Podczas gdy niektórzy wciąż jeszcze próbują załapać się na rocznicowego giveawaya z „Brothers – A tale of two sons” (termin do 20 listopada), spróbowałem rzucić okiem na najważniejsze premiery, które miały miejsce w ciągu ostatniego roku, czyli odkąd zacząłem tu pisać. Muszę przyznać, że w moim odczuciu jest dobrze. Bardzo dobrze, zwłaszcza porównując z dosyć nijakim rokiem poprzednim. Przedstawiam gry, które według mnie uczyniły ten rok grania naprawdę wyjątkowym.
Jak co roku, także tym razem nie obyło się bez spektakularnych wtop (ktoś jeszcze liczył na Port Royale 3?), gier niezbyt udanych (Resident Evil 6) i zupełnie nijakich (Remember Me, już zapominamy, prawda?), a do tego doszedł prawdziwy wysyp mniejszych indyków, które coraz częściej wywołują jedynie odruch wzruszenia ramion.
Parę całkiem udanych gier zebrało noty niższe, niż można się było spodziewać na podstawie jakości samej produkcji i ilości fanów. Głównie z powodu zbyt małych różnic w stosunku do części poprzednich, licznych błędów i ogólnego przehajpowania przedpremierowego. Skutkiem tego, nawet jeżeli produkcja okazuje się sukcesem finansowym, raczej nie ma co liczyć na to, że to właśnie ona będzie wspominana, jako najlepsza część serii (jak choćby Arkham Origins, Rome II). Przykład, czym skutkuje zbyt wysoko postawiona poprzeczka, smutny o tyle, że wysokość owej poprzeczki ustawiały właśnie poprzednie części tychże gier.
Wyszło w ciągu tego roku parę bardzo udanych, klasycznych przygodówek, ale – jak to przygodówki – dla większości graczy pozostaną one obojętne, a już na pewno nie rozwiną gatunku, jako że rdzeń zabawy zdaje się od wielu lat w ogóle nie rozwijać (co w żadnym wypadku nie jest według mnie wadą, ale sprawia, że trudno klasycznego point and clicka wskazać jako produkcję szczególnie wybijającą się spośród konkurencji).
Mimo powyższych, sądzę, że ostatni rok dał radę zapisać się także bardziej znaczącymi tytułami w historii elektronicznej rozgrywki. Jako najważniejsze dla tego roku gry PC, które na stałe weszły do mojej „groteki" z przylepką „z chęcią do tego wrócę” (do większości już zdążyłem „wracać”), wymieniłbym:
1. Gry, dzięki którym kultowe serie odzyskały świeżość.
Tomb Raider – Nikt, kto choć trochę interesuje się grami, nie może zaprzeczyć, że Tomb Raider jest jedną z najważniejszych serii dla rozwoju gier akcji. Po znużeniu, które zaczęło się wdzierać od części piątej, po średnio udanych próbach graficznego przystosowywania starej rozgrywki do nowych wymogów, przyszedł czas na prawdziwy restart, dzięki któremu TR odzyskał zaufanie graczy i udowodnił, że seria wciąż ma w sobie wiele życia. Można mówić, że gra jest liniowa i daje za dużo podpowiedzi, tylko czasem jakiś recenzent, który nie grał w Uncharted, postanowi wystawić 10/10, ale jednak, z ocenami 86 na GameRankings i 90 na gry-online (średnia ponad czterech tysięcy ocen czytelników) trudno się spierać. Można tę część lubić lub nie, ale nie da się ukryć, że była to jedna z najistotniejszych premier tego roku.
Call of Juarez: Gunslinger – Kolejna liniowa gra akcji. Zbierająca zwykle oceny w okolicach 8/10. Do tego gra krótka i polegająca w zasadzie tylko na strzelaniu do kolejnych celów. Z perspektywy czasu muszę jednak przyznać, że Gunslinger dodaje naprawdę sporo kolorytu grom z ostatniego roku. Podobnie jak powyżej, staczającej się marce udało się odzyskać całkiem niezłą pozycję (nie tak niezłą jak TR, ale i staczanie w wypadku CoJ było znacznie bardziej zauważalne). Gra stojąca przede wszystkim klimatem westernu, atrakcyjną (nie silącą się na realizm) grafiką i satysfakcjonującym modelem strzelania. Do tego dochodzi ciekawie opowiedziana fabuła.
Assassin's Creed III – Gra olśniewająca krajobrazami i klimatem. Kolejna część serii AC. Po kopiuj-wklej, praktykowanym od Brotherhood, przyszedł czas na odświeżenie formuły. Gdzieś rozmył się klimat starszych części, ale poczucie uczestniczenia w epickiej przygodzie pozostało. Wiem, że ten tytuł to dla wielu porażka, wiem, że się przy nim nudzicie, klniecie na mniejsze znaczenie parkouru, ćwierć-inteligencję wrogów, a osoby grające na sprzęcie AMD boleją dodatkowo nad spadkami FPSów, ale dla mnie to jedna z najważniejszych premier, jakie miały miejsce w ciągu ostatniego roku. Bawiłem się przy niej równie dobrze, jak przy AC2, nowości i klimat przypadły mi do gustu, a znaczne polepszenie animacji sprawiło, że poprzednie AC zaczęły wyglądać już nieco archaicznie.
2. Gry zupełnie nowe.
Don't Starve – Klimatyczny survival, opowiadający o człowieku, który próbuje przeżyć w bardzo tajemniczym lesie. Nie atakuje odbiorcy tysiącami zbędnych wskazówek i pozostawia możliwość swobodnego eksplorowania świata i odkrywania wszystkiego na własną rękę. Przemyślana, oryginalna produkcja, o bardzo klimatycznej i atrakcyjnej grafice. Mimo początkowej nieufności, bez wahania wpisuję na listę najciekawszych produkcji, wydanych w ciągu ostatniego roku.
The Wolf Among Us (odcinek 1) – W tę grę nie wierzyłem ani trochę. Często mi się to zdarza, ale bardzo nieczęsto zostaję aż tak pozytywnie zaskoczony. Spodziewałem się, że Telltale będzie próbowało ciągnąć na niespodziewanym sukcesie The Walking Dead i spróbuje jeszcze raz zastosować taką samą mechanikę do produkcji w innych realiach – i dokładnie tak jest... Tyle tylko, że The Wolf Among Us robi to z niesamowitą klasą. Doskonałe połączenie najlepszych elementów z TWD z dużo oryginalniejszym i (w moim odczuciu) ciekawszym światem, sprawiło, że gra otrzymała ode mnie pakiet pełnego zaufania i boleję tylko nad tym, że wzorem poprzednich produkcji studia, Wilk jest wydawany w odcinkach.
Brothers: A Tale of Two Sons – Trudno powiedzieć, na ile Brothers jest dobrą grą, trzeba jednak przyznać, że jest bardzo, bardzo udaną wirtualną baśnią, która zapisała się w historii chociażby przez fakt oryginalnego i bardzo pomysłowego sterowania. Sterowania, które służy nie tylko do urozmaicenia rozgrywki, ale – co najciekawsze – do sprawniejszego opowiedzenia całej historii. Epicka podróż przez baśniową krainę i jednocześnie symboliczna opowieść o dorastaniu. Absolutny must play dla wszystkich, którzy szukają czegoś nowego, wciągającego i ambitnego jednocześnie.
3. Eks-ekskluzywy
Gracze pecetowi doczekali się w tym roku małego wysypu portów tytułów, które wcześniej były konsolowymi ekskluzywami: Mortal Kombat, Enslaved, Deadly Premonition, Castlevania: Lords of Shadow (w moim odczuciu przereklamowana), Papo & Yo (absolutnie „niedoreklamowane” cudo), Injustice. Są ludzie, którzy właśnie dla niektórych z tych gier kupowali konsole. Nie są to co prawda Red Dead Redemption, Uncharted czy God of War, ale i tak port każdego z tych tytułów był przynajmniej dla części grona pecetowców wprost rewelacyjną nowiną.
Podsumowując – zdarzały się wpadki i bardzo przykre porażki (których nawet nie będę wymieniał, poza zasygnalizowanymi w tekście przykładami), wiem też, że nie ma gier idealnych i podobających się wszystkim, a niektóre z wymienionych tytułów kto inny wpisałby na listę „lepiej zapomnij, że to powstało”, ale jak dla mnie właśnie powyższe trzy grupy sprawiły, że roczny okres od 20 listopada 2012 roku był naprawdę udany i interesujący. Właśnie takie produkcje sprawiają, że bycie graczem potrafi dać tyle frajdy.