Francois Ozon i jego fantazja o starszej kobiecie - eJay - 31 maja 2013

Francois Ozon i jego fantazja o starszej kobiecie

U niej w domu to dziwny miks thrillera, komedii oraz dramatu. Punkt wyjściowy jest prosty i piekielnie interesujący - młody chłopak (Claude) oddaje nauczycielowi języka francuskiego wypracowanie, w którym opisuje swój ostatni weekend. Uczeń posługuje się lekkim, przystępnym piórem, bezceremonialnie opisując wrażenia z wizyty u kolegi z klasy, któremu udziela korepetycji. Uwagę nauczyciela zwraca stosunek Claude'a do matki kumpla (Emmanuele Seigner) - w tekstach przedstawia ją - żeby nie skłamać - dość bezpośrednio. Materiał „chwyta”, jest drapieżny, traktuje wszak o ingerencji w rodzinny porządek. Nauczyciel zachęca ucznia do rozwijania talentu, podsyła mu sugestie i prosi o kolejne części wypracowania, które złożą się w spójną historię z gatunku „młokos kręci się obok starszej babki”.

Ozon perwersyjnie obchodzi się ze swoimi bohaterami, uwypuklając ich emocje, żądze, fantazje. Na pierwszym miejscu w tej kategorii jest oczywiście nauczyciel Germain wraz z żoną, oboje czytają teksty Claude'a na jednym tchu (jest na początku scena, w której Germain ciurem czyta wypracowanie, nie stosując ani jednej, dłuższej pauzy). Z czasem wydaje się, że ta fascynacja cudzymi doświadczeniami przerodzi się w jakąś obsesję. Żeby jednak uspokoić smakoszów francuskiego kina - nowy film Francois Ozona nie jest wbrew pozorom 'rozerotyzowany' , motywów aspirujących do miana „kina dla dorosłych" jest jak na lekarstwo. Gdyby nie jedna scena łóżkowa - film miałby kategorię PG-13 jak w banku.


Sama narracja jest bardzo dynamiczna, bo przeplata wydarzenia z domu rodziny Artole i rozmowy Claude'a z Germainem. Ozon stosuje nawet myk, w którym przedstawia daną sytuację na dwa różne sposoby (poprzez tzw. rewind), nie wspominając już o tym, że bohaterowie z biegiem czasu celowo zaczynają zabarwiać historię coraz większą liczbą absurdalnych scen, wszak opowiadanie musi być nieschematyczne. U niej w domu jest obrazem żywym, mieszającym różne konwencje (w różnych proporcjach),

Ale...w tym aspekcie obraz nie spodobał mi się, tak jakbym tego chciał. Bohaterowie kroczą na wyjątkowo cienkiej granicy między pulsującym thrillerem, który wykłada na tacę wszystkie grzeszki i zależności rodzinne, a zupełnie luźnym, śmiesznym, przerysowanym podejściem do tematu rodziny. Przez cały seans nie mogłem podłapać, który styl bardziej mi pasuje, choć pracę Ozona należy docenić. Pomimo misz-maszu całość chłonie się naprawdę zacnie.

Może miłośnicy twórczości Ozona odbiorą "U niej w domu" wyjątkowo pozytywnie, ale dla mnie to tytuł bardzo niekonsekwentny. A szkoda, bo pomimo niebezpiecznego balansowania między gęstym klimatem perwy i feel-good-movie seans mija bezboleśnie, a interakcje między postaciami napisane są zgrabnie. Czegoś jednak zabrakło, nawet sama końcówka świadczy o tym, iż reżyserowi zabrakło trochę pomysłu. W ogólnym rozrachunku warto się temu przyjrzeć trochę bliżej, jeśli oczywiście kręcą was takie fantazje o dojrzalszych kobietach ;-)

 

OCENA 6/10

P.S. Pozdrawiam "Kino Świat" za blokowanie umieszczania zwiastunów poza Youtube. A potem dziwicie się, że filmy europejskie nie sprzedają się...

eJay
31 maja 2013 - 14:22