Najpierw były klocki-zabawki. Ich specyficzność sprawiła, że te z pozoru proste prostokąciki zaczęły się dwoić i troić, zmniejszać i rozwijać. Trafiły do kina, do książek i do gier właśnie. W tym ostatnim medium odnalazły się najlepiej i już od 2005 roku co rusz pojawia się nowa odsłona gry z dziełem duńskiej firmy w tytule.
Czy to dobrze? Zależy jak na to spojrzeć. Biorąc pod uwagę sam rynek gier, jego rozwój, pragnienie doskonalenia każdego elementu rozgrywki i sposobu przekazu treści – ciężko doszukiwać się zalet. Seria istnieje już na rynku 8 lat, a na dobrą sprawę prócz kilku drobnych mechanik i warstwy audio-wizualnej, nic się nie zmieniło.
Prawdą jest jednak fakt, że grając jako rozgarnięty, doświadczony gracz, nie czujesz wcale wyżej wypisanych wad. Poziom serwowany przez kolejne odsłony serii gier Lego jest na tyle uniwersalny, że bardziej się nie da. Nie ma tutaj momentu w którym zatrzymalibyśmy się i zastanawiali co dalej, nie spotkałem się też z tym, żeby ktoś pędził jak rakieta do przodu. Świadczy to o tym, że obecne odsłony serii Lego wypracowały sobie idealny pacing (tempo gry) co w połączeniu z prostym modelem sterowania i banalnymi (choć niegłupimi), sporadycznie występującymi zagadkami logicznymi, tworzy model rozgrywki sprawiający ogromne ilości frajdy graczom w każdym wieku.
Klockowa seria ma bawić i łączyć pokolenia, są to więc wartości znacznie ważniejsze niż postęp, który powinien być wymagany od gier AAA, bo to właśnie one dyktują warunki i wymuszają na konkurencji jeszcze więcej ambitnych pomysłów oraz jeszcze większego dopracowania. Tak, twierdzę, że omawiany ciąg gier nie powinien być krytykowany ze względu na brak świeżości, gameplay-ową monotonię. Ba, te gry w ogóle nie powinny ulegać ocenie, co najwyżej odsłony, które rzeczywiście względem poziomu poprzedniej części - kuśtykają na jedną nogę. W żadnym wypadku nie należy podchodzić do produkcji Traveller’s Tales w celu krytyki, czy okiem recenzenta.
Nie da się ukryć, że właściwie jedyną konkretną zmianą systematycznie pojawiającą się w każdej kolejnej odsłonie, jest nowe uniwersum. Zaczęło się od Star Wars, były Harry Pottery, Indiana Jonesy, Jacki Sparrowy, Batmany, Władcy Pierścieni, były też Marvele. To cholernie ciekawe zjawisko, bo świat lego stał się pewnego rodzaju silnikiem, na którym tylko zmieniają się światy. Otoczeniem, w które można wnieść najbardziej wymyślną treść, koncepcje.
Do stworzenia tego tekstu zainspirował mnie news zapowiadający nową produkcję – Lego: The Hobbit. Zadebiutuje ona najprawdopodobniej w drugiej połowie 2014 roku, po zakończeniu całej kinowej trylogii (a zostały jeszcze dwie – Hobbit: Pustkowie Smauga, Hobbit: Tam i z powrotem). Pierwsza z nich zadebiutuje niebawem, bo 27 grudnia, szkoda że tak późno względem innych państw, gdyż miałem nadzieję na przedświąteczną wycieczkę do kina. Gra najpewniej zawierać będzie wszystkie części – tak jak bywało to w Lego: Władca Pierścieni, Lego: Piraci z Karaibów itd. To ciekawe, by przeżyć tą niebanalną historię w streszczeniu, choć nie przesadnym streszczeniu, bo na klockowych Karaibach miałem wrażenie, że ograniczono to do granic możliwości. Jakbym grał, a ktoś zmazywałby mi świat przed nosem. Mam więc nadzieję, że będzie to naprawdę „Niezwykła Podóż” – odpowiednio długa i nie pozbawiona kinowej kwintesencji.
Gra trafi na właściwie wszystkie platformy growe. Poza PC’tami i konsolami obu generacji, zagramy również na Wii U oraz 3DS. PS Vita na tą chwilę nie zawita, choć jest to zapewne kwestia czasu, a jak nie, to PS4 + Remote play może załatwić sprawę.
Najciekawsze jednak jest to, od czego wszystko się zaczęło, gdyż pierwsze informacje o grze nie padły z rąk twórców, nie znaleziono żadnego kodu źródłowego. Tym, co zdradziło plany twórców, był karton, opakowanie zestawu klocków Lego z serii Hobbit. Na odwrocie zamieszczono taką oto grafikę:
Prawda, że niekonwencjonalnie? Zobaczymy na co stać grupę niziołków, choć jeszcze na tą chwilę przekonany nie jestem. Świat Tolkienowski jest mi dobrze znany zwłaszcza, że na dobrą sprawę ten ukazany w Hobbicie, niewiele różni się od znanego z Władcy Pierścieni. W każdym bądź razie, to dobra okazja by po raz kolejny szarpnąć znane uniwersum w krótkiej i zabawnej formie, bo w tym twórcy z Traveller’s Tales są niezawodni.
Nęka mnie jednak pytanie – Kiedy to się w końcu skończy? Na rynku gier Lego gości już długo, a jednak kolejne produkcje nadal debiutują dosyć często. Na ten moment nic nie zwiastuje, by seria miała przeżyć kryzys, ale kiedyś musi się to stać. Kiedy? Gdy wszelkie kultowe treści zostaną wyczerpane, czy może gdy upadnie kino? Być może potem stanie się coś jeszcze bardziej zadziwiającego – gra Lego będzie tworzona na podstawie innej, kultowej produkcji growej. Sądzę, że do tego nie dojdzie a Wy?