Omaha Beach jest niewątpliwie najbardziej kojarzonym miejscem z hasłem D-Day - głównie dzięki filmowej wizji Stevena Spielberga, która realistycznie odtworzyła tamte momenty. Spielberg oczywiście korzystał z opowieści weteranów, ale scena wygląda tak, a nie inaczej - głównie dzięki paru zdjęciom, które szczególnie go zainspirowały. 6 czerwca, żołnierzom szturmującym plażę towarzyszył słynny fotograf wojenny, uwieczniający te dramatyczne chwile na kilku rolkach filmu. Niestety - możemy zobaczyć tylko kilka z nich...
Robert Capa - słynny węgierski fotograf, zasłynął z dokumentowania konfliktów wojennych swoich czasów. Od wojny domowej w Hiszpanii, po wojnę arabsko - izraelską. Drugą wojnę światową fotografował od 1943 roku, a zdjęcia z inwazji na plażę Omaha i ich los, zapewniły mu szczególną sławę i miejsce w historii.
"Jeśli twoje zdjęcia nie są dość dobre, to znaczy, że nie podszedłeś wystarczająco blisko" - te słowa przypisuje się właśnie Robertowi Capa. Na Omaha Beach - Capa nie mógł być już bliżej. Przypomnijmy sobie scenę "Szeregowca Ryana", żołnierzy stłoczonych w łodziach desantowych, wystawionych praktycznie na odstrzał, pod silny ogień z MG42.
Fotograf był na jednej z takich łodzi, ramię w ramię z żołnierzami, nie po to by walczyć - po to by robić zdjęcia. Robert Capa wylądował na plaży podczas drugiej fali szturmującej brzeg, razem 16 Regimentem 1 Dywizji Piechoty.
Uzbrojony w dwa aparaty fotograficzne, zrobił 106 zdjęć żołnierzy, którzy pod ostrzałem rozpaczliwie starali się dotrzeć na brzeg, lub znaleźć osłonę za czymkolwiek na plaży. Dramatyzm tych chwil widać doskonale na zdjęciach - dynamicznych, nieostrych, "poruszonych", robionych w ruchu, bez dbania o ustawienia, kadr itd. Różnica pomiędzy tymi zdjęciami, a fotografiami zrobionymi już po zdobyciu plaży, czy przed dotarciem w zasięg ognia nieprzyjaciela, jest aż nadto widoczna.
Robert Capa jakimś cudem przeżył te kilka godzin na plaży Omaha. Następny cud, to że jego sprzęt i filmy przetrwały desant, piach, wodę morską i później powrót na barkę i jeden z okrętów. Filmy wysłano do Londynu, gdzie miały być szybko wywołane i przesłane do magazynu "Life". Niestety - asystent wywołujący negatywy, z pośpiechu, ekscytacji, podniecenia - nastawił zbyt wysoką temperaturę suszenia - negatywy stopiły się...
Rolki z prawie setką zdjęć zostały wyrzucone następnego dnia na śmietnik.
Nie ma żadnej innej dokumentacji fotograficznej ze zdobywania plaż tego dnia, nie było nikogo, kto był tak blisko podczas akcji i uwieczniałby to na taśmie. Ze 106 zdjęć - nieporadną obróbkę przetrwało 11 sztuk - zwane dziś "The Magnificent Eleven" - "Jedenaście wspaniałych". Oto te zdjęcia:
(Wiem, że jest ich 10 a nie 11, ale tyle znalazłem w różnych galeriach i źródłach)
Ostatnie zdjęcie wzbudzało trochę kontrowersji, ze względu na próby przypisania tożsamości do uwiecznionego żołnierza.
Inne znane zdjęcia z Omaha, już nie autorstwa Capy