Zagraj to jeszcze raz... Call of Duty - myrmekochoria - 14 listopada 2012

Zagraj to jeszcze raz... Call of Duty

Przyrzekłem sobie, że nie kupię już żadnego Call of Duty, jednak ktoś namówił mnie obietnicami o całkiem dobrej linii fabularnej. Oto mój obecny punkt położenia. Postanowiłem zagrać raz jeszcze Call of Duty Black Ops. Tekst nie będzie obiektywny.


Co można powiedzieć o Black Ops? Ta sama grafika, ta sama mechanika, różnorodność skryta za przygodnym celowniczkiem w jakimś pojeździe, to samo strzelanie do wrogów Ameryki i Wolnego Świata, nadmiar akcji (tak), aż w końcu skrypty! A i trochę inna fabuła.

1


Ta sama grafika, która się zestarzała. W moim audiowizualnym odczuciu jest po prostu brzydka. Nawet na pełnych detalach. Zazwyczaj nie narzekam na grafikę, ale odsłona CoD powinna mieć nową oprawę. Treyarch nie będzie się męczył z nowym silnikiem, skoro Cod sprzedaje się lepiej niż golden shoty dla samobójców. A powinien się męczyć, bo mają mnóstwo kasy, a nie skupiać się na podkolorowaniu tylko kilku scen, bo nie poziomów. Aha i jeszcze optymalizacja, która jest koszmarna, aby nie użyć wulgaryzmów.

2


Różnorodność. Miałem napisać nie ma żadnej, ale zastanówmy się.Dostajemy, ojej, kusze na wybuchające pociski! Konotacje z Rambo? Brawo, macie tak samo udane dzieciństwo jak ja! Strzelba strzelająca białym fosforem?! Żeby jednak być sprawiedliwym, nareszcie ruszono zapomniany temat Wietnamu i te misje są doszlifowane. Nie będę mówił jednak o pojazdach, bo teraz w każdym shooterze one przychodzą razem z ceną, ale tutaj oczywiście przechodzimy do skryptów! To nie jest sekcja pojazdów tylko celowniczek.

3


Skrypty! Nie denerwuje Was jedna słuszna droga, albo jeżeli Ty nie ruszysz się dalej to strzelanina w jednym pokoju może trwać miesiąc? Nie ma żadnej wolności, poświęcono ją na pseudo filmowość fabuły, ale jak ostatnio sprawdzałem, to gry były grami. Porównajmy to chociaż do Crysisa, możemy zabawić się w Prdatora, krwiożerczą kuchenkę, (włączając niewidzialność brałem kuchenkę, podkradałem się za tyły żołnierza, włączałem siłę i sprowadzałem na niego zardzewiałą zemstę niegdyś płonących palników, doceńcie retorykę). Poza tym poziomy można było eksplorować. W CoD robisz coś przeciw woli majestatycznego Treyarchu i giniesz.

4


Strzelanie do wrogów Ameryki i Wolnego Świata. Muszę mówić coś więcej? Źli Rosjanie spiskujący razem z Nazistami, wielka broń, która zmieni losy świata, dobry Rosjanin łamiący stereotypy, trochę tortur, aby pokazać, że wojna jest zła, ciągłe zmienianie teatru działań. Ile razy ten sam scenariusz będziemy przerabiać.  Jakbyście nie mieli dość to jeszcze zombie mini gierka, wiecie jakbyście tego nie widzieli w milionie innych produkcji. Bezwstydnie zerżnięta scena rosyjskiej ruletki z „Łowcy jeleni”. Ostatni „kadr”, w której wypływamy na powierzchnie i widzimy mnóstwo statków wojennych i lotniskowców. Nad głowami przelatują nam odrzutowce w geście zwycięstwa… . Szkoda, że nie zagrała wtedy patetyczna trąbka, a myśliwce nie zostawiły kolorowych smug tworzących flagę Ameryki, bo jeżeli by się to wydarzyło, to musiałbym się własnoręcznie udusić. A propos duszenia, tak rozprawiamy się z ostatnim „bossem”. Oczywiście przy użyciu qte, aby nas zmotywować do emocjonalnego przyłożenia się każą trzymać Shift i naciskać chyba „w” Brawo, świetny pomysł. Pozostaje epilog, który sytuacje ratuje, ale wciąż pozostaje niesmak, a nawet coś o wiele więcej. Jeżeli nie zorientowaliście się wystarczająco szybko, że Reznov nie istnieje, to prawdopodobnie potrzebujecie pomocy przy ubieraniu się… .

5


Nadmiar akcji. Czy uznać to za wadę? Tak, bo gdy bez przerwy coś wybucha i nie macie nawet czasu zobaczyć co się dzieje, przyzwyczajacie się do tempa i w końcu staje się monotonne, nawet jeżeli musicie rozwalić startującą rakietę. Jeżeli zaś gracie na najwyższym poziomie trudności, to przygotujcie się na oglądanie tego samego w kółko, co zniesmaczy Wam grę totalnie. Może tempo ma ukryć niedostatki graficzne, przebiegli programiści… .Ciekawa kwestia. Jak na grę akcji, której jest sporo (nie ma co zaprzeczać) dużo czasu spędzimy na słuchaniu głupot, a „filmowość”, a raczej prowadzenie samej fabuły wydała mi się ogromnym wycinkiem czasowym, który można było spożytkować na więcej poziomów w kampanii singlowej. Wydaje mi się, że trawimy co najmniej godzinę na całe to pseudo budowanie nastroju, które nie działa, a w Modern Warfare było to wiele bardziej plastyczne i nie zabierało tyle czasu!

Ile razy można zarobić na tym samym, to głupie stwierdzenie, w branży gier komputerowych zarabia się ciągle na tym samym. Zapytajmy inaczej. Jak długo popularność Call of Duty się utrzyma i jakie są źródła tej ogromnej popularności. Czy chodzi o pseudo kontrowersje, które aranżują scenarzyści. Przy okazji tym kogo jeszcze coś bulwersuje w dzisiejszej rzeczywistości? Odwieczne marzenie uczestniczenia w wojnie, ale po bezpiecznej stronie monitora z herbatą w ręku? Amerykański kompleks bohaterski? Ostatnia ich wojna po tej „dobrej stronie” skończyła się jakieś siedemdziesiąt lat temu. Zdaje sobie sprawę, że Call of Duty dla większości to multi, ale ja jestem zdecydowanym singlem. Po sieci w shootery (UT3 jedynie) nie gram, więc multiplayer odpuszczam w tej kwestii.

Czy nowe Call of Duty skazane jest na sukces? Czy tak mało oczekujemy? Kilka wybuchów, prymitywnego political i war fiction? Czegoś czym karmi się nas na co dzień, może to klucz do sukcesu, coś co jest bliskie, coś nie wymagającego wyobraźni, ani krytycznego myślenia wobec schematów… .

myrmekochoria
14 listopada 2012 - 14:10