Jak to jest z tym H1Z1?! - Piras - 2 lutego 2015

Jak to jest z tym H1Z1?!

Wielu zapowiadało, spekulowało, krytykowało, a następnie podłapało kontrowersje z domniemanym „ułatwiającym grę zaopatrzeniem”. Po tym wszystkim jednak temat się skończył, bo gra zadebiutowała i niewielu odważyło się kupić coś, co w przyszłości będzie darmowe i nie cieszy się raczej pozytywną opinią ogółu społeczeństwa. Ja jednak przy H1Z1 spędziłem już sporo czasu i śmiem twierdzić, że jest to produkcja na tle konkurencji wybitna.

(gry-online.pl)

Kręciłem się z tym wpisem jak pies za ogonem i potrzebowałem jakiejś motywacji. Ta pojawiła się, gdy przeczytałem tekst DrSlaughtera, który przede wszystkim porusza temat kontrowersyjnych paczek z zaopatrzeniem głośno okrzykniętych mechanizmem pay-to-win oraz systemu Early Acces. W stosunku do samej gry wpis jest jednak mocno hipotetyczny i sam autor, podobnie jak inni, którzy o H1Z1 pisali, posługuje się tylko faktami. To w pełni zrozumiałe, bo przecież forma wpisu i podsumowanie nie ma na celu skomentowanie czy ocenienie samego tytułu, a przedstawienie pewnego problemu. Więc jak to jest z tym H1Z1?

Tak, produkcja Sony Online Entertainment to kolejny open-world-survival, na które jest popyt jak cholera. Tak, to produkcja bardzo podobna do DayZ. Czy jest jej klonem? Absolutnie nie. Jest raczej mocnym konkurentem. H1Z1 jest bardziej strawny i arcade’owy niż DayZ, bardziej rozbudowany niż Infestation i mądrzejszy od Rusta. A tytuły te nie są przypadkowe, bo z każdej gry będący we wczesnym dostępie tytuł czerpie garściami. To co na pierwszy rzut oka odróżnia go od każdej z wymienionych produkcji, to strona techniczna.

Produkcja SOE ma potężną podstawę w postaci świetnej optymalizacji i dobrej stabilności serwerów, co jest bolączką wielu innych mmo o survivalowym charakterze. Stwarza to ogromne środowisko pod dalszą rozbudowę gry, gdyż twórcy planują dwukrotnie powiększyć świat gry, co przy  i tak satysfakcjonująco dużych rozmiarach wydaje się niewyobrażalne. Ale możliwe. H1Z1 bazuje na silniku z PlanetSide’a 2, gdzie niedawno rozegrano największą sieciową bitwę w historii gier, czy istnieje lepsza gwarancja?

Cała afera ze zrzutem paczek z zaopatrzeniem dla osób, które zapłaciły więcej to prosty przykład zaraźliwej głupoty ludzkiej. Faktycznie takie paczki z dodatkowym ekwipunkiem istnieją i na dobrą sprawę to, że ktoś ją zabierze jest dość mało prawdopodobne. Autor paczki zapewne ją dostanie i nawet jeżeli faktycznie trafi na coś wartościowego – shotguna bądź snajperkę, najprawdopodobniej umożliwi mu to jedynie zabicie kilku przykładowych bambi* którzy ledwo zebrali dwa patyki i podarli sobie koszulkę by zrobić łuk. Po wkroczeniu do miasta, bądź skonfrontowaniu się z dowolną średnio rozumującą ekipą – taki delikwent nie ma absolutnie żadnej przewagi. Znaleźć broń w dużych miastach może każdy i zawartość paczki naprawdę nie ma w sobie niczego ekskluzywnego, a to że ktoś kupił droższy pakiet świadczy jedynie o jego słabości, która z czasem wychodzi na jaw.

(gry-online.pl)

Wspomniałem o tworzeniu łuku umyślnie podkreślając system craftingu, który jest tutaj niesamowicie prosty, praktyczny i satysfakcjonujący. Odnajdując kolejne przedmioty odkrywamy je(najczęściej wraz z innymi) tworząc recepturę na dany przedmiot. Receptura zostaje i z wymaganych składników w kilka sekund kreujemy przydatne coś. Wszystko to jest naprawdę łatwe do opanowania i szalenie praktyczne. Dwa skrawki metalu plus kij to ręczna siekierka umożliwiająca np. ścięcie drzewa i… wybaczcie, ale tu przerwę, bo ta konkretnie czynność jest wyjątkowa. Ścinamy drzewo, które po kilku uderzeniach zaczyna się chwiać i następnie całe to potężne drzewo upada na ziemie w towarzystwie lekkiego wstrząsu kamery i mocnego, realistycznego akcentu dźwiękowego – wrażenie niesamowite. Następstwem jest otrzymanie Wood Logów, z których zrobimy ognisko odpalone chociażby racą. To tylko podstawa, bo w H1Z1 możemy tworzyć takie rzeczy jak drzwi, schody, ściany – co bezpośrednio przyczynia się do możliwości tworzenia baz. I jest to rozwiązanie absolutnie super.

Sam grałem w H1Z1 na dwa sposoby. Indywidualnie i grupowo. Zaczynałem jako typowy noobek, który po upolowaniu królika i upieczeniu jego mięsa na ognisku czuł się spełniony. Teraz, gdy wracamy z grupką ludzi z miasta, odstawiamy łup, po czym wyciągamy usmażone mięso z grilla i pijemy kawę pod dachem, a i tak w naszych głowach jest jeszcze mnóstwo pomysłów na rozbudowę.

Zaskakująco dużo napotkanych na drodze przypadkowych ludzi ma mikrofon i posługując się praktycznie zawsze zrozumiałym angielskim – wdają się z tobą w konwersację. Fakt, często bywało tak, że idąc samemu spotkałem wielu fałszerzy, których przyjemny akcent jest tylko grą pozorów, ale równie często trafiałem na ludzi chętnych udzielenia pomocy, bądź proponujących wspólną eksplorację. I super, że taki social zasila H1Z1. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy gnając z łukiem i jakimiś drobiazgami dostrzegłem zatrzymujące się tuż obok mnie auto. Nie dosyć, ze sam widok auta wywarł ogromne wrażenie i przerażenie jednocześnie, to gość przywitał się i zapytał czy nie potrzebuje może jakiejś pomocy, po czym pożegnał się i pojechał dalej. W istocie faktycznie nie potrzebowałem pomocy, nikt mnie nie gonił, spokojnie biegłem do kolejnego obozowiska, ale ten przypadkowy koleżka wywołał piękne emocje i uśmiech na twarzy.

Wszystko co zdobędziemy w grze przepada wraz z naszą śmiercią, więc dopóki nie wybudujemy bazy musimy mieć świadomość, że całe bogactwo ekwipunku, które posiadamy – jest tymczasowe. Śmierć jest bolesna głównie ze względu na respawn, gdzie na czysto rodzimy się w dowolnym miejscu na mapie. I mając kryjówkę w pewnym rejonie, może zdarzyć się tak, że musimy przewędrować pół mapy, co jest równoważnikiem kilkudziesięciu minut. Dobrze jest wiec zostać przy życiu i w rzeczywistości ten ‘fight for life’ jest imponujący zwłaszcza, że przeciwnikami nie są tylko ludzie i zombie, ale również nieustępliwe niedźwiedzie i wilki. Pamiętam, jak grając w WarZ(ajć, Infestation), podczas nocnego biegu przez las, wymieniłem się z towarzyszami myślą „Ale byłoby świetnie, jakby teraz wyskoczył jakiś niedźwiedź”. I wierzcie bądź nie, gdy spotkałem pierwszy raz jednego w H1Z1 aż chciałem go przytulić… tylko się trochę rozmyśliłem.

Każdy znajdzie tu coś dla siebie bo model rozgrywki wspiera naprawdę mnóstwo pomysłów na jej aranżację. Grasz sam czy z kimś, preferujesz tryb wyłącznie pierwszoosobowy, bądź chcesz pograć PVE. To żaden problem, bo ilość serwerów i ich różnorodność na to pozwala. Dodatkowo twórcy wprowadzili funkcję gry „Battle Royale” będącą swoistymi Igrzyskami Śmierci, gdzie znajdziemy mnóstwo broni, ale naszym zadaniem jest przetrwanie, co nie jest takie łatwe mając na uwadze fakt, iż są tu dodatkowe utrudnienia jak np. żrący gaz. Zwycięzca wygrywa nagrodę. Jaką? Niestety nie wygrałem.

Wszystko jest tutaj zsynchronizowane i dobrze ze sobą współgra. Nie ma elementu który by znacznie odstawał jakością, ale są takie, które wymagają poprawki. Jest bardzo dobrze i nawet chciałoby się rzec wybitnie w stosunku do jakości jaką na tym etapie prezentowały nam wcześniejsze produkcje tego typu. DayZ nie trawiłem(gameplay’owo), Infestation się przejadło(i zepsuło), a H1Z1 wręcz połykam. Nie ma lagów, bugów – w przeciwieństwie ekspertów z Gamezilli: „Jasne, bugów jest tu tyle, że trzeba by hangaru, aby je wszystkie pomieścić” – jest naprawdę niewiele, a te które są, nie wpływają znacząco na rozgrywkę(raz zdarzył się bug z nieustannym dźwiekiem auta nawet w menu, raz miałem przezroczystą koszulkę, a innym razem nie mogłem podnieść lootu). Jest jednak tak dobrze, że grając kreują się pomysły i chce się więcej. I mimo, ze jestem przeciwnikiem Early Acces, nie żałuje ani złotówki wydanej na ten tytuł w tym etapie produkcji i szanuję twórców, którzy wszelkie problemy błyskawicznie i przede wszystkim skutecznie łatają patchami.

Piras
2 lutego 2015 - 20:34