Najnowsze konsole (X1 i PS4) zawodzą oczekiwania od samego początku. Największym problemem zdaje się być za mała moc nowych zabawek, która sprawia, że już na starcie wyraźnie ustępują aktualnym pecetom. Te same gry mają wyglądać brzydziej niż na komputerach i wszystko wskazuje na to, że znów będziemy marudzili na ograniczanie producentów, którzy będą zmuszeni do dostosowywania gier do możliwości konsol. Tylko że wbrew pozorom to sprawa drugorzędna, bo konsole i tak się obronią.
Wszyscy czekają na nową generację i próbują rozeznać, czy ona już nadeszła, czy dopiera nieśmiało zaczyna się pojawiać. Dziwne, że przy krytykowaniu pogarszania się grafiki gier będących w produkcji zupełnie na uboczu pozostaje fakt, że to tylko grafika. Jasne, ładnie wyglądają te wszystkie refleksy świetlne i w ogóle, ale nie zmienia to faktu, że w pewnej sytuacji wyższość sprzętowa komputerów nie ma najmniejszego znaczenia. Jest jedno słowo, które sprawia, że te wszystkie spory stają się zupełnie bezwartościowe i niepotrzebne. Słowo to brzmi „ekskluzywy”.
Niezależnie jak mocne komputery będą mieli pecetowi gracze i jak doskonałej grafiki nie będą one w stanie wygenerować, tym co zadecyduje o porażce lub sukcesie nowej generacji będą tytuły ekskluzywne, bo prawda jest taka, że tylko one decydują, czy ulepszamy komputer, czy umieszczamy w pokoju nowe pudło. Jeżeli ktoś jest fanem strategii i nie interesuje go nic innego niż Total War, Civilization i Europa Universalis, nigdy nie kupi konsoli do gier. Z drugiej strony, jeżeli ktoś chce bijatyk lub jRPGów, poprzednie dwie generacje bardzo wyraźnie pokazały, że na komputerach nie ma czego szukać.
Inna sprawa, czy w ogóle potrzebujemy większej mocy obliczeniowej niż ma ósma generacja? Konsole specjalizowały się przecież w jak najbardziej umiejętnym wykorzystywaniu dostępnych zasobów, a nie w bezmyślnym marnowaniu ich. Siódma generacja bardzo wyraźnie ustępuje swoją grafiką temu, co widzimy na współczesnych pecetach, modele są już nieco kanciaste, a niektóre tekstury mogą straszyć po nocach… Ale jeżeli zagramy na przykład w God of War, od razu zobaczymy, że przecież nie to jest najważniejsze. Co z tego, że grafika jest tak ograniczona, jeżeli to, co zobaczymy np. podczas walki z Hadesem lub Tytanem w trójce GOW przewyższa swoją spektakularnością wszystko, co w ostatnich latach zaserwowały nam pecety?
Nie zapominajmy jeszcze o silnie stylizowanej grafice, którą możemy oglądać w grach takich jak Okami lub w dziesiątkach jRPGów. Czy one naprawdę potrzebują czegoś więcej niż oferuje nowa generacja, skoro już na PS3 zapierały dech w piersiach (Tales of…, Atelier)? Większość gier dostępnych na konsolach to oczywiście tytuły multiplatformowe, ale te kilka wychodzących każdego roku produkcji na wyłączność w zupełności wystarczy, żeby sprzedawać kolejne modele naszych kanciastych zabawek przez całe lata.
Sam dopiero niedawno kupiłem PS3. Komputer pozwala mi odpalać dosłownie każdą grę, która współcześnie wychodzi w najwyższych (lub prawie najwyższych) detalach, ale okazał się zupełnie bezradny, bo jako wieloletni fan studia Ghibli nie mogłem zignorować istnienia Ni no kuni. No i parę innych gier na wyłączność okazało się przebijać swoją jakością niemal wszystko, co w ostatnim czasie ogrywałem na pececie.
Wyższość obliczeniowa pecetów będzie zupełnie bez znaczenia, jeżeli gra ukaże się jako ekskluzyw. Co z tego, że taki Watch Dogs, Wiedźmin i kolejny AC będą wyglądały ładniej, skoro ograniczanie się tylko do pecetów może co najwyżej zamknąć nam dostęp do jednych z najciekawszych gier, jakie powstają?
Dopóki na konsole będą wychodziły tytuły takie jak God of War, Final Fantasy, gry Atlusa, Quantic Dream, Level 5, Naughty Dog, pecety będą mogły się z konsolami co najwyżej uzupełniać, ale na pewno nie dadzą rady ich zastąpić. Z tego powodu dyskutowanie o wyższości komputerów nad konsolami lub odwrotnie przypomina mi trochę kłótnię o to, czy lepsze są strategie czy bijatyki – niezależnie wszelkich różnic tak naprawdę liczy się tylko indywidualny gust. Przy porównywaniu jakości poszczególnych produkcji nie możemy przecież zapominać, że zazwyczaj to nie dla tytułów multiplatformowych nabywamy konsole.