wszystkim buduje świat - bo skoro najcenniejsza jest amunicja to oznacza, że ludzie muszą dokładać wszelkich wysiłków by nie zostać zjedzonym. Gra przypomina nam o tym na każdym kroku. Trzeba wykazać się sporym opanowaniem by podczas chwil grozy w ciemnych korytarzach, powstrzymać się od prowadzenia ognia ciągłego - choć jest całkiem skuteczny to się nie opłaca. Da się nawet strzelać "pieniędzmi" - czyli amunicją wojskową.

Czekają na premierę nowego Battlefronta

Fabuła została poprowadzona tak, by rozgrywka stała się różnorodna choć w zasadzie cały czas polega na tym samym. Wędrujemy po ciemnych korytarzach, podziwiamy krajobrazy na powierzchni, które nie zachęcają do zrywania kwiatków, strzelamy do wszystkiego co się rusza, a co jakiś czas trafi się wizja albo przebiegną duchy (cienie widoczne w świetle
latarki - jest groza!).  Wszystko zostało świetnie wyważone. Jeśli właśnie rozgrywamy fragment, w którym nie wiemy czy bardziej jesteśmy ciekawi fabuły niż boimy się wejść do następnego tunelu, to oznacza, że niedługo znajdziemy się w bezpiecznym miejscu. Gdy szatkowanie potworów zaczyna być nużące to zaraz pojawi się wizja albo zjawisko paranormalne. Gdy zapoznamy się już z jakimś typem przeciwnika na wylot, zaraz dostaniemy innego, mocniejszego, którego znów będziemy mogli się bać. W ten sposób gra daje nam coś nowego praktycznie aż do wielkiego finału (bum!). Nie można się nudzić.

Nie wiem do końca czemu się bałem podczas niektórych fragmentów. Z jednej strony ciekaw byłem czym gra mnie jeszcze uraczy aczkolwiek nieufnie spoglądałem w najbliższy korytarz. Może immersja (grajcie bez celownika!) w połączeniu z sugestywnym ukazaniem postapokaliptycznego świata daje taki efekt. Warto było uzbroić się w nerwy i przeć dalej. Do tego jeszcze świetnie zrobione dialogi postaci, w których autentyczność nie śmiałbym wątpić. Tylko tyle, że dość szybko można wychwycić pewien schemat... Jeśli ktoś mówi, że nie chciałby się znaleźć w jakimś miejscu bo tam jest coś bardzo nie w porządku, to z pewnością będziemy musieli tam pójść. Czasem pocieszy nas myśl, że nie sami ale naszych towarzyszy z pewnością coś zatrzyma (będą zwiedzać żołądek mutantów) i finalnie zostaniemy osamotnieni.

Nie idź w stronę światła - stare jak świat, a wciąż aktualne

Od technicznej strony mam do zarzucenia jedynie duże wymagania sprzętowe. Byłyby znośne gdyby nie słabo zoptymalizowane co niektóre poziomy. Grafika stoi na jak najwyższym szczeblu jak również rozchodzenie się  światła, które ma tu duże znaczenie. Świat jest pełen detali oraz, co mnie zachwyciło, da się zniszczyć lampkę na hełmach przeciwników (moje nowe hobby). Dźwięk także robi swoje - podczas przechadzki na "świeżym" powietrzu można dostać zawału od skrzypiącej huśtawki. Żałuję, że miałem do dyspozycji jedynie słuchawki stereo.

Metro 2033 jest grą z klimatem jakiego dawno nie widziałem i szczerze polecam ją każdemu. Jeśli ktoś się boi, to warto się przełamać gdyż momentów naprawdę strasznych raczej nie ma... trzeba tylko polubić to napięcie, które towarzyszy nam niemal na każdym kroku. Teraz pozostaje mi tylko sięgnąć po najnowszą odsłonę.

Dudek
17 czerwca 2013 - 16:18