W zeszłym roku w polskiej sieci pojawiły się recenzje dwóch wysokobudżetowych gier wideo, w których recenzenci postanowili wystawić najniższe możliwe oceny. Jedna z gier miała błąd uniemożliwiający ukończenie rozgrywki, druga zmuszała do wykonania czynności, która zdaniem recenzenta dalece przekroczyły granicę dobrego smaku. W obu przypadkach reakcja czytelników była bardzo negatywna – nie brakowało nawet agresywnych komentarzy adresowanych bezpośrednio do autorów tekstów. I chociaż w obu przypadkach sam uważam, że oceny wystawiono trochę zbyt surowo, zadziwia mnie, dlaczego niektórzy gracze nie mogą zrozumieć, że recenzje pisane są przez ludzi, a nie serwisy które publikują ich teksty. Co oznacza, że oceny mają prawo, a nawet powinny być subiektywne.
Opisywane przeze mnie sprawy dotyczą gier „Grand Theft Auto V” i „Batman Arkham Origins”. W pierwszym przypadku chodzi o krótką recenzję nowego hitu Rockstar Games opublikowaną na łamach Polityki. Jej autorem jest Olaf Szewczyk – współzałożyciel bloga Jawne Sny, a przede wszystkim dziennikarz z wieloletnim doświadczeniem i podejściem, które w dobie mediów elektronicznych zostało nieco zapomniane. Olafowi bardzo nie spodobała się niesławna scena, w jednej z misji fabularnych, w której gracz musi torturować niewinnego człowieka, rzekomo celem wydobycia od niego informacji potrzebnych federalnym. Rockstar zdecydował się w tym przypadku na bardzo dosadne i brutalne animacje, podczas których możemy m.in. wyrwać nieszczęśnikowi ząb żywcem, czy razić go prądem. I chociaż sama przemoc nie jest w tym przypadku zaskoczeniem, bowiem „GTA” to seria która zyskała rozgłos m.in. ze względu na to, że gracz nierzadko popełnia w wirtualnym świecie przestępstwa, Olaf słusznie zauważył, że w tym przypadku Rockstar zmusza gracza do konkretnego, podłego czynu, nie dając graczowi wyboru. „Grand Theft Auto” można przecież przejść bez znęcania się nad niewinnymi przechodniami, prawda?
Sprawa sceny tortur była szeroko komentowana, ponieważ Rockstar umieścił na końcu misji sekwencję, w której oprawca wypuszcza torturowanego, prowadząc z nim dyskusję na temat tego, że był on gotów od razu powiedzieć wszystko co wie. Konkluzją rozmowy było to, że tortury nie przynoszą efektów w postaci wyciągania z ofiary informacji, a jedynie przyjemność sadystom, którzy je zlecają i wykonują. Można więc śmiało stwierdzić, że Rockstar nie wstawił do gry sceny tortur po to, by je w żaden sposób gloryfikować. Niemniej jednak mamy tu czynienia z aspektem rozrywkowym, a za wykonanie wszystkich trzech typów tortur gra pozwala nam zaliczyć misję w 100% i to już jest przerażające. Zwłaszcza, że zakazane przez międzynarodowe konwencje podtapianie ofiary wydaje się tu być jedną z lżejszych form tortur.
Wspomniana scena w GTA V osobiście dość mocno mnie zniesmaczyła, jednak nie byłbym w stanie z jej powodu skreślać całej gry – zwłaszcza że była w wielu aspektach wręcz znakomita. Olaf Szewczyk miał jednak prawo wystawić 1/5 ponieważ recenzja może opierać się na odczuciach autora. Coś takiego jak „obiektywna ocena” po prostu nie istnieje, ponieważ każdy człowiek jest inny. Co najwyżej, można próbować wyciągnąć średnią ocenę danego dzieła, opierając ją na ocenach poszczególnych recenzentów. Dlatego jeden ma prawo wystawić GTA V 10/10 a inny 1/5 lub 1/10.
Podobnie sprawa wyglądała z Batman: Arkham Origins, lecz tu całość rozbijała się o aspekty techniczne. Gra posiadała bowiem nieprzyzwoitą wręcz liczbę błędów, a Paweł Olszewski z Gamezilii trafił na taki, który uniemożliwił mu jej ukończenie. Ponadto stan gry zapisywał się automatycznie i rozgrywka utknęła dla recenzenta w martwym punkcie – jedyne co mógł zrobić to rozpocząć granie od nowa, poświęcając kolejne długie godziny na dotarcie do miejsca, w którym doszło do błędu. Oczywiście bez gwarancji, że problem się nie powtórzy. W związku z tym, autor recenzji wystawił ocenę 1/10 z adnotacją, że gry po prostu nie był w stanie ukończyć.
Co dziwne, czytelnicy którzy marudzą zazwyczaj na zawyżanie ocen gier wideo, które na to nie zasługują, w niskiej ocenie Batman: Arkham Origins widzieli jedynie złośliwość dziennikarza. Posypały się krytyczne głosy, chociaż nierzadko ci sami ludzie kręcili nosem na pozytywne oceny wielu innych wysokobudżetowych gier wideo. Argumentem który najczęściej się pojawiał było to, że nie u każdego wspomniany błąd występuje podczas rozgrywki. Redakcja zadała wówczas słuszne pytanie – jak się ma czuć gracz, który kupi taką produkcję i akurat w jego przypadku nie da się jej ukończyć. Rozpocznie rozgrywkę od nowa bez mrugnięcia okiem, czy raczej będzie zirytowany i zrezygnowany?
Recenzje mają stanowić wskazówkę dla odbiorcy, czy dany produkt lub utwór są warte jego czasu i pieniędzy. Dlatego też, moim zdaniem, powinny być jak najbardziej subiektywne i różnorodne. Dzięki temu ktoś, kto jest wrażliwy na przesadną przemoc, będzie ostrzeżony przed tym, że w GTA V będzie musiał torturować człowieka, by ukończyć główny wątek fabularny gry. Inni będą natomiast ostrzeżeni, ze kupując Batman: Arkham Origins narażają się na ryzyko nieukończenia zabawy z powodu błędu.
[12] @Asmodeusz
Raczej właśnie krytykuję dominującą rolę oceny nad tekstem.
EDIT
a już na pewno w przypadku tekstów Pana Olafa czytam od pierwszej litery do ostatniego znaku.
[8] umiem ocenić czy recenzja jest gówno warta czy nie, dlatego dla mnie ocena najnowszego Batmana w której koleś daje 1/10 bo trafił na błąd który uniemożliwił mu dalszą grę to jakiś absurd. Tak samo jak odejmowanie punktów od oceny za coś co jest w grach powszechne ale danemu recenzentów i sie nie podobało. Powinien uwzglednić to w tekście ale oceny albo w ogole nie wystawiać albo nie zmniejszać.
Nie dodawanie oceny to prosty zabieg który zlikwidowałby takie kuriozalne sytuacje jak te z artykułu.
nie rozumiem tego, jak w takiej grze jak batman moze byc blad niepozwalajacy ukonczyc gry. recenzent bardzo dobrze zrobil wystawiajac 1/10, cos takiego jest niedopuszczalne.
[15]
Wiesz, powinien skopiowac urywki od innych recenzentow, bo jak mozna dac 1/10 grze, w ktora nie da sie grac :)
Ale jakby dal 7/10 czy 8/10 a RadowID_ trafilby na buga, ktory nie pozwala ukonczyc gry... łolaboga. Juz widze ten placz "recenzent kupiony, dal 8/10, a gry nie da sie ukonczyc, co za gownoooo, 1/10 !11111one!"
jaką ocenę ma wystawić?
Żadną. Albo w ogole nie publikować recenzji albo napisać, opisać w niej problem, nie wystawiać oceny.
[17] tak tak, plakałbym zewnymi łzami wiesz?
spoiler start
Nie, czekałbym na patcha
spoiler stop
Ale szef kazał mu napisać recenzje i opublikować ją jak tylko minie embargo. Co ma w takim przypadku zrobić? Liczyć na łut szczęścia, że go nie wykopią z roboty?
No i tu jest większy problem ale sadze, że szef gazety/portalu zajmującego sie grami zrozumiały jeśli pracownik wytłumaczył by, ze nie jest w stanie ocenić całości bo błąd gry mu to uniemożliwia. W takim wypadku możnaby wystawić recenzje bez oceny z adnotacją, że recenzent nie był w stanie ocenić całego produktu.
No i tu jest większy problem ale sadze, że szef gazety/portalu zajmującego sie grami zrozumiały jeśli pracownik wytłumaczył by, ze nie jest w stanie ocenić całości bo błąd gry mu to uniemożliwia. W takim wypadku możnaby wystawić recenzje bez oceny z adnotacją, że recenzent nie był w stanie ocenić całego produktu.
Ktoś rozprowadza do kin film, którego można obejrzeć tylko do połowy, bo taśma jest uszkodzona, dziennikarze filmowi wstrzymują się z recenzjami albo oceną, dopóki nie obejrzą całości na DVD (patch).
Genialna logika.
Ta misja z torturami bardzo mi się nie podobała, szczególnie dlatego, że gościu był niewinny, uprzejmy i chętny do współpracy. Nie można się nawet było zmotywować "torturuję go bo robił złe rzeczy"
Dlatego nie powinno być ocen gwiazdkowych (czy ogólnie z punktami) - ludzie nie czytają tekstu, gapią się tylko na oceny i tyle. Dlatego m.in. w świecie gier przepadły takie wybitne tytuły jak "Spec Ops: The Line", które dostawało 7/10 i 8/10 (lub mniej), bo gameplay rzeczywiście był toporny. Kij z tym, że w recenzji autorzy zachwycali się genialną, głęboką fabułą, z którą powinien zapoznać się każdy dorosły fan gier - liczy się tylko jaka cyferka przy danym tytule jest.
Według mnie nie stawianie ocen rozwiązałoby cały problem z problemem obiektywności recenzji. Po pierwsze, gry to nie lodówki, mikrofalówki i inne pralkozmywarki by im przyczepiać takie łatki, dzielić na jakościowe klasy.
Po drugie kim są ci recenzenci żeby oceniać gry? W większości są to zwykli gracze, miłośnicy elektronicznej rozgrywki jak my wszyscy (z umiejętnością zgrabnego i ciekawego pisania, która zapewniła im posadę w piśmie/portalu), bez żadnej specjalistycznej wiedzy, która by ich wyróżniała i dawała im predyspozycje do obiektywnej i fachowej oceny produktu.
Poważni recenzenci książek nie wystawiają ocen, bo i co mają oceniać? Styl, poziom dialogów? Oceniać książki jak szkolne rozprawki? Mogą co najwyżej polecić albo odradzić lekturę.
Fachowi recenzenci filmów znają się na nich. Znają klasyki gatunku, potrafią dogłębnie analizować i interpretować kolejne sceny, ogólną fabułę. Znają się na pojęciach, jak różne rodzaje planu. Potrafią rozróżnić naprawdę dobre ujęcie, od taniego efekciarstwa.
Założę się, że większość gdyby przeczytała naprawdę fachową i OBIEKTYWNĄ recenzję gry, nie zrozumiałaby ani słowa. Na przykład gdyby recenzent zaczął analizować dogłębnie design gry mówiąc o jakimś dyzonansie ludonaracyjnym, o satysfakcji potrzeb gracza itp., albo wydajność gry posługując się szczegółówymi, nerdowskimi statystykami. Takiej recenzji nikt nie chce czytać. Tak jak na filmwebie czepiali się kiedyś zbyt trudnego języka recenzentów.
[21] Aha czyli film moze być genialny, super fabuła, muzyka, gra aktorska ale taśma bedzie uszkodzona wiec 1/10 tak? Genialna logika.
Pomijam już fakt, że to o czym piszesz ma sie nijak do przykladu z recenzjami gier ale ok.
To może inaczej - idziesz do kina na film, który trwa 2 godziny i jest pociętą wersją znacznie dłuższej, czterogodzinnej pozycji (np. jak to było w przypadku Dawno Temu w Ameryce) - krytycy nie zostawiają suchej nitki nad takim potworkiem. Potem wychodzi wersja reżyserska (patch) i wszyscy się zachwycają.
Jednak nie zmienia to faktu, że wersja kinowa była dużo słabsza.
Można więc śmiało wystawiać słabe oceny niedorobionym grom, które odmawiają współpracy, notorycznie wysypują się, tylko jeśli patch później naprawi wszystkie te rzeczy, to wypadałoby o tym wspomnieć, może nawet w drugiej recenzji.
Recenzent ma pełne prawo dać 1/10 nowemu Batmanowi i 1/5 „GTA V, problem w tym, że wtedy nikt nie potraktuje go poważnie.
Oczywiscie, ze ma prawo zrównać obie te gry z ziemią. Byleby tylko w recenzji poparł to sensownymi argumentami. Dodał tylko, żs argument w stylu "ja tego nie lubie/ mi sie nie podoba nie jest sensowny.
Jeżeli recenzent nie był w stanie ukończyć gry z powodu błędu w grze to ocena 1/10 jest jedyną słuszną. Przecież za tę grę trzeba zapłacić, a ja oczekuję produktu sprawnego i zgodnego z opisem.
Co tam tortury, a kradzieże, rozboje, zabójstwa? Recenzent miał chyba jakąś selektywnie spaczoną psychikę.
Hah jakie zgranie w czasie. Specjalnie dla pana RadowID_ - w pełni OBIEKTYWNA recenzja Final Fantasy XIII na PC:
Mam nadzieje, ze jest to tym, czego oczekiwales. 100% obiektywnosci, zero zdania recenzenta. Po prostu suche fakty.
@RadowID_
No i jak Batman: AO miał wiele błędów technicznych, w tym jeden krytyczny, to i tak była afera i płacze, że się uwzięli i krzywdzą "hit". Prawda jest taka, że wszystko się rozbija o to, jaką gra miała opinię u ludzi przed premierą. Wyczekiwany hit jak zostanie objechany (be znaczenia czy słusznie czy nie) to będą płacze, a znowu od innych gier się oczekuje "zjechania" i jak to nie następuje to zaczyna się cyrk.
Gracze nie chcą obiektywnych recenzji. Gracze chcą takie, z którymi się mogą zgodzić. Smutne, ale prawdziwe.