Prawdziwe życie jest pod blokiem, na ławce z piwem, a znajomości zawierane lub podtrzymywane w sieci to fikcja. Gry wideo to strata czasu, esport to nie sport, a dziewczyny publikujące swoje zdjęcia w sieci to idiotki. Taki sympatyczny obraz przedstawia nowa polska kampania społeczna, nosząca chwytliwy tytuł „Wyloguj się”.
Polskie produkcje osiągają zasłużone sukcesy ma światowych rynkach, o czym coraz częściej się mówi. Gry przestały być już w kraju kojarzone z prymitywną, niebezpieczną zabawką dla dzieci i sięga po nie coraz więcej ludzi dorosłych, pracujących i posiadających rodziny. Mimo to, raz po raz pojawiają się w mediach różnorakie „kwiatki” podchodzące do tematu w stylu niezmienionym od pierwszej połowy lat 90., gdy załamywano ręce nad młodymi grającymi w „Dooma”.
11 minutowy film „Wyloguj się” przedstawia dwoje młodych ludzi uzależnionych od Internetu. Oczywiście w najbardziej stereotypowy sposób, z ciemnym zapuszczonym brudem pokojem i kadrami żywcem wyjętymi z „Sali Samobójców”. W rolę narratora wcielił się znany w środowisku hip-hopowym raper Sokół (nie moja muzyka, więc musiałem to sprawdzić u wujka Google), który dramatycznym głosem przytacza raz po raz wstrząsające informacje na temat życia polskiej młodzieży, takie jak np. że „ponad 80% 15 i 16-latków korzysta z Internetu codziennie dla własnej przyjemności, a nie po to by znaleźć tam jakieś informacje”.
W filmiku pojawia również kilka innych równie interesujących myśli, które czasem zaprzeczają nawet same sobie. „Żeby kogoś poderwać, dobrze mu zaimponować, mieć pasję (…) czy siedzenie godzinami w sieci może kogoś kręcić?” pyta Sokół i kontynuuje „jak może imponować coś, co robią wszyscy?”. Na ekranie widzimy skaterów jeżdżących po ulicy i dziewczyny siedzące na krawężniku. Czemu skoro mowa o pasji i imponowaniu ludziom, twórcy filmu nie pokusili się o pokazanie sportowców bijących rekordy, czy artystów tworzących różne fajne rzeczy? Czy faktycznie siedzenie na krawężniku jest lepsze od spędzania czasu w sieci, nie licząc oczywiście korzyści z przebywania na zewnątrz i zażywania słońca oraz zdrowego, świeżego(?) powietrza.
„W rzeczywistości nie masz kilku żyć, nie zdobędziesz kodów na nieśmiertelność, a w prawdziwym sporcie liczą się umiejętności”. Czy w grach wideo nie liczą się umiejętności? Zdaniem autorów filmu nie. Zapytam zatem, czy w szachach – które są dyscypliną olimpijską – liczą się umiejętności? Tak? Czy jeśli będę cały czas grać w szachy w domu, będę mógł komuś zaimponować? A co jeśli będę ćwiczyć granie w szachy na komputerze? Czy wychodzi wówczas na to, że nie uprawiam prawdziwego sportu? A może jednak ludzie, którzy grają w „Starcrafta” czy „League of Legends” za pieniądze, jeżdżą po świecie i mają dziesiątki tysięcy fanów są sportowcami? Mam przeczucie, że problemu z imponowaniem innym też nie mają…
Rozumiem jaki jest zamysł tej akcji i nie neguję tego, że problem uzależnienia od sieci (a szerzej, uzależnienia od informacji) istnieje i zapewne w miarę rozwoju technologicznego będzie się na swój sposób powiększać. Wątpię jednak, by tak stereotypowe nagranie cokolwiek zmieniło. Do kogo ma trafić? Do ludzi uzależnionych od Internetu, ich rodzin, znajomych? Dlaczego na koniec filmu, gdy bohaterowie „wylosowują się” i wychodzą na zewnątrz, akcja umiejscowiona jest w smutnym, szarym przygnębiającym blokowisku? Czemu nie pokazano zieleni, tylko codzienną polską postkomunistyczną szarość, od której faktycznie, niejeden zapewne ucieka w bardziej kolorowy świat sieci?
Stereotypowe podejście materiału również mu nie pomaga. Większość moich znajomych to gracze. Gry niejednokrotnie były dla mnie okazją do wychodzenia, a nie do siedzenia w domu. Podobnie znajomości, z ludźmi z całej polski. To wszystko, co próbuje nam pokazać akcja „Wyloguj się” nie trzyma się po prostu kupy. Jak mawia Max Kolonko – „to się nie dodaje”. Czy jeśli film adresowany jest też do tych uzależnionych, nie lepiej byłoby zaangażować osobowości internetowe? Blogerów, Youtuberów których młodzież – także uzależniona – ogląda w sieci codziennie.
Znowu ktoś musiał zarobić, bo cała akcja nie jest na pewno robiona non profit. I znowu wyszło jak zawsze. Ale grunt, że „hajs się zgadza” prawda? Wiecie co jest jednak najzabawaniejsze? Na końcu filmiku jest zachęta do odwiedzenia strony WWW akcji i polubienia jej fanpage'a na Facebooku. Odłączajmy się od netu, siedząc w necie. :)