Gdy nie ma w co grać, a ma się jednak ochotę uratować świat czy stworzyć jakiś jego odpowiednik na zasadach wykreowanych w naszej wyobraźni, przemierza się sieć w poszukiwaniu nowego punktu zaczepienia. Krąży się po Internecie z nadzieją, że naszym oczom ukaże się zbawczy widok – zapowiedź bądź wzmianka o nowej produkcji, która być może będzie w stanie wciągnąć nas i odpowiednio zagospodarować przeznaczony na granie czas. Mi w ten sposób udało się jakiś porządny czas temu natrafić na grę, która ma być nowym spojrzeniem na kultową serię Sim City.
Citybound to niezależna produkcja, której efektem ma być coś aspirującego do miana lepszej wersji Sim City – gry, która według mnie wykreowała na przestrzeni lat rozumienie ekonomicznej gry strategicznej o budowie własnej metropolii. Podejście jest podobne do tego, które zastosował twórca gry Banished – stworzyć coś na wzór gry, która już istnieje, ale zaopatrzyć ją w funkcjonalności, której pierwowzorowi ewidentnie brakowało, a brak ten dało się bezsprzecznie odczuć. W tym wypadku mowa o realizacji bardziej elastycznego podejścia do tworzenia własnego miasta na wygenerowanym obaszarze. Do naszych rąk trafić ma bowiem zestaw prostych narzędzi , z pomocą których będziemy mogli od podstaw wytyczyć fundamenty nowopowstałej mieściny, której celem będzie przeobrażenie się w pełnoprawne miasto.
Całość realizowana jest z zamysłem uruchomienia tego na przeglądarce w trybie offline. Brzmi to dość dziwnie i niedorzecznie, ale można w uproszczeniu przyjąć, że przeglądarka będzie niejako środowiskiem/oprawą dla samej gry, do której dostęp będzie niezależny od dostępu do sieci. Wszystkiemu towarzyszy bardzo ascetyczna jak na ten moment oprawa. Na chwilę obecną widać jedynie lekko rysunkową, bajkową oprawę bogatą w proste linie tworzące wielościany.
Za projektem stoi parę postulatów, których spełnienie ma być gwarantem samej jakości gry. Są to:
- wspomniany wyżej tryb offline single-player,
- symulacja jednego, dużego regionu jednocześnie (a nie, jak w Sim City, pojedynczych regionów łączonych ze sobą),
- gra ma być wymagająca i nie opierać się na DLC,
- wersje alfa i beta dostępne będą po obniżonych cenach,
- gra od początku nastawiona będzie na wszelkiego rodzaju modding.
Autor zapewnia, że plan obfituje w różnego rodzaju funkcjonalności, które sprawią, że granie w Citybound będzie sprawiać przyjemność, a podczas samej rozgrywki odczujemy obecność tych funkcji, których dotychczas nie można było uświadczyć w tego typu grach. Brzmi jak wyborcza obietnica, ale na obecnym etapie prac można tylko wyrazić wiarę w to, że obiecanki zostaną spełnione, a gra faktycznie okaże się tytułem zdolnym zająć nam więcej czasu niż tylko 40 minut. Na oficjalnej stronie można przeczytać, że każdy z elementów zostanie solidnie rozbudowany, a cały region, nad którym przyjdzie nam pracować, będzie jednocześnie symulować wszystkie aspekty życia w takim mieście, co zapewne przełoży się na skomplikowanie w zarządzaniu i planowaniu oraz na poziom trudności samej gry.
Lubię projekty ambitne. Banished było, a nawet nadal jest, takiego typu misją, za którą stoją pobudki bardziej wyniosłe, aniżeli tylko zdarcie kasy z klientów za niedopracowaną wersję alfa, która prawdopodobnie nigdy nawet nie przeobrazi się w pełną grę w takiej formie, w jakiej jej byt obiecywano. Citybound wydaje się mieć podobny charakter. Ot, znalazła się osoba posiadająca odpowiednie umiejętności, która ma w zamiarze wykreować coś, czego dotychczas sama nie mogła na rynku gier znaleźć, a jak dobrze wiemy, gracze sami najlepiej przecież wiedzą czego im dotychczas brakowało. Wierzę więc, że Citybound skończy na czymś więcej, aniżeli na poziomie kwadratowej, ascetycznej, przeglądarkowej gry.