Pani Krysia z Księgowości – Odcinek 7: wielki powrót - siwy - 4 października 2014

Pani Krysia z Księgowości – Odcinek 7: wielki powrót

Witajcie w jednym z najbardziej regularnych cykli wpisów na blogu gameplay.pl. Częściej i systematyczniej od Pani Krysi z Księgowości pojawia się tylko angielski dla graczy (pozdro Ryslaw;) ). Jak co tydzień (no prawie, z lekkim poślizgiem) postaram się przedstawić sytuację, którą napotkałem w pracy jako serwisant łamane na informatyk. Co prawda aktualnie (jakoś od kwietnia tego roku) zajmuję się tym po godzinach i tak bardziej w ramach hobby, ale nadal można mówić, że jestem takim Panem co naprawia komputery. Zarówno te od Pana Bogdana Kowalskiego w przeciętnym polskim bloku, jak i te w księgowości średniej firmy gdzie na stanowisku głównej księgowej pracuje Pani Krysia.

Komputery stają się coraz powszechniejsze, tańsze i łatwiejsze w obsłudze. Każdego dnia grono użytkowników tego rodzaju maszyn powiększa się. Przed ekranem siadają zarówno Ci młodsi jak i starsi. I właśnie na tych ostatnich się dzisiaj skupimy. Wielu moich kolegów po „fachu”… hmm nie możemy użyć tego słowa w ich przypadku. W takim razie inaczej: wielu ludzi podających się za informatyków, znawców komputerów i specjalistów uważa, że starsi użytkownicy komputerów to najgorsza grupa klientów jaką można spotkać. Z kolei ja uważam, że jest to totalna bzdura. Ale zanim zacznę mówić dlaczego tak sądzę to powiedzmy może co mam na myśli mówiąc starsi użytkownicy komputerów.

Są to ludzie w wieku 50+, którzy urodzili się w czasach kiedy komputer zajmował jeden pokój, a jego wydajność była mniej więcej na poziomie kawałka drewna. Są to ludzie, którzy mimo wieku również chcą sobie dostarczyć rozrywki, zdobyć wiedzę czy utrzymać kontakt z bliskimi. I w końcu są to ludzie tacy jak każdy inny użytkownik sprzętu komputerowego. Nie można grupować ludzi (a w tym wypadku klientów) na lepszych i gorszych biorąc wiek jako kryterium. Nie istnieją na to żadne statystki, ani nawet nie ma za bardzo jak stworzyć porównania. Po prostu nie można powiedzieć, że Ci starsi są źli, a reszta jest dobra.

Ale osoby zajmujące się serwisowaniem sprzętu komputerowego tworzą sobie różne teorie i dorabiają jakieś dziwne ideologię. I podobno:

„Ci starsi to nic nie rozumieją i wszystko trzeba im dokładniej tłumaczyć od początku do końca”.

W każdej grupie społecznej znajdą się osoby, którym trzeba coś tłumaczyć krócej i takie którym trzeba coś tłumaczyć dłużej. Po drugie jeśli ktoś nigdy nie obcował z komputerem to oczywiste jest, że będzie mu trzeba wyjaśnić wszystko od początku i nie ważne w jakim jest wieku.

„Ci starsi zadają pytania, cały czas pytają”.

Sytuacja jak wyżej: jeśli ktoś dostał pierwszy raz do ręki komputer i jest ciekawy jak to działa, to musi zadawać pytania do kogoś bardziej obeznanego.

„Ci starsi to wszystko częściej psują i wydzwaniają z każdą pierdołą”.

I tutaj też nie możemy  kategoryzować  kto ile dzwoni i z jakim problemem. Chociaż…  Cały wpis jestem za tym, aby nie grupować i szufladkować klientów jakich mogą napotkać w swojej pracy informatycy, ale pozwolę sobie złamać tą zasadę na chwilę.

Bardziej niebezpieczny jest Bogdan i jego 14 letni syn Sebastian, którzy nie mają zielonego pojęcia, a i tak grzebią kręcą, przestawiają. A jak przyjdzie co do czego i człowiek jest na wizycie domowej żeby naprawić wyrządzone przez nich szkody to im się buzie nie zamykają. Co chwila próbują pokazać, że wiedzą więcej niż w rzeczywistości, a czasem to nawet więcej niż Pan informatyk, którzy przyszedł na interwencję.

Natomiast ludzie, którzy się nie znają i są tego świadomi wolą się upewnić zanim podejmą jakąś decyzję związaną z obsługą komputera – i to jest lepsze podejście. Z takimi ludźmi się lepiej pracuję.

 „No ale to wszystko zajmuje więcej czasu”.

Ale Ty od tego jesteś i sam sobie wybrałeś taką pracę i skoro świadczysz takie usługi to po co narzekasz, debilu? Mówiąc „debilu” chciałem złożyć taki ukłon w stronę kolegów po fachu, kolegów z branży czy innych głoszących takie dziwne teorie.

I po tym króciutkim wstępie (Word informuje, że to tylko jakieś 600 wyrazów) możemy rozpocząć kolejną opowieść z cyklu „Pani Krysia z Księgowości. Nie myślcie sobie, że ten wstęp niczemu nie służył. Służył, gdyż bohaterką dzisiejszej historii jest Pani Barbara, kobieta, którą możemy spokojnie zaliczyć do grona osób starszych.

Drugim bohaterem będzie komputer z systemem Windows Vista, którego klientka używa do korzystania z Internetu, sprawdzania poczty i rozmowy przez Skype. Mamy także bohatera drugoplanowego – jest to Pan informatyk, który był przede mną. W sumie nie jest to bohater pozytywny, więc w tym całym przedstawieniu możemy go nazywać aktorem. Ja wiem, że teraz brzmię jak taki typowy polski fachowiec, który przychodzi na robotę i od progu woła: „Panie, a kto Panu tak to spierdo*ił”…”. Jednak do takiego podejścia to mi daleko. Faktem jest, ze lubię sobie ponarzekać jeśli jestem zmuszony poprawiać po poprzednim informatyku, ale ja nie jestem od rozliczania jego pracy.

Przechodząc do meritum: głównym problemem Pani Barbary nie był poprzedni informatyk, a zepsuty komputer. A konkretnie była to usterka związana z tym, że przeglądarka internetowa Mozilla Firefox nie chciała się uruchomić. Pojawiał się komunikat, że program jest uruchomiony, ale nie odpowiada. To znaczy to był pierwotny problem, ale klientka stwierdziła, że po interwencji mojego poprzednika zostały jej jakieś dziwne programy i inna przeglądarka internetowa. Z racji tego, że rozmowa odbywała się przez telefon i z Panią Barbarą umówiliśmy się na następny dzień mogłem się domyślać jak bardzo skomplikowany problem to był,  że nasz fachowiec nie dał rady.

Po przybyciu na miejsce wszystko się zgadzało: Firefox nie działa, Pani Barbara stała się użytkowniczką kilku nowych programów, a nową przeglądarką była dopiero co wydana Opera 15. Natomiast tych kilka wspominanych programów to były między innymi: tuneup utilities 2013 (na nielegalnej licencji), Ashampoo WinOptimizer, CCleaner i jeszcze coś z „registry” i „wizard” w nazwie. Zanim jednak zabrałem się za sprzątanie tego uznałem, że trzeba sprawdzić co nie tak z tym liskiem.

A tu temat okazał się bajecznie prosty. W systemie widniały dwie wersję przeglądarki, z numerem 3.6 i z numerem 19. Ta druga nie chciała się uruchomić. Więc dla bezpieczeństwa zrobiłem kopie ustawień programem MozBackup, pobrałem najnowszą wersję (wówczas była to taka z numerkiem 22), zainstalowałem no i zadziałało. Nawiązując do tytułu (musi być jakieś nawiązanie w końcu) można powiedzieć, że Firefox powrócił. Dla porządku odinstalowałem wersję 3.6 oraz użyłem magicznego przycisku, który przywracał przeglądarkę do ustawień domyślnych, ale nie naruszał plików użytkownika takich jak ciasteczka, hasła, ustawienia stron itp.

Wspomniany magiczny przycsk.

Później zająłem się wyrzucaniem tych kombajnów i programów do czyszczenia wszystkiego, i to za jednym kliknięciem – nie uznaję takich programów. Na koniec sobie zostawiłem aktualizację oprogramowania, był między innymi flash player, Java, skype czy Adobe Reader – poszło szybko i sprawnie. Pozwoliłem sobie też na drobne porządki kosmetyczne, ale tego nie było za wiele. Usługa Windows Update też nie miała za wiele, temperatury były w porządku. Ogólnie komputer był w niezłej kondycji. Więc po około godzinie temat był zamknięty. Oczywiście poświęciłem parę minut na rozmowę z klientką o tym, co zrobiłem, jak to działa i dlaczego. Po tym wszystkim interwencja była zakończona.

Przeraża mnie jedynie fakt, że mój poprzednik, aktor-informatyk (bo rzeczywiście grał, udawał, że się zna) pracuje w firmie informatycznej i odstawia takie rzeczy. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego nie poradził sobie z Firefoxem, po co zainstalował 3 programy, które robią to samo i co kierowało jego mózgiem kiedy mówił, że ten Firefox to zły bo ściąga dużo wirusów (klientka mówiła, że coś takiego mamrotał pod nosem). Ale te problemy zostawię firmie, która go zatrudnia. Ja dla bezpieczeństwa zabrałem ich wizytówkę od Pani Barbary (mi się przyda – ale o tym już niedługo) i zostawiłem namiary dla Siebie. ;)

siwy
4 października 2014 - 17:30