Top Gun 2 Jerry Bruckheimer i superprodukcja o Special Forces - DM - 2 kwietnia 2014

Top Gun 2, Jerry Bruckheimer i superprodukcja o Special Forces

źródło: http://www.kitschagogo.com

"Top Gun" - jeden z największych filmowych hitów, nigdy nie doczekał się kontynuacji. W udzielonym niedawno wywiadzie z okazji wydania książki: "Jerry Bruckheimer: When Lightning Strikes", producent i specjalista od robienia filmów uwielbianych przez publiczność rzuca trochę światła na to, w jakim obecnie stadium są prace nad "Top Gun 2" oraz wspomina o nowym projekcie, opowiadającym o Siłach Specjalnych US Army i wojnie w Afganistanie!

"Watch the birdie" © Paramount

Film o pilotach amerykańskiej US Navy nie posiadał zbyt ambitnej fabuły, jednak dzięki rewelacyjnym zdjęciom lotniczym, świetnej ścieżce dźwiękowej i zapadającym w pamięć postaciom - zyskał uznanie widzów i do dziś utrzymuje się na szczytach najlepszych filmów akcji wszechczasów. Jerry Bruckheimer ma zresztą wyjątkowy talent do tworzenia takich kinowych przebojów, wystarczy wspomnieć: "Gliniarza z Beverly Hills", "Twierdzę", "Armaggedon", "Bad Boys", "60 sekund", "Piraci z Karaibów" i wiele, wiele innych.

Warto wspomnieć, że oscarową piosenkę z filmu: "Take my breath away" - skomponował znany dziś wszystkim z nazwiska dzięki albumowi Daft Punk - Giorgio Moroder.
YT link

Przez ostatnie lata było trochę plotek na temat "Top Gun 2". Film miał skupić się tym razem na kobiecie - pilocie, niezbyt pokornej studentce szkoły "Top Gun", a Tom Cruise miał grać rolę jej instruktora. Z tych planów nic nie wyszło i takiej historii na pewno nie zobaczymy. Jerry zdradza, że sequel filmu próbują zrobić od prawie trzydziestu lat, czyli plany istniały już w momencie największych sukcesów TG.

źródło: kateem.wordpress.com

Na początku sam Bruckheimer z Donem Simsponem (razem wyprodukowali większość hitów) próbowali coś stworzyć, ale im nie wychodziło. Później dozór nad drugą częścią przejął Tom Cruise, ale również nie wyszło z tego nic interesującego. Wreszcie sprawą zajął się reżyser "Top Gun" (i wielu innych przebojów duetu Simpson/Bruckheimer) - Tony Scott. W końcu całość zaczęła nabierać kształtów.


Scenariusz był gotowy i zaakceptowany, Paramount dało zielone światło, cała trójka (Bruckheimer/Scott/Cruise) była nawet z wizytą w szkole "Top Gun", która od 1996 roku mieści się w Fallon, w stanie Nevada (przeniosła się tam z Miramar - Kalifornii), rozmawiali z pilotami, oglądali miejsca ewentualnych zdjęć. Przedstawiciel Lockheed Martin potwierdzał, że w filmie wezmą udział rozpoczynające służbę w siłach powietrznych - supernowoczesne samoloty F-35 Lightning II. "Top Gun 2" miało mieć swoją premierę w 2014 roku, niestety - samobójstwo Tony'ego Scotta w sierpniu 2012 roku zatrzymało wszelkie prace nad produkcją.

F-35 nie będą już tak urocze jak F-14 Tomcat źródło: defence24.pl

Wspominając Scotta, Jerry przytacza ciekawostkę z planu "Top Gun". Podczas kręcenia scen na lotniskowcu USS Enterprise, Scottowi nie pasowało światło - okręt względem słońca płynął w kierunku niekorzystnym dla  oświetlenia zdjęć. Tony poszedł więc na mostek, do jakiegoś admirała floty na Pacyfiku i powiedział, że lotniskowiec musi się inaczej ustawić, bo tak się nie da kręcić. Admirał się zaśmiał i stwierdził, że to wykluczone. Nie będzie obracał USS Enterprise w tą i z powrotem, bo to kosztuje majątek. Scott na to zapytał: "Ile dokładnie kosztuje skręcenie lotniskowcem?" - "Dziesięć tysięcy dolarów!" Wtedy Tony wyjął swoją prywatną książeczkę czekową, wypisał czek na 10 000 $ i kazał jednak obrócić okręt!

Jerry Bruckheimer cały czas bardzo chce zrobić ten film, i ma nadzieję, że w końcu się to uda. Na dzień dzisiejszy - projekt czeka jedynie na wolny czas w dość napiętym grafiku Toma Cruise'a i na decyzję Paramount o przekazaniu funduszy na budżet. Znamy też zarys scenariusza. "Top Gun 2" będzie opowiadał o zderzeniu dwóch koncepcji przyszłości sił powietrznych. Jedna z nich to oparcie ich na bezzałogowych samolotach - dronach, które dziś atakują cele naziemne, ale wkrótce mogą też być zdolne do walk powietrznych (w 2012 roku, po raz pierwszy US Air Force wyszkoliło więcej pilotów dronów, niż pilotów samolotów). Tom Cruise - ponownie jako Maverick - przekona wszystkich, że jednak człowiek w kokpicie jest niezastąpiony!

Dron operujący z lotniskowców
źródło: news.discovery.com


W przeciwieństwie do innych, dawnych bohaterów, którzy na powroty do swoich ról są już trochę za starzy (Ford jako Indiana Jones, Schwarzenegger jako Terminator), Tom Cruise jako pilot powinien wypaść teraz trochę bardziej wiarygodnie. Pamiętam jeden film dokumentalny na Discovery Channel, opowiadający o pilotach marynarki wojennej i prawdziwych asach lotnictwa - absolwentach programu "Top Gun". Wspominali, że żaden z nich nie jest dwudziestoletnim posiadaczem szybkiego motocykla. Większość ma około czterdziestki, łysinę i brzuszek, a do pracy jeździ pakownym kombi.

źródło: www.check-6.com


Czekając aż zdjęcia nad "Top Gun 2" w końcu się rozpoczną, na razie możemy zerknąć na mały trybut dla tego filmu i miły "easter egg" - oglądając w oryginale film Disneya: "Planes". Dwaj poboczni bohaterowie: myśliwce Bravo i Echo mówią tam głosami Vala Kilmera i Anthony'ego Edwardsa, czyli Iceman'a i Goose'a z Top Gun!

Iceman i Goose dzisiaj
źródło: www.disneypictures.net
Walka w F-14 w pierwszej, komputerowej odsłonie Top Gun
źródło: mobygames.com

Jak każdy hit, "Top Gun" doczekał się również gry komputerowej - i to nie jednej - żadna jednak nie zbliżyła się ani trochę do sukcesu czy popularności filmu. Pierwsza ukazała się już rok po premierze, ale rozczarowywała grafiką i gameplayem, nawet jak na tamte czasy. Ciut lepszy w tych aspektach był wydany dwa lata później sequel: The Second Mission. Całkiem niezłą grafikę VGA (wzorowaną na produktach Microprose) posiadał Top Gun: Danger Zone, wydany w 1991 roku.

Top Gun: Danger Zone - sceny jak od Microprose źródło: youtube.com

Następny był wydany dopiero w 1996 roku: Top Gun: Fire at will. Gra ukazała się w momencie, gdy deweloperzy upajali się objętością płyty CD i multimedialnymi dodatkami - w grze mieliśmy więc oryginalne wstawki z filmu oraz dokręcone specjalnie dla gry, muzykę z soundtracku oraz jednego z bohaterów: Jamesa Tolkana - Stingera,  jako dowódcę lotniskowca, przezwanego jednak w grze - Hondo (z nieznanych powodów). Tytuł był dość uproszczonym symulatorem, ale całkiem niezłym jak na grę lotniczą i adaptację filmu - można było tam odnaleźć trochę klimatu oryginału.

James Tolkan w "Fire at will", kokpit też niezły
źródło: youtube.com mobygames.com


Kompletną katastrofą w "great balls of fire" okazał się Top Gun: Hornet's Nest z 1998 roku, w którym ikoniczne Tomcaty zastąpiły F-18. Gra z klimatów Top Gun posiadała niestety tylko dwa słowa w tytule i logo na pudełku.
W Top Gun: Combat Zones z 2001 roku, było już widać zmierzanie gier lotniczych w stronę arcadową. Gra była typową strzelanką w stylu dzisiejszego HAWXa. W 2006 roku Top Gun ukazał się też na Nintendo DS.

Combat zones - koniec ery kokpitów i przystępnych symulatorów
źródło: softonic.com
Hard Lock - coś jak Combat Zones, ale z ładniejszą grafiką źródło: dreamscity.net

Najnowszą odsłoną jest Top Gun: Hard Lock. Tytuł z 2012 roku nadal kontynuuje tradycje typowo zręcznościowych strzelanin, z oryginałem łączy ją logo Top Gun, licencjonowana ścieżka dźwiękowa i filmowo poprowadzona fabuła. Jeśli ktoś ceni sobie bardziej klimaty realistycznych zadań myśliwca F-14 - zostaje mu Fleet Defender od Microprose.

Tak poza tematem "Top Gun" - Jerry Bruckheimer jest również producentem drugiego filmu, który widziałem podobną ilość razy (ponad sto na pewno :)) - "Black Hawk Down - Helikopter w ogniu". Na pytanie: „czy jest jakiś film, który Jerry bardzo pragnie zrobić, a jeszcze nie miał okazji” - odpowiedział, że jest około czterdziestu takich filmów, ale albo ich budżet byłby astronomiczny, albo są niedrogie - ale studia filmowe nie chcą zabierać się za dany temat. Jednym z takich przykładów „niechcianym na dziś” jest "Horse Soldiers". Bruckheimer ma prawa do ekranizacji tej powieści i od kilku lat bezskutecznie stara się ją zrealizować.

źródło: outsidethebeltway.com

"Horse Soldiers" opowiada o wydarzeniach z 2001 roku. Zaraz po wrześniowym zamachu na WTC - w październiku do Afganistanu wyruszła Piąta Grupa Sił Specjalnych US Army (5th SFGA), razem z operatorami OGA (żołnierze CIA). Jeszcze przed oficjalną inwazją, nawiązali kontakt z lokalną organizacją: Sojuszem Północnym, składającym się z różnych ugrupowań afgańskich, które najpierw walczyły z Pasztunami, a potem z talibami. Operatorzy Special Forces, bez mundurów, w lokalnych strojach, z długimi brodami - zostali przyjęci przez Sojusz Północny jako sprzymierzeńcy i razem rozpoczęli ofensywę przeciw talibom w listopadzie 2001, zdobywając miasto i bazę lotnicza Mazar-i-Sharif. Afgańscy bojownicy Sojuszu nie wiele różnili się od obrazu, jaki widzimy w Rambo III. Ubodzy wieśniacy, ze starymi AK-47, pędzili do ataku przeciw talibom konno!

Operatorzy 5th Special Forces Group (Airborne) na koniach Sojuszu Północnego

Aby dotrzymać im kroku, żołnierze z 5th SFGA również musieli dosiąść koni (na siodle ze szmaty, konie z gatunku nie większych od osła, większość z operatorów nigdy nie jeździła konno). W XXI wieku, uzbrojeni w nowoczesne M4 SOPMOD, GPSy i wskaźniki laserowe, pod dowództwem generała Dostuma - ruszali do ataku na rumakach, tak samo jak dziewiętnastowieczna kawaleria podczas wojny secesyjnej!
To oczywiście te bardziej epickie sceny z książki. Sporo ich działań polegała na oświetlaniu celów laserem SOFLAM, które były następnie bombardowane z powietrza, i zjednywaniu sobie lokalnej ludności. Książka ma ponad 800 stron i świetne recenzje - zaczynam czytać, więc spodziewajcie się kolejnej historii "... w Afganistanie" szybciej niż ekranizacji! Sytuacja z tą powieścią odnosi się też do rynku gier. Myślę, że w najbliższych latach nie ukaże się żaden FPS, bazujący na współczesnym, realnym konflikcie.

Czas w końcu na mały akcent "stylusem"! W artykule przewija się temat lotnictwa i sił specjalnych - kiedyś popełniłem mały obrazek na fali wspomnianego filmu "Planes". Tak wyglądałby pewnie AC-130 Spectre Gunship Disney Planes - może kiedyś będzie bohaterem któreś części! :)

DM
2 kwietnia 2014 - 18:45