Diablo. Wojna Grzechu: Prawo Krwi. Piekielnie dobra książka? - Tyon - 7 listopada 2014

Diablo. Wojna Grzechu: Prawo Krwi. Piekielnie dobra książka?

Książka Diablo. Wojna Grzechu: Prawo Krwi ukazała się w Polsce nieco ponad dwa tygodnie temu, mimo że jej światowa premiera miała miejsce jeszcze w 2006 roku. Czy w Polsce nie było popytu na tego typu dzieła czy może książka jest po prostu na tyle słaba, że nie warto było jej tłumaczyć przez osiem lat? Zatem przyjrzyjmy się jej bliżej. 

Prawo Krwi jest pierwszą częścią trylogii Wojna Grzechu autorstwa Richarda A. Knaaka. Autor w przeszłości wielokrotnie pisał powieści osadzone w uniwersach gier komputerowych, przede wszystkim World of Warcraft oraz Starcraft. W większości były to dzieła bardzo dobre, część z nich znalazła się nawet na listach bestsellerów. Czy jednak Diablo. Wojna Grzechu: Prawo Krwi powtórzy ten sukces? Śmiem wątpić, i to z kilku powodów.

Autor w swojej historii cofa się o 3000 lat, a więc do początków uniwersum Diablo. Przedstawia nam pewien etap Wojny Grzechu, który dzieje się w Sanktuarium. Głównym bohaterem opowieści jest prosty rolnik Uldyzjan. Prowadzi on spokojne życie na farmie, aż pewnego dnia, w wyniku wydarzeń mających miejsce w jego rodzinnej miejscowości budzi się w nim moc. Moc której nie rozumie, ale którą może dzielić się z innymi. Wraz z nowopoznaną Lylią, bratem Mendelnem oraz dwójką przyjaciół zmuszony jest uciekać z miasta. Rozpoczyna krucjatę mającą „przebudzić” wszystkich mieszkańców Sanktuarium. Po drodze musi stawiać czoła kolejnym, coraz potężniejszym przeciwnikom wysyłanym przez dwie główne religie obecne w Sanktuarium - Świątynię Trójcy oraz Katedrę Światłości.

Wskaźnik „mocy” głównego bohatera zachowuje się niczym szalony. Przed każdym starciem jest na nikłym poziomie, tylko po to, by w czasie walki, w skutek emocjonalnych przeżyć bohatera, wyskoczyć do astronomicznego poziomu. Nie muszę chyba mówić, jak działa to na realistykę starć. Nie lepiej sytuacja przedstawia się jeśli chodzi o zarysowanie postaci. Uldyzjan sprawia wrażenie zagubionego, nie potrafimy przypisać mu żadnych konkretnych cech. Możemy to po części tłumaczyć sytuacją, w jakiej się znalazł, niestety to samo nie dotyczy jego towarzyszy. Są to jedne z najbardziej płaskich postaci jakie spotkałem w książkach. Towarzysze bohatera nie posiadają charakteru, a jedynie zbiór czynności, których możemy się po nich spodziewać. Nie liczcie na to, że zapadną wam w pamięć na dłużej lub, że będziecie żałować ich ewentualnej śmierci. Lepiej sytuacja przedstawia się w odniesieniu do postaci drugoplanowych. Po części wynika to pewnie z tego, że postaci poboczne mogą być bardziej przerysowane. Sprawia to, że bohaterowie ci są bardziej wyraziste, ale przede wszystkim klimatyczne.

Okładka książki raczy nas zdaniem: „Niezwykle oryginalna opowieść magii i miecza o odwiecznej wojnie między dobrem i złem.”. Niestety, odnaleźć w niej możemy  jedynie magię, w książce nie doświadczymy jakichkolwiek starć na broń białą. Wszystkie przedstawione walki opierają się wyłącznie na sile woli walczących, której poziom zachowuje się tak, jak chce tego autor, i jak akurat wymaga tego opowieść. Czy trzeba mówić jaki realizm wprowadza to do fabuły? Więc jest może chociaż oryginalna? Tym bardziej nie. Fabuła jest bardzo liniowa i przewidywalna. Każdy, kto przeczytał chociaż jedną książkę fantasy, bez problemu wyłapie wszystkie „tajemnice”, które powinny zostać wyjawione później. Czy więc czytanie tej książki jest nudne? Otóż nie.

Prawo Krwi może nie zachwyca głównym wątkiem opowieści, ale zdecydowanie nadrabia tzw. tłem fabularnym, czyli historią przedstawionego świata, postaci w nim występujących oraz narracją i klimatem. Książkę tę uratowało jedynie to, że została osadzona w uniwersum Diablo, a autor nie wykorzystał tego jedynie do celów promocyjnych własnej opowieści. Powiem więcej, Richard Knaak wydobył ze świata gry to, co najlepsze i opisał to w klimatyczny sposób. Sprawia to jednak, że książka przypadnie do gustu jedynie osobom zainteresowanym światem Sanktuarium oraz uniwersum Diablo.

Warto przyjrzeć się także stronie technicznej. Za wydanie książki odpowiada wydawnictwo Insignis, znane z wielu poprzednich książek opartych na grach. Miękka, błyszcząca oprawa sprawia dobre wrażenie, aczkolwiek po stylistyce widać już upływ tych ośmiu lat. Sam papier jest dobrej jakości, odpowiednio gruby, lekko szorstki przez co wygodnie przewraca się kolejne strony.

Tłumaczenie stoi na wysokim poziomie, utrzymany jest odpowiedni klimat opowieści. Większość nazw własnych została zachowana w oryginalnej formie, natomiast te, które wymagały tłumaczenia, są zgodne ze stylistyką zarówno poprzednich książek, jak i samej gry. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o korekcji. Właściwie to nawet nie jestem pewny czy takowa została przeprowadzona. Co chwilę napotykamy nie tylko na literówki, ale nawet na całkowicie niepasujące słowa. Należy nastawić się na co najmniej kilkadziesiąt takich wpadek. Nie sprawia to oczywiście, że nie będziemy w stanie zrozumieć sensu zdania, jednak takie błędy mogą nas niepotrzebnie wybijać z rytmu podczas czytania, co po części odbija się także na odbiorze całej opowieści.

Czy warto więc kupić tą książkę? Jeśli spędziłeś kilkadziesiąt godzin grając w którąś z części Diablo  to zdecydowanie tak. Dodatkowo, jeśli jesteś fanem literatury fantasy to pozycja ta jest wręcz obowiązkowa. Jeśli jednak szukasz przede wszystkim dobrej i ambitnej lektury to Prawo Krwi będzie pozycją, która nie spełni twoich oczekiwań.

Czekamy na polskie tłumaczenie drugiej części trylogii, która będzie nosiła tytuł Łuski Węża. Miejmy nadzieję, że autor skupi się na przedstawieniu świata Sanktuarium i Wojny Grzechu, a nie osobistych przeżyciach bardzo przeciętnej postaci.

Tyon
7 listopada 2014 - 15:32