Druga odsłona przyjemnej dla oka i strawnej contentowo produkcji filmowej Marvela z superbohaterami w roli głównej doczeka się kontynuacji. Premiera dopiero w maju przyszłego roku, ale opublikowany w zeszłym tygodniu trailer tworzy nowy temat do dyskusji. Skupię się jednak nie na tym co konkretnie w nim zaprezentowano, ale dlaczego ponownie zrobiono to w takiej ilości.
Musicie wybaczyć, bo i owszem, będzie znów o tym samym – czyli jakie to współczesne trailery są złe i niedobre. Po części. Czasami bowiem zdarza mi się przelewać na słowa po prostu to, co ciąży w głowie, a szereg związanych z tym tematem przemyśleń będzie mi ciążył dopóki nie skończę tego tekstu. Dlatego wybaczcie i obiecuję, że niebawem zaserwuję wam nowy tekst z innej beczki :).
W czasach, gdy coraz bardziej nasila się walka z trailerami-streszczeniami, gdy pojawiają się trailerowe perełki pokroju American Sniper, dostajemy nagle cios w stylu materiału zwiastującego nowe Avengersy. Cios, który poniekąd nieco intryguje, ale jednocześnie usuwa jakikolwiek efekt zaskoczenia i przyjemność w poznawaniu fabuły. Zostało tu pokazane właściwie wszystko, a nawet nieco więcej, bowiem ilość scen potrzebnych do utwierdzenia nas w przekonaniu, że warto ten film zobaczyć – została spotęgowana. Spotęgowana do takiego stopnia, że nawet mimo wręcz błyskawicznie krótkiego trwania każdej z nich, została nam opowiedziana obrazkowa historia. Zupełnie jak pokaz slajdów, gdzie z każdego rozdziału zaprezentowano najbardziej wartościowy obraz.
Całość co prawda bezpośrednio nie przedstawia nam czystego scenariusza, ale łącząc ze sobą kolejne sceny bez zawahań możemy wnioskować, że zło nie zostało jednak zażegnane, a głównym antagonistą jest Ultron. Wiemy również, że ekipa bohaterów jest ta sama, ale nastąpi twist i nie będą walczyć po jednej stronie, za czym pewnie stoi właśnie Ultron. Poznaliśmy też Giant Mutnat Iron Mana, czy też dowiedzieliśmy się, że niezniszczalna tarcza Kapitana Ameryki została zniszczona. A czy nie można było tej niespodzianki zostawić dla oglądających? Czyż nie byłoby dla nas lekkim szokiem to, że dojdzie do pojedynku Hulka ze zmutowanym Iron Manem? Albo to, że będziemy świadkami ostatniej, druzgoczącej sceny z trailera? Przecież nie wiedząc o tym wcześniej, film zyskuje +5 w naszych oczach. Wywołując niespodziewane wcześniej emocje, dzieło to wydaje się w naszym odczuciu lepsze, dzięki czemu z przyjemnością dzielimy się naszymi pozytywnymi wrażeniami z rówieśnikami, dając im gwarancję jakości, jakiej nie zagwarantuje żadna ocena czy przeczytana w necie opinia osoby nieznajomej.
W wersji z motywem z Titanica prezentuje się równie ciekawie.
Nie znaczy to jednak, że zaprezentowany zwiastun mi się nie podoba. Przeciwnie, jest naprawdę świetnie zmontowany, przedstawia dynamiczną akcję, duże bogactwo treści, a to wszystko ogląda się jeszcze lepiej dzięki świetnej i adekwatnej muzyce w tle. Niestety idąc do kina nawet już nie liczę na niespodzianki i dziewicze poznawanie treści, a raczej na rozwój zapoczątkowanych tu wątków. A tak na poprawę niedzielnego humoru - rzućcie też okiem na polską wersję trailera..
...i mojego facebooka ;)