Jennifer Lawrence nago czyli uważaj co trzymasz w chmurze - promilus - 1 września 2014

Jennifer Lawrence nago, czyli uważaj, co trzymasz w chmurze

To nie był dobry dzień dla wielu celebrytek. Do sieci wyciekły nagie fotki mniej i bardziej znanych aktorek, piosenkarek, modelek. Nie jednej i nie dwóch, a kilkudziesięciu, jeśli nie setek. Tajemniczy ktoś twierdzi, że posiada bardzo liczną kolekcję, a to, co już wypłynęło to zaledwie jej ułamek. Tym razem gwiazdy przez przypadek przysłużą się szczytnej akcji, którą roboczo nazwałem „Nie wrzucaj gołej dupy do Internetu”.

Jennifer się zdenerwowała

Mądry Pan w mądrej telewizji rozważał, w jakim celu te wszystkie kobiety robiły sobie nagie zdjęcia. Gdzie tu sens? – pytał. Ja jestem daleki od ich osądzania, bo same (poza nieostrożnością) niczym nie zawiniły. Można nawet przypuszczać, że część z nich nigdy w filmie nawet by piersi nie pokazała. Zrobiły te zdjęcia, by poczuć się seksownie, by wysłać chłopakowi, bo się nudziły. To nie ma żadnego znaczenia. Udowodniły jedynie w ten sposób, że mimo sławy, ogromnych pieniędzy, cały czas są tymi samymi dziewczynami, które uganiały się za chłopakami kopiącymi piłkę.

Najgłośniej jest o Jennifer Lawrence. Aktorka zdobyła uwielbienie fanów w sposób nietypowy, bo swoją niezdarnością, pokazywaniem, że jest zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa, która wieczorami lubi sobie oglądać „Homeland” i pić cole. Nie brakuje oburzonych tym, że robiła sobie wyuzdane zdjęcia. Zapomina się, że nigdy nie zdecydowała się publicznie rozebrać – czy to w filmie, czy w magazynie dla panów. To, że sobie robiła wyuzdane zdjęcia doskonale wpisuje się w jej wizerunek. Paradoksalnie – jest on budowany zupełnie przypadkowo, ale za to konsekwentnie. Trochę mnie drażniło już wszechobecne uwielbienie dla niej, ale w tym wypadku jest mi jej zwyczajnie szkoda, bo wystarczy postawić się w takiej sytuacji. Wielkie zarobki pomogą wytrzeć łzy. Nie zniwelują jednak obdarcia z, i tak szczątkowej, intymności. Oczywiście już są próby blokowania zdjęć, ale nie trudno domyślić się, jak one się skończą: kopiami, kopi, kopi, kopi… W Internecie nie ma funkcji „skasuj”.

Sieć nie pamięta tak wielkiego jednorazowego wycieku prywatnych zdjęć celebrytek. Powodem tego jest głównie fakt, że do niedawna trzymanie swoich danych w chmurze nie było szczególnie popularnie. Teraz to standard. Czasem wręcz trzeba wyłączać tę opcję. Polecam sprawdzić, czy np. telefon wam automatycznie nie wysyła zdjęć gdzieś w pewne miejsce sieci. Robi tak oczywiście dla waszego bezpieczeństwa, żebyście nie stracili ważnych kontaktów, zdjęć i filmów. Nowoczesna wygoda, ale też duże niebezpieczeństwo. Wstyd związany z wyciekiem intymnych zdjęć jest zapewne taki sam – niezależnie, czy jest się kimś sławnym, czy nie. Dlatego uważam, że celebrytki przysłużyły się temu, że inni ludzie będą bardziej uważać na to, co wrzucają do sieci. A może przynajmniej zmienią swoje hasła "1234"?

*fotka pochodzi z filmu "American Hustle"

promilus
1 września 2014 - 23:47