Siedziałem sobie wygodnie na fotelu popijając herbatkę z ulubionego kubka i czytałem komentarze pod tekstami na gameplayu. Dowiedziałem się, że nie ma tu nic oryginalnego. Mój zwichrowany umysł zrodził kompletnie zwariowany pomysł. Trochę wody w Noteci upłynęło zanim pomysł dojrzał i zmienił tytuł na "Gameplayowe opowiadanie". I dziś właśnie to wam zaserwuję. Pierwsza część humorystycznego opowiadania z bohaterami wyjętymi wprost z pewnego serwisu blogowego...
Idea jest prosta. Ja piszę kolejne części opowiadania, ale w pewnym momencie puszczam kierownicę (no dobra, klawiaturę) i oddaję głos Wam, i to Wy decydujecie co będzie dalej, a ja będę musiał sobie z tym poradzić i poprowadzić historię dalej tak żeby jakoś się kleiła. Zapraszam.
Czarny Wilk obudził się z potwornym bólem głowy. Rozejrzał się po okolicy. W pobliżu nie było nikogo. Leżał w jakimś metalowym łóżku pośrodku sali z grubsza przypominającej szpital. Jedna ze ścian była wykonana z metalu. Po bliższych oględzinach „ściana” okazała się być wielką lodówą, w której spoczywało kilka zamrożonych ciał.
- Co u diabła? - zdziwił się – Umarło mi się i wysłali mnie do kostnicy?
- Nie do końca - odpowiedział jakiś głos – pamiętasz coś?
Wilk rozejrzał się dookoła, ale nie zobaczył nikogo.
- Cholera! - zdenerwował się – Wiedziałem, że kiedyś przez te komiksy oszaleję.
- Nie, nie, spokojnie. Byłeś zahibernowany, a to może spowodować chwilową dezorientację i zaniki pamięci.
- Jak bardzo chwilowe?
- Tak z dziesięć lat.
- Co?! - przestraszył się Wilk.
- Spokojnie, zaraz Ci wszystko wyjaśnimy.
***
Jakąś godzinę później Wilk siedział w biurze urządzonym jak na starych filmach. Duże, stare biurko królowało w pomieszczeniu, obok niego dwa krzesła wykonane w podobnym stylu, a do tego nowocześnie wyglądająca kanapa, która pasowała do tego obrazka jak pięść do oka. Posadzono go właśnie na tej kanapie, która w przeciwieństwie do większości modnych mebli okazała się całkiem wygodna. Na stoliku przy kanapie ktoś zostawił kubek herbaty. Wziął ostrożny łyk gorącego napoju i teraz z wybałuszonymi oczyma słuchał tego co dwóch facetów w kitlach lekarskich ma mu do powiedzenia. Owi „lekarze” byli jedynymi ludźmi, których miał do tej pory okazję spotkać. Wyglądali jak Flip i Flap w białych fartuchach.
- Więc twierdzicie, że jestem płatnym zabójcą na usługach terrorystów? Dziwne ostatnie co pamiętam to pisanie bloga na Gameplayu...
- Tak ta wasza organizacja się nazywała. - powiedział ten grubszy – Zwinęli was wszystkich w 2014 roku.
Czarny Wilk zakrztusił się herbatą.
- Co?! To który mamy teraz rok?
- 19 maja 2114 i mamy godzinę 12:43 – odpowiedział ten grubszy – ale wróćmy do Twojej historii. Pod koniec 2013 roku opublikowaliście manifest dowodzący wyższości Godzilli nad King Kongiem, doprowadziło to do wybuchu trzeciej wojny światowej. Świat się zmienił nie do poznania, ale po zakończeniu działań zbrojnych aresztowano wszystkich należących do waszej organizacji i wielu jej sympatyków. Nie wiedząc co z wami wszystkimi zrobić postanowiono was zamrozić i pomyśleć. Myśleliśmy dobre 90 lat, ale niestety w zeszłym miesiącu jedna z ekstremistycznych organizacji ekologicznych wysadziła w powietrze dwie pobliskie elektrownie atomowe. Przerwa w dostawie prądu pozwoliła wielu złym ludziom uciec. Chcemy żebyś ich dla nas złapał.
Wilk zapatrzył się w okno po którym łaziła jakaś mała ośmiornica ze skrzydłami. Czy to możliwe, że minęło tak wiele czasu i naprawdę był jakimś terrorystą? A oni chcą żebym polował na swoich towarzyszy broni? Niedoczekanie!
- Co będę z tego miał? - zapytał zanim zdołał ugryźć się w język.
- Następną dawkę antidotum – odpowiedział Flap.
- Jakiego znowu antidotum?
- Zanim się obudziłeś wstrzyknęliśmy Ci toksynę. Jeśli nie będzie dostawał kolejnej dawki antidotum co 24 godziny to umrzesz potworną śmiercią.
- Ale dlaczego ja?
- Bo jesteś najlepszy - odpowiedział Flip.
***
Dwie godziny później Wilk szedł już ulicami miasta, które przedstawiono mu jako Floating Garden 2050, ale dla niego wyglądało jak Szczecin na sterydach. Sam nie wiedział czego spodziewał się po świecie przyszłości, ale na pewno nie tego, że będzie wyglądał niemal tak samo jak przedtem. Wiele budynków pamiętało jeszcze czasy jego poprzedniego życia, a te, które jak się domyślał były nowe, budowano w tradycyjny sposób. Żadnych latających pojazdów na ulicach, podniebnych autostrad czy jet packów. Gdy się nad tym zastanowił to okazało się, że ruch na ulicach był w ogóle niewielki, a nieliczne pojazdy które mijał niewiele różniły się od tych, które królowały na szosach 2013 roku.
Czuł się całkiem nieźle jak na kogoś kogo wepchnięto w tani garnitur i kazano polować na ludzi. Początkowo planował się ulotnić gdy tylko spuszczą z niego oko, ale okazało się, że wszczepiono mu do mózgu jakiś komunikator dzięki któremu „baza” zawsze wie gdzie jest. No, ale poza tym był to całkiem fajny gadżet – zapewniał stałe połączenie z internetem, gps, kalkulator, budzik i timer do gotowania jajek.
- Daleko jeszcze? - zapytał swojego niewidzialnego anioła stróża.
- Nie, eJaya widziano ostatnio na skrzyżowaniu Wojska Polskiego i Felczaka. Powinieneś go zobaczyć tuż za rogiem.
Wilk zwolnił kroku i ostrożnie wyjrzał za róg. Na chodniku rozgrywała się właśnie potworna scena. Zarośnięty mężczyzna w wyświechtanym dresie, który w poprzednim wcieleniu miał być eJayem właśnie walczył zaciekle z małym dzieckiem o lizaka. „Bydle!” - pomyślał Wilk - „I ja miałem z nim współpracować?”. Stanowczym krokiem podszedł do walczących. Gdy tylko eJay go zobaczył zaczął wrzeszczeć. Dzieciak korzystają z okazji kopnął go w kolano, wziął lizaka i dał nogę. Na odchodnym rzucił jeszcze po adresem eJaya wiązankę, której nie powstydziłby się oficer z dwudziestoletnim stażem.
- Nic nie rozumiesz! Okłamują cię! - wrzeszczał eJay.
- Możliwe, ale nie mam wyboru.
- Nie, nie! Naprawdę nie rozumiesz!
Wilk westchnął i wymacał w kieszeni jojo z wbudowanym paralizatorem, które dostał w gratisie do garnituru. Gdy tylko eJay zobaczył jak Czarny Wilk zaczyna bawić się jojo zaczął uciekać. Nie przestawał jednak wrzeszczeć.
- Oni kłamią! Wszyscy kłamią! Nawet nie wiesz co musiałem robić żeby przeżyć! Kłamałem!
Chwilę później leżał już na ziemi i patrzył nieobecnym wzrokiem na niebo, ale nadal mamrotał.
- Okłamali Cię...
- Mam go – odpowiedział Wilk. Chwilę po tym zobaczył jak niezatrzymane jojo ociera się o jego nogę. - O kur... - i stracił przytomność.
***
- Myślisz, że wie o naszych kłamstwach? - spytał Flip.
- A niby czemu miałby się domyśleć, że nie stać nas na truciznę i regularnie podajemy mu suplement diety? - odpowiedział pytaniem Flap.
Siedzieli swoim centrum dowodzenia i popijali herbatkę gapiąc się na monitory. Właśnie na miejsce „akcji” podjechał radiowóz. Wypakowało się z niego dwóch spasionych policjantów o licach nieskażonych intelektem. Pokręcili się trochę po okolicy, pogderali i w końcu zapakowali eJaya do bagażnika i pojechali. Nieprzytomny Wilk dalej leżał na chodniku.
- Mówiłeś, że jest dobry, a sam się poraził paralizatorem – rzucił oskarżycielskim tonem Flap.
- Oczywiście, że jest! Przecież nie nazwali go Czarnym Wilkiem bez powodu!
***
Słońce już zachodziło gdy Wilk wreszcie się ocknął. Leżał na chodniku. Jakaś dobra dusza przykryła go gazetą. Druga, mniej życzliwa, wypisała dwa mandaty. Jeden za picie w miejscu publicznym, a drugi za zaśmiecanie. Popatrzył ponuro na swój sfałszowany podpis.
- Zajebiście się to stulecie zaczęło – powiedział do siebie.
- O! Obudziłeś się wreszcie? - ucieszył się głos w jego głowie.
Wilk zmarszczył brwi. Głos był nowy, kobiecy.
- Co znowu? - wyburczał.
- Chciałam Ci pogratulować ujęcia pierwszego terrorysty. Szkoda tylko, że uciekł godzinę później. Policja nie wie jak mu się to udało.
- Pięknie.
- Nie przejmuj się, znajdziemy go jeszcze – odpowiedziała Matylda, jak ją przezwał Wilk. Nikt mu się nie przedstawiał więc postanowił samemu ponazywać wszystkich oprawców – Mamy dla ciebie nowe zadanie. Jedziesz do Poznania.
- Ale co z antidotum?
- Antidotum? - zdziwiła się Matylda – Ah, tak. Gdy przyjdzie czas teleportujemy je do twojej kieszeni.
Wilk wlókł się powoli w kierunku dworca, a tymczasem Matylda bombardowała go informacjami.
- Namierzyliśmy Raziela – zaszczebiotała jakby najlepszej przyjaciółce zwierzała się ze swoich sekretów – założył własną sektę. Nie do końca wiemy jakie są jego cele, ale nie może to być nic dobrego. Dostaliśmy też wiadomość od naszego szpiega w jego organizacji zaraz powinna się ona pojawić w twojej kieszeni.
Coś zabrzęczało. Wilk włożyć rękę do kieszeni i wyciągnął złożoną w pół kartkę papieru. Kartka pachniała kebabem i czymś niepokojącym. Wilk otworzył ją i zobaczył ogromną tłustą plamę która zasłaniała niemal całą wiadomość.
I pytanie do Was: Jaką wiadomość (albo jej strzęp) przekazał szpieg?