Ignition. Wysokiej jakości wspomnienia z 1997 roku. - fsm - 29 sierpnia 2013

Ignition. Wysokiej jakości wspomnienia z 1997 roku.

Czas na odrobinkę nostalgii. Rok 1997 (jeeej, to 16 lat temu było, kawał czasu) to dla mnie trzy ważne gry samochodowe. Need for Speed II, Carmageddon i Ignition właśnie. Ekstremalnie sympatyczna, kolorowa gierka o małych samochodzikach pędzących po pokręconych, ładniutkich trasach. Dzieło zupełnie nieznanego szwedzkiego studia, wydane przez świętej pamięci Virgin Interactive. Kto pamięta? Kto grał?

Ja pamiętam, ja grałem, ja zapragnąłem zagrać raz jeszcze. Lata temu do nieprzytomności katowałem się wersją demonstracyjną gry - pierwsza, uroczo wioskowa trasa i dwa auta do wyboru (policyjny oraz płomienny) wystarczyły do wielku godzin zabawy. Kamera pokazuje świat z lotu ptaka, wszystko jest trójwymiarowe, niemożebnie wręcz śliczne (tzn. było), odgłosy są wesołe, a w trakcie dosyć krótkiego okrążenia są dwa małe rozwidlenia trasy (taka zagrywka w grze samochodowej przed laty stanowiła dla mnie ogromny plus). Po jakimś czas udało się pograć w pełną wersję (wielkie pudło, zawartości w grze mniej niż w większości współczesnych produkcji na komórki, cena - 145 zł!) i odkryć pozostałe 6 tras oraz wozów.

Ignition kojarzyć się powinno z Micro Machines, bo tu wszystko też jest takie resorakowo-kreskówkowe i dostarcza tyle samo radochy, szczególnie w split-screenie. Da się wyczuć różnice w prowadzeniu poszczególnych aut, trasy są pokręcone, pomysłowe (tu i ówdzie występują przeszkadzajki w rodzaju pędzącego pociągu czy spadających glazów) i na wszystkich są rozwidlenia, a gdy przejdzie się mistrzostwa, to w nagrodę  dostaje się siódmy, początkowo zablokowany tor i 3 auta - po jednym za każdy poziom trudności. Drzewiej, onegdaj, kiedyś, dawno temu gry maskowały małą zawartość dużą dawką grywalności i żerowały na fakcie, że jeszcze nie rozpieszczeni gracze, chcieli robić w grze ciągle to samo, aż do upadłego. W tym wypadku "przejście" gry, czyli jednokrotne zaliczenie mistrzostw, to nieco ponad 30 minut zabawy. Śmiesznie mało. Ale do Ignition chciało się wracać i za to ogromny, mega-plus.

W grę można przez większych przeszkód pograć również dziś. Jak? Otóż jest sobie taka strona, abandonia.com, w zupełności legalna, choć tematyka abandonware jest śliska i dla wielu jednoznaczna z piractwem. Twórcy strony mają 3 zasady, na podstawie których udostępniają program do pobrania: gra nie może być dostępna w sprzedaży, oficjalne wsparcie dla niej ze strony dystrybutora i dewelopera musi zostać zakończone, a dodatkowo nie może się ona znajdować pod aktywną ochroną jakiejkolwiek organizacji antypirackiej. Jeśli padło 3x "tak", to grę można udostępnić, chyba że twórcy poproszą o jej zdjęcie. Ignition na stronie jest i uruchamia się na Windowsie 7 (sprawdzone!), pod warunkiem, że ściągniecie tę tu oto paczkę, wypakujecie wszystko do folderu z grą, uruchomicie "dgVoodooSetup.exe" i w zakładce "glide" ustawicie wybraną przez Was rozdzielczość. Potem wystarczy kliknąć "ign_3dfx.exe" i kolorowy świat zwinnych wozików stanie przed Wami otworem. Bziąąą!

Cholera, czy jeśli okazjonalnie gram w stare gry to jestem okazjonalnym hipsterem?

fsm
29 sierpnia 2013 - 14:00