Aktor zmarł w wieku 63 lat. To kolejny, w tym roku, wielki cios dla Hollywood.
W poniedziałkowe południe czasu amerykańskiego zmarł jeden z najwybitniejszych aktorów. Robin Williams odszedł w wieku 63 lat a wiadomość ta zaszokowała chyba wszystkich, którzy mieli do czynienia z jego twórczością. Nie ma co się dziwić, popularny komik przez wiele lat rozbawiał miliony widzów na całym świecie i nic nie wskazywało na to, że tak szybko będziemy zmuszeni się z nim pożegnać.
Jako dzieciak uwielbiałem go za takie filmy jak "Pani Doubtfire", "Hook", czy "Jumanji", produkcje te na zawsze wryły się w mej pamięci. Później do listy ulubionych produkcji z Williamsem doszły takie tytuły jak "Buntownik z wyboru", "Good Morning, Vietnam" czy "Stowarzyszenie Umarłych Poetów". Aktor został doceniony za wiele swoich ról, a na swoim koncie uzbierał całą masę prestiżowych nagród, w tym Oscara i cztery Złote Globy.
Jeszcze w tym roku do kin ma trafić "Noc w muzeum: Tajemnica grobowca", trzecia odsłona popularnej serii filmów familijnych, gdzie Williams wcielał się w rolę Teddy'ego Roosevelta. Wcześniej nakręcił "The Angriest Man in Brooklyn", a u jego boku wystąpili Peter Dinklage oraz Mila Kunis. Aktor w najbliższych planach miał wiele projektów, szkoda że już ich nie zobaczymy...
Smutek, wielki smutek.
Spoczywaj w pokoju, Kapitanie.