Czasami trudno jest zwyczajnie usiąść i grać - Piras - 9 grudnia 2013

Czasami trudno jest zwyczajnie usiąść i grać

Niewątpliwie wszyscy kochamy gry – w mniejszym, bądź większym stopniu oczywiście. Granie cieszy, satysfakcjonuje, raduje, dostarcza niezapomnianych przeżyć. Jednak wiele z tych cech uzależnione jest od danego tytułu. Nie zaintryguje nas Minecraft, ani nie zaskoczy nas fabularnym twistem Quake. Istnieje jednak na świecie wiele produkcji, które zwyczajnie pokochaliśmy. Czy to za sprawą samej otoczki, specyficznego klimatu, czy nawet rozbudowanych, ciekawych mechanik.

Mimo wszystko w życiu codziennym często zdarza się(a przynajmniej mi), że ciężko jest usiąść, rzucić wszystko i w pełni skupić się na właściwej grze. Pożądaną przeze mnie produkcję traktuję szczególnie, z wyróżnieniem. Najczęściej są to gry skupiające się w głównej mierze na ciekawym wątku fabularnym, choć plasują się również takie, które linię fabularną mają błahą, natomiast dostarczają ogromnych emocji unikalnym klimatem.

W zaistniałej sytuacji nie potrafię „na poczekaniu” włączyć taką produkcję i zacząć, bądź dokończyć zabawę. Potrzebuje specjalnego czasu. Muszę wiedzieć, że przez co najmniej 3h żaden zewnętrzny czynnik nie zmusi mnie do zajęcia się czymś innym, wybijając jednocześnie ze specyficznego stanu największego skupienia.

Scenariusz nowego Bioshocka jest tak pokręcony i intrygujący, że szukając odpowiednich chwil na grę, coraz bardziej przesuwałem jej uruchomienie.

Przeżywanie niezapomnianej przygody, jaką stara się zapewnić każda gra, jest najważniejsze. Do tego przecież dążymy. Jest to jednak nie możliwe, gdy dzielimy kilkugodzinną kampanię na kilka, czy nawet kilkanaście podjeść, ponieważ ciężko skleić wszelkie wydarzenia w jedną, spójną całość. Nie mówię, że jest to nie możliwe, bo to nieprawda. Zrozumiemy wątek, dostrzeżemy wyróżniające się elementy gry, ale odczujemy tego tak, jakbyśmy spożyli całość na raz, no może dwa, lub trzy – zależy od długości gry. To tak jak oglądanie 2-godzinnego filmu, a kilkudziesięciu-odcinkowego serialu. Mniej więcej.

Mi jednak zdarzają się takie rozerwania czasu gry, choć nieczęsto. Wydaje mi się, że sama długość(a raczej krótkość) obecnych gier nie jest wymysłem twórców, by mniej się narobić i więcej zarobić, lecz nas samych. W codziennym życiu ciężko bowiem znaleźć na tyle czasu by po prostu włączyć grę i odlecieć na kilka godzin. Są obowiązki w gruncie rzeczy ważniejsze.

Czasami odkładam rozpoczęcie gry o dzień/dwa, by znaleźć najodpowiedniejszy moment. Oczywiście wiąże się to z poszczególną jednostką i jej trybem życia. Nie każdy pracuje 8h dziennie, bądź podobnie długo się uczy. Dlatego też piszę w odniesieniu do siebie. Nie potrafię bowiem rozpocząć gry wiedząc, że za jakiś czas pilnie muszę zrobić coś ważnego. Nie potrafię odpalić nowego tytułu przed samym spaniem, gdy wiem, że długo już nie pogram i sama głowa nie będzie już funkcjonować w 100%(choć do tej pory ludzki mózg nie zdołał wejść w takie ”obroty”).

W tym czasie potrafię jednak odpalić gry, które nazywam niezobowiązującymi. Do takich należą gry wieloosobowe(shootery), sportowe, czy bijatyki. Najbardziej boli mnie jednak to, że te kilka chwil czasu na szybki meczyk w Fifie, rundkę w BF4, czy kilka pojedynków w Mortal Kombat, potrafię wydłużyć do kilku godzin, a nadal mówię, że nie mam kiedy zacząć/skończyć „głównej gry”. To dziwne, ale w pewnym czasami jak najbardziej naturalne.

Na tym zresztą polega sukces Angry Birds(no i większości gier mobilnych) – samymi ptaszkami i świnkami gra nie osiągnęłaby sukcesu. Istotą jest to, że możemy w każdej chwili włączyć i iść dalej nie patrząc za plecy, ani na czas, bo w każdej chwili możemy wyłączyć i nic na tym nie stracimy.

To zjawisko uzależnione od danej osoby. Każdy jest inny, ma inny charakter, prowadzi odmienny tryb życia. Czy jednak mimo wszystko, zdarza Wam się odkładać rozpoczęcie rozgrywki bądź rozbijać ją na kilka/kilkanaście dni, nawet mimo tego, że jest krótka i w rzeczywistości dalibyście radę skończyć grę wcześniej?

Piras
9 grudnia 2013 - 18:11