Niekwestionowane zalety Spotify - Piras - 2 lipca 2014

Niekwestionowane zalety Spotify

Czy istnieją ludzie nie lubiący słuchać muzyki? Wydaje mi się, że nie. Różnorodność stylów, dźwięków, rytmów sprawia, że każdy - nawet najbardziej wybredny jest w stanie zaspokoić swoje wewnętrzne pragnienia rytmiczne. Ja z kolei zawsze stroniłem od Winampa, Aimpa, wszelkich playerów, radia stacjonarnego, czy internetowego. Nie lubiłem muzyki? Przeciwnie.

Jestem typem człowieka, dla którego muzyka odgrywa bardzo istotny element życia. Kilka dźwięków potrafi zbudować niesamowity nastrój, pozwala niewyobrażalnie się odprężyć bądź skupić, a nawet motywować do realizowania jakichkolwiek narzuconych sobie celów. Jestem jednak wbrew pozorom również tym gościem, który nie ma sprecyzowanego gustu muzycznego i słucha wszystkiego co wpadnie mu do ucha i brzmi przyjemnie oraz pozytywnie. Nie lubię również stałej playlisty – dwa tygodnie z jednym pakietem muzycznym potrafi niewyobrażalnie mnie męczyć. Dlatego też zresztą od zarania dziejów nie korzystałem z wszelkich programów ułatwiających organizować i odtwarzać muzykę – nawet wtedy, gdy były one w okresie swojej świetności. Nie pasował mi niepotrzebny wachlarz opcji, zbędna mi była biblioteka lokalnych utworów. Jeszcze gorsze wspomnienia mam z radiami internetowymi, które zdawałoby się bardziej zaspokoiłyby moją zmienność. Wchodząc jednak w konkretną kategorię muzyczną, nie mam wpływu na listę odtwarzanych utworów, ale też sama kategoria może przedstawiać nieco inny styl, niż bym oczekiwał. Jak kawałek mi się spodobał zapisywałem go sobie, ale gdy nie było przedstawionej historii utworów, a ja miałem ważniejsze rzeczy na głowie, przepadał.

Od dłuższego czasu w tle z wieży leci stacja radiowa, którą i tak wybrałem względem najbardziej uniwersalnych moich preferencji. Mimo to i tak nie jest w stanie zaspokoić mnie ciekawymi utworami i -jak w przypadku innych stacji- przez cholernie długi czas królują tu jedne i te same kawałki. Nie ma na to wpływu.

W czym więc leży problem? Chodzi właśnie o ograniczoną interakcję i brak globalnej skali. Dlatego też to właśnie Spotify rozkłada wszelkie inne formy słuchania muzyki. Szereg dostępnych tu funkcji jest bardzo duży, ale najistotniejszą rolę odgrywa właśnie niepohamowana ilość utworów oraz oddanie władzy w nasze ręce. To cudowne, że zamiast latać po stronach poświęconych tej tematyce czy wszelkich „jutubowskich” Vevo - w celu zaznajomienia się z topowymi hitami, bądź listą największych nowych niespodzianek muzycznych, mogę otworzyć inną zakładkę i spojrzeć w różnych kategoriach na najczęściej odtwarzane utwory i playlisty. Jeszcze cudowniejsze jest to, iż wykonując podobnie luźną czynność mogę dodać konkretne utwory do playlisty, bądź ot tak sporządzić nową. Genialna jest również możliwość odtworzenia na podstawie katalogu lub samego utworu – radia z kawałkami o podobnym stylu, które nie wiem jak to możliwe, ale mimo innego gatunku,  szalenie pasują pod względem nastroju do tego pierwotnego kawałka.

Kocham zakładkę “Przeglądaj”. Głównie ze względu oferowane tam kategorie i wcale nie chodzi tutaj o zbiór gatunków muzycznych, a raczej faktyczny zbiór utworów odpowiednich do wykonywania pewnych czynności, do nastroju i nie tylko. „Na wakacje”, „Na podróż”, „Do ćwiczeń”,  „Nastrojowa” – to tylko część z tych uprzyjemniających mi ostatnio życie. Imponuje ogrom i niesamowita różnorodność, bowiem odpalając właśnie zakładkę z konkretnym przeznaczeniem muzyki, otwiera nam się ogromna lista playlist wypełniona po brzegi coraz to ciekawszymi tytułami.

Używanie tej aplikacji jest niesamowicie przyjemne głównie ze względu na fakt wykorzystywania na bieżąco naszych preferencji. Kiedy często słuchamy kawałków, które brzmią właśnie wakacyjnie, aktywnie i jedocześnie rozluźniająco, wchodząc w zakładkę radio – oferowane są stacje o podobnym stylu, a w „odkrywaj” proponowane albumy wykonawców tworzących podobne utwory. Podczas posługiwania się aplikacją ciągle mamy wrażenie, że ktoś nas obserwuje i podlizuje się robiąc wszystko, byśmy czuli się jak najlepiej. Tak też jest. Wygoda połączona z ogromem możliwości i jeszcze większą biblioteką utworów wręcz czaruje.  

 Przypadł mi do gustu również system udostępniania. Sama standardowo uruchamiająca się opcja publikowania postów aktualnie odtwarzanymi playlistami nie jest fajna i dobrze ją wyłączyć (bo pokazuje się tylko innym, nie nam), aczkolwiek możliwość bezpośredniego wysyłania utworów lub list do znajomego z fb lub strzelenie standardowego posta – zwyczajnie cieszy i ułatwia.

Spotify w dużym stopniu wzmogło moją aktywność muzyczną. Jestem szalenie szczęśliwy, bowiem właśnie dzięki tej aplikacji moja wiedza i właściwie zasięg znajomości utworów się zwiększył, co sprawiło, że poznaje nowe świetne kawałki, o których wcześniej kompletnie nie miałem pojęcia. Czuje się doceniony również jako słuchacz ogólny. Nigdy nie kierowałem się konkretnym gatunkiem i dziś również tego nie robię, a mimo to zasypywany jestem fenomenalnymi utworami. Nie korzystam wcale z pakietu premium, a sporadycznie występujące reklamy nie przeszkadzają aż tak. Korzyści są ogromne, a korzystanie darmowe – to naprawdę spory ruch na muzycznym rynku – zważywszy na to, że jakość odtwarzanej muzyki jest bardzo satysfakcjonująca, a ograniczeń w opcjach właściwie nie ma.

Piras
2 lipca 2014 - 20:10