Po burzy wywołanej przez ostatni opublikowany odcinek serii Ob-La-Di, Ob-La-Da zadałem Wam, czytelnikom, pytanie - czy chcecie, by seria ta była kontynuowana czy też nie. Okazało się(ku mojemu zdumieniu), że chcecie - i to w dodatku bardzo. Mnie Wasza decyzja niezwykle cieszy, dlatego z nową energią i mocą zapraszam na tryumfalny powrót serii, w której zajmuje się bezsensowną stroną muzyki. Tym razem coś, co aż samo się prosi o komentarz, ew. jebnięcie w ryj „bohaterów” sytuacji – przedstawiam zespół One Direction i ich teorię, iż pod pewnymi względami są więksi niż Beatlesi.
1D od pewnego czasu jest zespołem hiper-popularnym w niektórych kręgach i chyba równie znienawidzony w innych. Bo, bądźmy poważni, ich muzyka jest naprawdę, naprawdę słaba. I nie chodzi mi o to, że swoją popularność zbili na coverach(bo od coverów zaczynało wiele wielkich zespołów), tylko że nawet te covery są biedne i słabe. Nic to – każdy słucha czego chce przecież, a ja nie mam potrzeby wisieć maniakalnie na One Direction i hejtować ich co sekundę. Są jednak takie dni, gdzie człowiekowi otwiera się krakowska maczeta w kieszeni, a w ludzkim mózgu dochodzi do krytycznego błędu.
Okazuje się, że wokalista 1D – Harry Styles(to ten „najprzystojniejszy” wg. znawców tematu) – uważa, że jego zespół jest popularniejszy niż Beatlesi 50 lat wcześniej. Co więcej nie przyrównał on 1D do Beatlesów(jak powinno być), lecz odwrotnie – przyrównał Beatlesów do swojego zespołu. Sława ewidentnie zniszczyła mu mózg, który zaczął wymyślać przeróżne dziwne rzeczy.
Trzeba mu oddać jednak, iż zaznaczył, że 1D muzycznie odstaje mocno od Czwórki z Liverpoolu. Trzymajmy się tego i miejmy nadzieję, że za jakiś czas żaden z tych pseudo-muzyków nie wypali czegoś takiego. A jak wypali, to zawsze można odpalić sobie to: http://www.youtube.com/watch?v=gRtAO-nffz0
PS. Dziękuję bardzo Krzyśkowi K. za info z tym :)