Era iTunes i MP3 trochę chyba wypaczyła rolę całych albumów. "Kupujemy" pojedyncze, wybrane piosenki, rzadko słuchając uważnie całej płyty. Kiedyś po prostu korzystało się z przycisku "next" na odtwarzaczu, lub słuchało całości "chcąc nie chcąc" - z kasety. "Violator" grupy Depeche Mode jest jednak albumem, którego nigdy nie musiałem "przewijać", każda piosenka jest świetna, a jego wydanie przypada chyba na "złoty okres" w świecie muzyki - dla mojego pokolenia.
To czysty przypadek, że jako DM piszę o DM, bo to DM nie ma z tym DM nic wspólnego. Doceniam bardzo to, że Depeche Mode to specyficzny zespół, który swoją muzyką, stylizacją stworzył osobną subkulturę - kult trwający do dziś. Coś takiego jest charakterystyczne dla odrębnych gatunków muzyki - tu jednak wytworzyło się to wokół jednej tylko grupy! Są "metale", "punki" - ale nie ma "metalikowców" czy "sexipistol...ców" - można za to być "depeszem"!
Choć lubię parę innych piosenek Depeche Mode jak "Try walking in my shoes" czy "Strange love", to kompletnie nie znam nazw ich pozostałych płyt, nie słucham. "Violator" jest wyjątkiem i zdaje się, że ze wszystkich albumów - ich największym sukcesem. Nie chodzi tu tylko o ikoniczne, wpadające w ucho i grane wielokrotnie w radiu i TV przeboje, które zna każdy jak "Personal Jesus" czy "Enjoy the Silence".
"Personal Jesus" wyszło jak singiel przed ukazaniem się albumu, i początkowo można było go usłyszeć dzięki ogłoszeniu w gazecie. Wśród wielu innych, znajdowało się jedno "Twój osobisty Jezus - zadzwoń!" Dzwoniąc pod podany numer, słuchaliśmy nowej piosenki Depeszów.
Najlepszym kawałkiem płyty pozostaje dla mnie chyba trochę mniej znane powszechnie - "Halo", na równi z wielkim przebojem "Policy of Truth". Równie dobrze słucha się prawie całej reszty piosenek, czyli "Waiting for the Night", "World in My Eyes" czy "Clean". Trochę słabsze, mniej wyraziste są tylko dwa utwory: "Sweetest perfection" i "Blue Dress", ale nawet one nie zmuszają za bardzo do ich pomijania przy słuchaniu albumu.
Aż cztery piosenki z "Violator" (więcej niż z innych dysków) znalazły się na płycie "For the Masses" - hołdzie dla Depeche Mode, wypełnionej przeróbkami innych artystów. Warto zaznaczyć, że covery DM śpiewali tacy wykonawcy jak The Cure, Smashing Pumpkins, Rammstein, Johnny Cash, Tori Amos czy Placebo.
Wspomniałem wcześniej, że wydany w 1990 roku "Violator" ukazał się w "złotym czasie" dla muzyki. Oczywiście to tylko moje, subiektywne odczucie - każdy ma chyba inaczej ten okres umiejscowiony. Był to czas dominacji muzyki pop i rock, z dopiero raczkującym nieśmiało na szerszych wodach rapem. Rok wcześniej czy później ukazały się takie albumy jak: "Nevermind" Nirvany, "The Black Album" Metalliki, "Use Your Illusion" Guns and Roses, "Innuendo" Queen, "Like a Prayer" Madonny i wiele innych. Ogromną rolę odgrywała też, puszczająca non stop teledyski - telewizja MTV. W zasadzie nie potrafię chyba stworzyć podobnej listy tak niesamowitych albumów dla okresu po roku 2000 czy później...
"Violator" pozostaje do dziś rewelacyjnym przykładem z "tamtych czasów"!
Inne wpisy na temat "Znany wykonawca, którego słucham tylko jednej płyty" KLIK