Czwartego, przedostatniego odcinka pierwszego sezonu gry The Walking Dead, wypatrywałem z wielkimi oczekiwaniami. Wciąż w pamięci mam wrażenie jakie zrobiły na mnie niezły pierwszy, niesamowity drugi i zaskakująco brutalny w kwestii obchodzenia się z postaciami trzeci odcinek. Co czekało na mnie w czwartym?
Suspens. Gdybym miał użyć jednego słowa do określenia epizodu Around Every Corner, to użył bym właśnie tego. Akcja przeplatała się w tym odcinku z przestojami, na co zwróciło uwagę wielu recenzentów, ale odcinek jako całość, na tle całego sezonu, wydaje się właśnie suspensem. Uwaga, pierwsza część tekstu jest pozbawiona spojlerów. Wszystko co znajduje się po WYRAŹNYM CZERWONYM NAPISIE czytacie na własną odpowiedzialność.
Pamiętacie wielki cliff-hanger, jaki kończył poprzedni epizod? Ta kwestia została poruszona w niewielkim bardzo stopniu. Coś tam mignęło na końcu odcinka, a scenarzyści wrócili do tego i wyraźnie dali znać, że to właśnie ten temat będzie główną wartością finału pierwszego sezonu. To największe rozczarowanie jakie mnie dotknęło. Skoro już w Long Road Ahead zajawiono ten wątek, to jego przeciąganie go wydaje mi się bez sensu. W czwartym epizodzie wydarzyło się dużo, jednak większość wydarzeń ostatecznie niewiele wniosła do głównej osi fabuły.
Moje narzekania pewnie były by spore (rozgoryczyło mnie to solidnie), gdyby nie fakt, że scenariusz tego pojedynczego epizodu jest bardzo dobry, tak długo jak będziemy go oceniać odcięciu od wątku głównego. Pojawiło się kilka mocnych scen, poruszono problem organizowania się większych społeczności w postapokaliptycznym świecie. Wydawało się, że wprowadzone w poprzednim odcinku postaci, a także nowe, które mignęły w Around Every Corner, będą sztampowe i płytke, jednak Telltale Games po raz kolejny udało się uniknąć bolączki większości gier wideo – prezentacji charakterów. Że też nie zdążyłem się jeszcze przyzwyczaić.
Pojawiło się strzelanie, które wpleciono dosłownie kilka razy i to bardzo zgrabnie. Pokazuje to jak cienka linia jest między QTE a „pełnoprawną” rozgrywką. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem konstrukcji zabawy w całej serii, nie tylko w najnowszym odcinku. Przyznam jednak, że co epizod ta kwestia jeszcze wypada lepiej. The Walking Dead sprawia, że czuję większą immersję z bohaterem, niż w niejednym realistycznym shooterze.
Co zasługuje na uwagę, to muzyka, która w końcu się pojawiła. Wiele osób twierdziło, że jej brak, bądź szczątkowość była zaletą The Walking Dead i przesądzała o realizmie. Moim zdaniem tak nie było i cieszę się, że jakieś nutki w końcu zagrały w tle - dobrze buduje to atmosferę.
UWAGA TERAZ BĘDĄ SPOJLERY!
Okej, mogę się popastwić. Scena z chowaniem dzieciaka, chociaż dosyć sztampowa, została moim zdaniem świetnie zrealizowana. Po raz kolejny sprawdza się moje przekonanie, że można odkryć drugi raz Amerykę, wystarczy zrobić to w dobrym stylu, a publiczność i tak będzie zachwycona.
Fajnie został poprowadzony wątek z Benem i Kennym. Co prawda zachowanie młodego od początku mnie wkurzało, więc nawet nie zdziwiłem się, kiedy teraz doprowadzał mnie do szału przez bite trzy godziny. Podczas rozmów z nim marzyłem, żeby w liniach dialogowych pojawiła się opcja „daj kretynowi w pysk”.
Szczerze mówiąc najbardziej zdziwiło mnie, że Lee został ugryziony. Trochę to za bardzo melodramatyczne. Szczerze mówiąc przewiduję wielkie poświęcenie życia głównego bohatera na końcu ostatniego epizodu, które było by o tyleż wartościowsze, gdyby nie miał nad sobą wyroku śmierci. Meh.
UWAGA KONIEC SPOJLERÓW!
Nie mogę się doczekać finału pierwszego sezonu. To prawda, że czwarty odcinek nieco mnie zawiódł. Brakowało mi mocniejszych akcentów w głównym wątku, a mniej rozmieniania się na drobne. Nie zmienia to jednak faktu, że Telltale Games nie słabuje na tyle, aby zaczynać się martwić. Czekam na ostatni epizod, wtedy wydać będę mógł ostateczny wyrok.
PS. Czemu na końcu zabrakło zajawki kolejnego odcinka? Zabrakło mi tego...
Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę Ci wdzięczny, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo zafolołujesz mnie na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem. Reaktywowałem też niedawno swojego prywatnego bloga.