Mimo tego, że jedną z konsol obecnej generacji miałem bardzo krótko, to doceniam ich wkład w branżę (łącznie ze złymi stronami ich „egzystencji”). U schyłku current genów – bowiem już za kilka miesięcy premiera nowych konsol – przypomnę najważniejsze moim zdaniem (co dosadnie podkreślam!) gry od premiery X360 i PS3. Nie zdziwcie się jednak, że wylądują tu także pecetowe tytuły ekskluzywne, a zabraknie tych, które sami uważacie na swój sposób za ważne. Dlaczego? Dlatego, że każdy ma własne zdanie. A skoro to wiecie, zapraszam do lektury pierwszej części!
Dlaczego nie ma tu tytułu, który na to zasługuje?
Zanim przejdę do meritum, muszę to objaśnić, by zapobiec ewentualnym oburzeniom z Waszej strony (wtajemniczeni mogą ominąć ten akapit). Po pierwsze, staram się patrzeć na te tytuły z perspektywy przeciętnego gracza. W zdecydowanej większości będą to gry na swój sposób przełomowe i/lub znane i lubiane. Po drugie: nie mogę do listy dorzucić gier, w które nie grałem (a nie każdy ma możliwość / ochotę kupić / pożyczyć np. Xboksa 360, nie każdy też grał we „wszystkie gry, w które powinno się zagrać” – z miliona różnych powodów). To byłoby nie fair zarówno wobec Was jak i mnie, a ja nie lubię czegoś udawać. I wreszcie po trzecie i ostatnie – z jakiegoś powodu niektóre z wymienionych gier są na swój sposób kontrowersyjne i mogą wielu z Was się nie podobać, ale mi (i wielu innym) bardzo przypadły do gustu, a swego czasu świat o nich usłyszał. Gust to w tym przypadku słowo-klucz. Zapamiętajcie to, a wszystkim będzie żyło się lepiej!
Czy „trochę” nie za wcześnie na takie zestawienia?
Zastanawiałem się nad tym długo i doszedłem do wniosku, że do premiery obecnych konsol (a to tylko pięć miesięcy) możemy liczyć na „ledwie” kilka potencjalnych kandydatów do takiego zestawienia. Bez wątpienia kwalifikują się tu takie „system killery” jak Watch Dogs czy Grand Theft Auto V – bez obaw jednak! Nie zapominam i o tym, a także obiecuję, że za jakiś czas pojawi się nowa część publikacji uzupełniająca serię o brakujące tytuły. Po premierze nextgenów nie liczyłbym za to na znaczące tytuły na wyłączność którejś z obecnych konsol, dlatego przyjmuję, że nowe konsole w zasadzie definitywnie zamykają to pole.
Bioshock
Na świecie tytuł Irratrional Games, studia znanego z niesamowitego System Shock 2, premierę miał w sierpniu 2007 roku, czyli niecały rok po debiucie PS3. Co zrobiło na mnie największe wrażenie w przypadku tego tytułu? Na pierwszy rzut oka niebanalny design, steampunkowa charakterystyka i głębia klimatu. To, co teoretycznie najważniejsze, czyli strzelanie, wcale nie było zrealizowane perfekcyjnie. Ale nie o to w tej grze chodziło. Big daddy, little sisters, plazmidy, podwodne miasto, z którym pierwszy kontakt powodował opad szczęki. I woda, swego czasu tak piękna, że nawet nad Crysisem nie zachwycałem się tak długo. To bez wątpienia tytuł, który wpisał się w branżową historię na długie lata. Chociaż Bioshocka 2 należy traktować raczej jako rozszerzenie, to z kolei Bioshock: Infinite na pewno jest równie wielkim (a może większym) tworem, co część pierwsza. Mimo to uważam, że „jedynka” wywołała największy bum (w końcu to było coś nowego) i to jej w pierwszej kolejności należą się brawa.
Borderlands
O tej grze pisałem niedawno, dlatego ograniczę się do minimum. Dlaczego właśnie ta gra? Myślę, że była wystarczająco świeżym i ciekawym produktem, by wyróżnić się w tłumie setek innych, klonów-shooterów. Tego gracze potrzebowali: połączenia najważniejszych cech Diablo i soczystego FPSa w co-opie oblanego przepiękną, komiksową oprawą. To właśnie niemal nieskończona ilość broni, niesamowita frajda ze strzelania, hordy wrogów i wielki, półotwarty świat pełen questów, niespodzianek, pułapek oraz ciekawym postaci sprawił, że tytuł ten stał się wyjątkowy.
The Elder Scrolls IV: Oblivion
W stronę Obliviona po jakimś czasie – jednocześnie z ogromem zafascynowanych graczy - poleciały gromy. Bo raz, że fatalny (i legendarny już) level scalling. Dwa, te paskudne animacje zbliżenia na twarz bohaterów podczas rozmów, kiedy nagle cały świat wbrew prawom fizyki zastygał w miejscu. I trzy: cukierkowa grafika. Ale mimo to Oblivion był autentyczną niespodzianką i świetną grą. To, co zepsuli twórcy, naprawili modderzy, choć niestety z powodu ograniczeń tylko na PC. Chociaż nie mam wątpliwości, że The Elder Scrolls V: Skyrim jest grą co najmniej dwakroć lepszą, która poprawiła właściwie większość błędów poprzednika, to moim zdaniem właśnie Oblivion wprowadził więcej nowości i różnica między nim a Morrowindem była większa.
Batman: Arkham Asylum
Nigdy nie byłem fanem superbohaterów i długo czas upłynął, zanim do Batmana się przekonałem. Ale jak już się przekonałem, to nie mogłem się od gry oderwać. Podobnie jak w filmowej trylogii, znakomicie nakreśleni bohaterzy, a przede wszystkim Joker to coś, co trudno zapomnieć. System walki, który nie bez przyczyny tak się chwali i tyle studiów deweloperskich się na nim wzorowało to coś, co sprawiało, że rozgrywka sprawiała niebywale dużo frajdy. Sequel Arkham City również mnie oczarował: otwartym światem, jeszcze bardziej ulepszonymi rozwiązaniami i czymś, co sprawiało, że ta gra nie miała prawa być nudna.
Mass Effect
To z pewnością nie jest najlepsza gra RPG tej generacji, ale jedna z najlepszych gier w ogóle. Zasadniczo największą zaletą tego tytułu jest uniwersum, jakiego stworzenia podjęli się ludzie z Bioware. Uniwersum praktycznie tak wielkie i niemal tak bogate jak Gwiezdne Wojny, a już na pewno przebijające (moim skromnym zdaniem przynajmniej) Star Treka. Wreszcie to zdecydowanie najlepsza Space Opera w historii gier. Mnogość ras, niesamowicie rozbudowany świat, w znakomity sposób udający otwartość i wolność. Mimo setek niedużych lokacji wolę takie złudzenie niż stałe poruszanie się korytarzami bez możliwości wyboru ścieżki. Mass Effect to także bardzo zapadające w pamięć postacie, z którymi gracz bardzo się zżywa i historia, może trochę banalna, naciągana, ale na pewno zapadająca w pamięć. I sprawiająca, że chce się jeszcze, że to dopiero początek. Jeżeli ktoś nie czuje się przekonany, to prawdopodobnie dlatego, że nie lubi kosmicznych klimatów. Mass Effect nie był grą bez wad, ale wady te są niemal niczym przy naporze plusów. Ciekawostka: pierwotnie Mass Effect miał być tytułem na wyłączność Xboksa 360. Już sobie wyobrażam te petycje o port na PC...
The Walking Dead
To chyba największa niespodzianka 2012 roku, gra niezależnego, niedużego studia znanego z udanych i znanych przygodówek. The Walking Dead to też przygodówka, ale bardziej otwarta na gracza casualowego. W tytuł ten może zagrać każdy, kto ma chociaż minimum sprawności w posługiwaniu się padem / klawiaturą i odpowiedni refleks, dzięki czemu Telltale Games udało się stworzyć grę „dla każdego”, a która z kolei nie jest banałem. O sile tytułu opartego na popularnym komiksie stanowią zapadający w pamięć bohaterowie i historia, która wyzwoli emocje w największym twardzielu, który kroczy po Ziemi. Tylko tyle, a raczej „aż tyle” - gra została okrzyknięta tytułem Gry Roku 2012 i ja się pod nim ochoczo podpisuję. Nawet, jeśli nie wszystko wyszło twórcom tak, jak byśmy sobie tego życzyli (ten wpływ decyzji to ułuda!).
Deus Ex: Human Revolution
Przedostatnia pozycjaw pierwszej części publikacji. Deus Ex: HR nie był przełomem – wszystko to już widzieliśmy. Mimo to do dziś uważam tą grę za arcydzieło (i pewnie wiele osób się ze mną zgodzi), choć trochę do ideału jej brakuje. Ale najważniejsze jest to, że Eidos Montreal wykreowało niesamowicie ciekawy świat i postaci. Adam Jensen to bohater o którym powstało mnóstwo memów (I never aksed for this!), który swą charakterystycznością wniósł do uniwersum wiele dobrego. Human Revolution to po prostu cyberpunk pełną gębą; oprócz budowy świata zachwycił mnie znakomity i niebywale satysfakcjonujący system skradania (choć jak wiele innych gier – nie wolny od bubli). Jako FPS z pewnością nie jest to tytuł bardzo udany, ale fani skradanek nie powinni go omijać. Pewnie nie był to przełom na wzór pierwszego Deus Exa, pewnie niektórzy narzekali na złoconą oprawę nie pierwszej świeżości, sporadyczne niedoróbki i dość małe lokacje, mimo to ja – i nie tylko ja – bawiłem się przy tym tytule znakomicie i jest to gra, którą warto postawić obok największych. Choćby również z tego powodu, że jej przejście i ukończenie wielu różnorodnych wyzwań jakie przed nami stawia daje ogromną satysfakcję.
Wiedźmin
Dlaczego tak? W końcu Wiedźmin nie wyszedł na konsole (choć były takie plany, zabiły je koszta, a przede wszystkim światowy kryzys). Zgoda, ale Wiedźmin pojawił się w okresie obecnej generacji. Z jakiego powodu jest to tytuł wyjątkowy? Nie, wcale nie dlatego, że zrobili go Polacy – wszak byłoby to niesprawiedliwe. To pierwszy rodzimy tytuł na na skalę światową, a jednocześnie stawiający wysoką poprzeczkę zagranicznym konkurentom. Klimat to chyba najważniejsza rzecz, jaką z kunsztem godnym najlepszego rzemieślnika Redzi odtworzyli na podstawie książkowej sagi uznanego polskiego pisarza, Andrzeja Sapkowskiego. Oczywiście, że polska wersja była najlepsza, ale to wyłącznie dlatego, że na obcy język trudno przełożyć pewne językowe zwroty, a dialogi w Wiedźminie to w końcu jedna z najważniejszych rzeczy. Jednak nawet grając w angielską wersję językową nie sposób odmówić grze wspaniałego świata, bardzo ciekawych questów (a na pewno tych głównych) i tego wszystkiego, co mają w sobie naprawdę soczyste produkcje cRPG: postacie, historia i wiele pomniejszych elementów składających się na wysoką jakość produkcji.
To dopiero pierwsza część zestawienia i z pewnością niedługo doczekacie się kolejnej. Tymczasem proponuję wymieniać także swoje tytuły (wraz z krótkim uzasadnieniem) - być może Wasze propozycje trafią do kolejnej części publikacji.
________________________________________________________________________________
Znajdziesz mnie też na facebook.com/dinosfera–to łatwy i szybki dostęp do wszystkich publikowanych przeze mnie materiałów i innych ciekawych rzeczy. Zapraszam!