Arr arr! - czyli rumem zakrapiana lista gier pirackich - Pilar - 12 maja 2014

Arr, arr! - czyli rumem zakrapiana lista gier pirackich

Niektórzy mają to szczęście, że wakacje przywitały ich już teraz, reszta zaś musi na swoje wymarzone wolne poczekać jeszcze kilka(naście) tygodni. Nie znaczy to jednak, że nie możemy się już teraz oddać słodkim majakom, przedstawiającym słońce prażące powierzchnie złocistych plaż, skąpo ubrane kobiety, palmy i szklanki, w których co wieczór mieszać będzie się rum z colą. No dobra, codzienne natężenie alkoholowej fiesty skończyłoby się źle dla naszego zdrowia, ale i portfela, nie lepiej więc przysiąść pod parasolem wbitym w piasek, z torby wyciągnąć laptopa przystrojonego piracką banderą i oddać się błogiej rozgrywce?

Aby osiągnąć wakacyjną nirwanę należałoby chyba wyznaczyć półśrodek między wirtualnymi hulankami, jak i tymi rzeczywistymi, a odwołując się do publicystyki kolegi po fachu Pirasa, który pisał o wpływie panującej na zewnątrz atmosfery wobec gier, jakie wybieramy – na lato najlepszą opcją byłyby więc pirackie przygody. Całe szczęście, że mamy takich sporo.

http://muve.pl

#RISEN 2: MROCZNE WODY

Oj, zdziwili się fani mrocznego Risena, jak i samego Gothica, kiedy to Piranha Bytes postanowiła w roku 2012 zabrać ich na niczym wyjętą z pirackich opowiadań wyspę Puerto Sacarico. Ciemne lochy zastąpiono jasnym wybrzeżem, kraby zmieniły brutalnych orków, a zamiast epickich bohaterów dostaliśmy niepoważne moczymordy. Zwęziły się nieco oddane w nasze ręce (czy bardziej nogi) tereny, przez które nie musimy już krążyć w poszukiwaniach powierzonego nam zadania, na plus oceniano również rozwiązania, dotykające rozwoju postaci (wciąż bezimiennej). Klimat korsarskiego żywota udało się zaś Niemcom przedstawić znakomicie, gracze narzekali jednak na wiele innych, podstawowych dla gatunku cRPG, mechanizmów.  Szczególnie oberwało się systemowi walki za pomocą broni białej, bo ta głównie w czasie pojedynków z potworami potrafiła wydobyć z nas przekleństwa, o których nie słyszeli nawet Czarnobrody czy William Kidd. Koniec końców, udało się jednak stworzyć średnią grę i dobrego Gothica, ale przede wszystkim – wykreować ciekawy, piracki świat.

http://gamespot.com

#SID MEIER’S PIRATES!

Jeden z pierwszych tytułów, na którego kupno, jako szkrab z okazjonalnymi banknotami przy duszy, postanowiłem się zdecydować i bawiłem się przy nim przednio. Został on wypuszczony przez jednego z moich ulubionych twórców – Firaxis Games – w roku 2004, a zadania, jakie stanęły przed nami były kwintesencją żywotu morskiego rozbójnika. Prowadziliśmy więc swoją flotę, podczas czego musieliśmy zważać na warunki pogodowe oraz nieprzyjazny do nas stosunek innych drapieżników, ale także dokonywaliśmy abordażu, walczyliśmy na szpady, łupiliśmy miasta lub podstępem wyrywaliśmy z nich naszych przyjaciół, poszukiwaliśmy skarbów i w końcu, jak na dobrego opryszka przystało, dobieraliśmy się do zapięć w sukienkach pięknych pań. Nie był to jednak pierwszy raz, kiedy pojawiła się gra pod takim tytułem, albowiem twór sprzed dziesięciu lat jest jednocześnie remakiem tego sprzed dwudziestu siedmiu! Nakłanianie Was do zakupu produktu, który przez dekadę zestarzał się znacznie byłoby mijaniem się z celem, ale tylko jeżeli mówimy o wersji pecetowej, bo ze wspaniałą inicjatywą wyszli developerzy, wypuszczając Pirates! kilka lat temu na iOSach.

http://blogspot.com/

#(LEGO)PIRACI Z KARAIBÓW

To już dosyć globalne pojęcie, bo gier opartych na słynnej marce pojawiło się więcej niż jedna, zacznijmy więc od tej wydanej przez Bethesdę w roku 2003, a za tworzenie której odpowiedzialni byli ludzie z firmy Akella, którzy w przyszłości – nic dziwnego – nie zabłysną raczej wyprodukowaniem czegoś rewolucyjnego, ale wcześniej to oni wyznaczali trendy w pirackim, elektronicznym świecie, publikując Sea Dogs czy Age of Sail. Nakreślając opis działań, jakie przychodzi nam podjąć w Pirates of the Caribbean, mógłbym wymienić większość aktywności z poprzedniego numeru na tej liście, dodajmy jednak zarysowanie fabularne rodem z filmów i uzyskamy obraz gry raczej przeciętnej, dalekiej od rozrywki, jaką na innym ekranie potrafi dostarczać Jack Sparrow.

Za jakościowo podobną świat uznał noszące taki sam tytuł, ale z przedrostkiem „LEGO”, dzieło studia Traveller’s Tales znanego z... gier z serii LEGO, które zostało wypuszczone w świat dokładnie trzy lata temu. Tym razem postarano się jednak, by dokładnie przenieść postaci nakreślone przez dotychczas wydane cztery filmy z serii, nie zabrakło więc oczywiście wygadanego amatora trunku nadmienionego na początku artykułu i jego równie barwnych kompanów. Rozgrywka tutaj jest nastawiona na aspekty zręcznościowe i platformowe, co jest rozwiązaniem typowym dla klockowych gier.

Do cyklu "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" zalicza się zapowiedziana kilka lat temu Armada of the Damned, również mająca być wydana na licencji kinowego hitu. Na gatunek, jakim swoją grę mieli zamiar obdarzyć twórcy z Propaganda Games, wybrano Action RPG z naciskiem położonym na wybory moralne, rozwój postaci i przemierzanie nadmorskiego świata. Pierwsze screeny napawały nadzieją na produkcję godną filmowego pierwowzoru, szkoda jednak, że to uczucie zgasło równie szybko co lont pokładowej armaty. Od wielu lat cisza na morzu, nikt zdaje się nie mieć chęci, aby przejąć piracką schedę od producentów Turoka.  

http://gikz.pl

#MONKEY ISLAND

A Guybrusha Threepwooda to kojarzycie? Pewnie, że tak, to przecież wiedza tak elementarna jak rozpoznawania Duke’a, Snake’a czy Lary Croft. Bohater serii Monkey Island swoje losy kieruje przecież właśnie wgłąb pirackich klimatów i mimo tego, że pokazane są one w raczej żartobliwej formie – dlaczego miałby on nie stanąć w jednym szeregu ze Sparrowem czy Bezimiennym? Czasy mojego obcowania z tą serią są owiane mgłą równie gęstą, co ta występująca na oceanach w siedemnastym wieku, pozwalająca wierzyć żeglarzom, że przecież żadne niebezpieczeństwo przed nimi nie czyha i są bezpieczni. Prowadzi mnie to do jasnego wniosku, że chyba należałoby zrobić sobie solidną powtórkę, mimo tego, że z przygodówkami mi nie po drodze. Monkey Island nie jest i nie było dla mnie jednak zwyczajnym przedstawicielem tego gatunku, na wakacje więc Steamowi koledzy będą widzieć mnie drepczącego przez ostatnie wydania Telltale Games spod tego szyldu.    

http://giga.de

#ASSASSIN’S CREED: BLACK FLAG

Szczera nienawiść wobec mnożących się, utrudniających rozgrywkę i poruszanie się między swoimi grami z biblioteczki, platform dystrybucji cyfrowej wymaganych do zabawy, niejednokrotnie zmuszała mnie do odstawienia planów na granie choćby w Ubisoftowe tytuły na dalszy plan. Teraz jednak – nie odpuszczę, niechaj wpadnie mi w oko jakaś atrakcyjne obniżka, a niechybnie wyląduję na statku z Edwardem Kenway’em. A ten to ponoć rozrywkowy gość, bo i rozbujać za pomocą kordelasa spragnionych wrażeń piratów potrafi (choć ci dalej ustawiają się do niego w kolejce), spenetrować nadmorskie wysepki też ma w zwyczaju, a i zanucić jakieś szanty udaje mu się całkiem nieźle. Można by rzec – człowiek renesansu, ale nim był przecież Ezio Auditore da Firenze, na którym zresztą zakończyłem swoją przygodę z serią. Ze zgromadzonych tutaj tytułów, pod względem uznania zdobytego w oczach recenzentów, w szranki może z Black Flagiem stawać jedynie numer dwa. Ubi utrzymuje stały, solidny poziom w tworzeniu kolejnych (moim zdaniem – zbyt częstych) odsłon swojej najbardziej rozpoznawalnej serii, nie ma więc corocznego drżenia o jakość ACków i nie inaczej jest tym razem.

Pamięć jest rzeczą równie niestabilną co drewniana noga u morskiego grabieżcy, szkoda jednak, że nie da się jej zastąpić jakimś substytutem, który pozwalałby mi na wymienienie wszystkich tytułów z pirackimi motywami, bo tych jest przecież nie tak mało. Wierzę jednak, że poradzicie sobie z tym zadaniem nawet lepiej niż ja i pomożecie mi kompletować tę listę, ale uważam, że jeżeli ktoś uprze się spędzić całe wakacje przed komputerem, a jego ekran ma przez ten czas przedstawiać wyłącznie bandyckie galeony – wyżej wymienione tytuły spełnią wszystkie oczekiwania i spokojnie wystarczą na ten słoneczny (miejmy nadzieję) czas. Pamiętajcie więc, by zabarwić swoją letnią biblioteczkę jakąś trupią czaszką, byle nie pobraną z Pirate Bay’a :). Ahoj!

Pilar
12 maja 2014 - 20:02