Kiedy edytor tekstu odpręża podczas pisania - sakora - 29 czerwca 2013

Kiedy edytor tekstu odpręża podczas pisania

Pisanie odkąd pamiętam, zawsze było moim filtrem bezpieczeństwa. Pełnym inspiracji i odreagowania. Jednocześnie nie było nic bardziej denerwującego niż pusta biała karta na monitorze czekająca na zapełnienie. Na szczęście poza standardowymi edytorami, kiedy nie ma konieczności nieustannego formatowaniu tekstu, a stawia się na minimalizm, tak by nic nie odciągało uwagi, są jeszcze inne, o których jak się okazuje, nie każdy wie.

Sam z tego typu odpornymi na odciąganie uwagi edytorami zetknąłem się kilka lat temu, pod postacią ZenWritera, któremu jestem do dziś wierny. O tym jak pisać, kiedy pisać i co pisać mówi się cały czas. Napisano o tym tysiące książek, o sposobach pracy, o organizacji czasu, o inspiracjach, notatkach... O wszystkim, co otacza pisanie w każdej postaci, opowiadań, powieści, artykułów, felietonów, jedynym słowem wszystkiego.

Wyrzucenie z siebie składnego potoku słów nigdy nie jest łatwe. Mówi się, że najtrudniej jest zacząć, i w tej kwestii zgodzę się z każdą pozycją dotykającą tego tematu. Nikt jednak nie mówi o tym, w czym pisać (pomijam pisanie na maszynie, zamykanie się w ciemnej komórce czy inne, które pewnie mi umknęły). Obecnie każdy korzysta z komputera i jakiegoś edytora tekstu. I każdy z nich ma tę przeklętą, doprowadzającą do szału białą kartkę, różniąc się kolorem tła lub krojem czcionek na pasku, lub wstążce narzędzi.

Tak naprawdę do pisania poza odpowiednim przygotowaniem merytorycznym, inspiracją, motywacją (wpisz cokolwiek innego) każdy podchodzi inaczej. Nie ulega jednak wątpliwości, że wymaga odpowiedniego skupienia. Nie potrzebuje dziesiątek narzędzi do formatowania tekstu, wtyczek do baz danych czy tabelek do rozliczeń. Dla mnie pisanie potrzebuje jedynie miejsca na to, by litery pędzące z mojej głowy do palców na klawiaturze znalazły odpowiednie ujście. Znalezienie tak zwanego distraction free edytora było jak przejście z Dosowego TAGa do linuxowego Latexa lub przynajmniej porównywalne.

ZenWriter / Beenokle

W pierwszej chwili po odpaleniu ZenWritera to lekkie zagubienie, gdzie są te wszystkie narzedzia, których tak naprawdę nigdy nie używam a teraz odczuwam ich brak, mimo że ich nie potrzebuję? Nie ma i nie będzie. Jest za to tło, które można dowolnie sobie ustawić lub wybrać z dostępnych w programie. Można włączyć muzykę w zewnętrznym odtwarzaczu lub pozwolić, żeby zapętlone ambientem tematy dostępne w programie odcinały nas na słuchawkach od innych bodźców. Do tego każde uderzenie w klawiaturę może imitować dźwięki maszyny do pisania lub spadających kropel wody. Tak naprawdę nic więcej nie potrzeba.

Nie da się ukryć, że pierwsze wrażenie jest dziwne. Do czasu, kiedy zacznie się pisać i odkryje, że do pisania to wystarczy. Dla niektórych problemem może być brak automatycznej korekty, jednak ma to być wkrótce rozwiązane. Przydatne są także definiowalne przez użytkownika liczniki znaków, słów czy linii tekstu działające w czasie rzeczywistym. Oczywiście zawsze można pisać w notatniku, jednak dlaczego nie zrobić tego przyjemniej?

OmmWriter Herraiz Soto & Co

ZenWriter obecnie jest płatny, jednak nadal można znaleźć w sieci starsze wersje programu w wersji darmowej, nieposiadającej jednak wsparcia i możliwości aktualizacji. Tego typu edytorów jest dużo więcej. Moją uwagę zwróciły jeszcze dwa, OmmWriter, dostępny przede wszystkim na isprzęty, mający także wersję na Windowsy. Program nastawiony jest na absolutny minimalizm, z zaledwie kilkoma opcjami, pozwalający skupić się na istocie rzeczy bez niepotrzebnych wodotrysków.

FocusWriter / Graeme Gott

Drugim alternatywnym programem jest FocusWriter dostępny praktycznie na wszystkie platformy, oferujący trochę więcej opcji edycji niż wspomniany ZenWriter oraz co ważne, narzędzia korekty tekstu oraz własne, definiowalne słowniki. Także tu zarządzamy naszą przestrzenią pisania poprzez dostępne tematy lub ich dowolne zdefiniowanie, a wszelkie dodatkowe opcje dezaktywują się automatycznie do chwili ponownego wywołania, tak że na ekranie nie ma żadnych niepożądanych elementów. Co ważne, program jest darmowy i dostępny także w wersji polskiej.

Sięganie po komercyjne edytory na czele z Wordem lub po darmowe LibreOffice przypomina czasami wybieranie się do sklepu naprzeciwko w pełnym rynsztunku wojskowym, bo przecież coś może się przydać po drodze. Ja jednak preferuję bardziej rzeczowe podejście i minimalizm. Funkcjonalny edytor, który można zdefiniować pod własne predyspozycje wizualne i dźwiękowe skutecznie ułatwi pracę i przynajmniej mi pozwala na odprężenie i łatwiejsze przekazanie myśli (pomijając oczywiście wszelkie inne przygotowania i badania). ZenWriter i jemu podobne nie jest to narzędziem dla każdego, jednak czasami trzeba mieć odwagę, by sięgnąć po coś innego i przekonać się o tym samemu. Dla mnie warto.

     

     

Śledź mnie na Twitterze!

     

sakora
29 czerwca 2013 - 22:17