Sabaton to bez wątpienia grupa wyjątkowa. Daremnie szukać innych zespołów power-metalowych nagrywających całe albumy koncepcyjne albo takie, które cieszyłyby się podobnym uznaniem w Polsce. O wyjątkowości relacji na linii Sabaton-Polacy niech świadczą koncerty, które u nas regularnie się odbywają, a wyjątkowość ich płyt znakomicie pokazuje ich ostatnie dzieło – Carolus Rex.
Album ten został wydany pod koniec maja 2012 roku, do tej pory zdążył okryć się platyną w Szwecji i złotem w Polsce oraz przyciągnąć masę nowych fanów do tego zespołu. A co się kryje za tym niesamowitym sukcesem artystycznym i komercyjnym? Sabaton znany jest z śpiewania o realnych konfliktach, które miały swe miejsce w historii ludzkości, najczęściej śpiewali o II wojnie światowej. Tym razem postanowili zaśpiewać o historii swojego własnego kraju, czyli Szwecji, przybliżając czasy największej świetności szwedzkiego imperium oraz jego upadek na początku XVIII wieku, nie porzucając oczywiście power-metalowego grania.
Album otwiera krótki wstęp instrumentalny, zatytułowany Dominium Maris Baltici, który zapowiada power i czad, jaki znajdziemy na tej płycie i płynnie przechodzi do pierwszego, ”normalnego”, utworu, czyli The Lion From the North, który opowiada o wielkim królu i dowódcy Gustawie II Adolfie Wazie, który w historii Polski zapisał się średnio, natomiast w historii Europy znany jest jako chyba najlepszy dowódca wojny trzydziestoletniej. Utwór jest szybki, epicki, ale przy tym dostojny. Na dodatek choć utrzymany w spójnej stylistyce jest dosyć różnorodny – od popisów wokalisty, przez chóry, do solówek instrumentalnych. Jeszcze ciekawiej prezentuje się następny utwór, czyli Gott Mit Uns, który opowiada o I bitwie pod Breitenfeld(jest to jedno z najświetniejszych zwycięstw Gustawa II nad wojskami Cesarstwa Niemieckiego). Szczególnie świetnie prezentuje się tu szybki, zwarty refren, w którym słyszymy epickie i chóralne tytułowe Gott Mit Uns. Piosenka ta jest jedną z najkrótszych na płycie, lecz ma w sobie przysłowiowe je***ęcie. Następna piosenka jest już dłuższa, spokojniejsza i odrobinę gorsza, choć nadal trzymająca niezwykle wysoki poziom. Nosi tytuł A Lifetime of War i mówi o nieszczęściach, które przyniosła na ludzi wojna trzydziestoletnia. 1648, czyli kolejny utwór, opowiada o oblężeniu Pragi przez wojska szwedzkie pod sam koniec wojny trzydziestoletniej. Ponownie otrzymujemy tutaj odpowiednią dawkę epickości, zarówno za sprawą muzyki, jak i podniosłego tekstu. Tutaj warto zaznaczyć, że Sabaton utrzymał poziom podniosłości na odpowiednim poziomie, w odróżnieniu od wielu innych grup power-metalowych, z Manowarem na czele. Kolejna piosenka, zatytułowana The Carolean’s Prayer, rozpoczyna się od krótkiego motywu organowego, by potem płynnie przejść w bardzo spokojny utwór poświęcony żołnierzom szwedzkim, króla Szwecji z początków XVIII wieku. Bez wątpienia siła tej piosenki leży w refrenie, który swoją siłą kontrastuje z powolnymi, melancholijnymi zwrotkami. Jedyną wadą tej piosenki jest jej długość – trwa ona ponad 6 minut, przez co delikatnie się rozmywa, jednak nie oznacza to, że jest nudna lub nieciekawa – wręcz przeciwnie – jest to kolejna znakomita piosenka, która tylko potwierdza wysoką formę zespołu przy nagrywaniu tego albumu.
Jednak o tym utworze szybko zapominamy, gdyż następna piosenka, Carolus Rex, niszczy wszystko co pojawiło się na tej płycie, a także prawie wszystko, co Sabaton kiedykolwiek nagrał. Opowiada ona o koronacji Karola XII, wybitnego wodza, który uczestniczył w III wojnie północnej(zwanej też wielką wojną północną). Utwór jest świetny – epicki, dobrze wyważony, z świetną melodią i odpowiednio podniosłym tekstem oraz z genialnym refrenem. Przez tę piosenkę nie odsłuchałem tego albumu „na raz”, gdyż nie mogłem przejść do następnego utworu, wracając cały czas do Carolus Rex. Gdy jednak w końcu ta niełatwa sztuka mi się udała okazało się, że następna piosenka również jest znakomita. Nosi ona tytuł Killing Ground, opowiada o bitwie pod Wschową(starcie to odbyło się podczas wyżej wspomnianej III wojny północnej) i jest to chyba najbardziej power-metalowy kawałek na tej płycie. Tempo od samego początku jest zawrotne i praktycznie nie zwalnia ani na chwilę. Następny utwór, Poltava, również opowiada o wielkiej bitwie, tym razem o bitwie pod Połtawą, która była największą klęską militarną Szwecji i która była początkiem końca mocarstwowości tego kraju. Również przy okazji tej piosenki otrzymujemy to wszystko, co wcześniej, równie dobre i równie epickie. Ważne jest, że w odróżnieniu np. od ostatniej płyty Motorhead tutaj nie odczuwamy znużenia, bo piosenki, choć utrzymane w podobnej stylistyce, mimo wszystko różnią się od siebie. Long Live the King to piosenka opowiadająca o śmierci Karola XII w 1718 roku i stanowi swoisty odpoczynek, stawiając na wolniejsze zwrotki i odrobinę bardziej podniosły(to możliwe?) refren. Kolejnym elementem w sabatonowej historii Szwecji jest utwór Ruine Imperii, zaśpiewany po szwedzku i odpowiadający o ostatecznym upadku Imperium Szwedzkiego(co stało się po podpisaniu w 1721 roku pokoju w Nystad) . Jest to niezwykle dostojna piosenka, ze znakomitym refrenem(co jest znamienne dla tego albumu), która dzięki użyciu rodzimego języka muzyków, zyskuje na walorach artystycznych. Tutaj kończy się historia opowiedziana przez Sabaton, a nam pozostaje odsłuchanie dwóch utworów będących coverami – In the Army Now Bolland & Bolland(choć najbardziej znana wersja pochodzi od Status Quo) i Twilight of the Thunder God zespołu Amon Amarth. Ta pierwsza jest bardzo przyejmna, choć pokazuje niedostatki techniczne chłopaków z Sabatonu, ta druga to nie moja bajka.
Warto tutaj napisać, że zespół zdecydował się na ponowne nagranie tej płyty, ale całkowicie po Szwedzku. Utwory brzmią trochę inaczej, niektórym podobają się bardziej po angielsku, innym nie – jednak jest to świetna inicjatywa, która sprawia, że album ten jest naprawdę wyjątkowym przeżyciem. Równie pozytywny jest fakt, że Carolus Rex wyszedł w wielu wersjach. Można go kupić na CD, na LP(podwójnym przeźroczystym lub niebiesko-żółtym w wersji szwedzkiej) oraz w specjalnej edycji(1000 sztuk, która zawierała 2 płyty CD z wersją zarówno angielską, jak i szwedzką).
Album ten jest najwybitniejszym osiągnięciem szwedzkiej grupy Sabaton. Jest świetny, epicki, podniosły, znakomicie przemyślany i zrobiony. Każda piosenka jest co najmniej dobra, brak tu przypadkowych zapychaczy, które sztucznie wydłużają czas płyty, a do niektórych kawałków wracałem już z tysiąc razy. Oczywiście jest to power-metal i nie każdego musi to przekonywać, na dodatek obiektywnie nie jest to muzyka najwyższych lotów, ale gwarantuję, że ci z Was, którzy nie muszą mieć muzycznego kija w dupie będą się bawić znakomicie. Ja się bawiłem.
PS. Drobny błąd się wkradł. Imperium Szwedzkie przestało być potęgą w wieku XVIII(od 1721), a nie w XVII - jak napisałem. Dziękuję MaKaB-owi za zwrócenie uwagi.