Metroidvania to jeden z moich ulubionych podgatunków gier. Zakochałem się w rozgrywce tego typu lata temu i do dzisiaj lubię przygody z masą sekretów i rozgrywką polegająca na wykorzystywaniu zdolności, by odblokowywać kolejne sekcje lokacji i poszukiwać ukrytych ścieżek. Niedawno wróciłem do starszych odsłon cyklu Castlevania. Ponowne przechodzenie gier to jednak nie to samo. Dlatego zdecydowałem się sprawdzić Frontier Hunter: Erza’s Wheel of Fortune. Czy był to dobry wybór?
Nekromancja wydaje się całkiem ciekawa. Można za pomocą jakiejś magi animować zwłoki i wykorzystać je jako swojego niewolnika czy tam służbę. Pewnie trzeba być złym i bezcześcić umarłych, ale jest to na pewno wygodniejsze rozwiązanie niż robić wszystko samemu. Czy z tego powodu warto sprawdzić The Unliving i zasmakować żywota nekromanty?
Diuna to marka, którą darzę olbrzymim szacunkiem. Wspaniały oryginalny cykl książek, który zaskoczył mnie, tym jak dekonstruuje typowe historie o bohaterach, do dzisiaj znajduje się pośród moich ulubionych gier. Dune 2 na PC to nie tylko jedna z pierwszych gier, w jakie miałem okazję zagrać na kompie, ale także tytuł odpowiadający za moje zainteresowanie RTS. Do tego jeszcze dziwaczny film Davida Lyncha i rzeczywiście wychodzi z tego bardzo zacna marka. Czy Dune: Spice Wars dorzuci jeszcze jedną pozycję do listy fajnych tytułów ze świata Arrakis?
Cthulhu pojawia się w tylu grach, że niedługo pewnie podzieli los zombie i też będzie uznawany jako wyświechtany pomysł na potwora. W końcu ile razy można mierzyć się z potężną istotą z kosmosu? Madshot to kolejne produkcja, gdzie mamy dokopać temu stworowi.
Nie spodziewam się, żeby dla kogokolwiek, kto miał okazje wdać się ze mną w jakąkolwiek dłuższą interakcję, zaskoczeniem było to, że grałem kiedyś w papierowe RPG. Spędziłem trochę czasu na sesjach w Dungeons and Dragons, Wampir Maskarada i kilku przygodach tworzonych na kolanie wraz z kumplami. Nie mam już czasu, siły ani znajomych do takich rozrywek, ale dobrze wspominam czas spędzony na gadaniu o lochach, potworach i rzucanie dziwacznymi kośćmi. Dlatego zainteresował mnie tytuł mający emulować tamto doświadczenie. Czy Demeo: PC Edition jest namiastką fajnej sesji ze spoko mistrzem gry?
Chyba spokojnie mogę stwierdzić, że jestem fanem D3 Publisher. Od dobrych 20 lat zagrywam się w ich dziwaczne, niszowe japońskie produkcje o wielkich mrówkach i półnagich pogromczyniach zombie. Większość gier wydawanych przez D3 ma ten wyjątkowy klimat i retro posmak wspaniałości z epoki PlayStation 2. Czy grając w Ed-0: Zombie Uprising ponownie przeniosę się do czasów beztroskiego dzieciństwa?
Prawie równo rok temu miałem okazję zagrać we wczesną wersję interesującej gry role playing prezentującej alternatywną wersję legendy o królu Arturze. Czas płynie strasznie szybko i ledwie zdążyłem się obrócić, a wspomniana gra już nadchodzi. Skorzystałem z okazji i kolejny raz zerknąłem na to jak King Arthur: Knight’s Tale ma się na kilka tygodni przed premierą.
Król Artur to jedna z tych postaci, które stanowią nieodłączny element światowej popkultury. Legendy arturiańskie są dobrze znane w wielu krajach, a różne filmy i seriale sprawiły, że trudno nie mieć żadnej wiedzy o Arturze i spółce. Obok standardowych wersji legendy czasem pojawiają się też interesujące wariacje. Jedną z nich jest debiutujące w Early Access King Arthur: Knight’s Tale. Czy nieumarły Artur to coś naprawdę ciekawego, czy tylko marna atrapa?
W niedzielę nawiedziło mnie uczucie wypalenia związanego z grami. Na szczęście przyszedł mi z odsieczą Czarny Wilk. Zasugerował wyjście ze strefy komfortu i zagranie w coś, zupełnie nowego, co kompletnie nie wpisuje się w profil lubianych przeze mnie gatunków.
Uznałem to za świetny pomysł, więc zajrzałem na swoją listę życzeń, a tam znalazła się gra pod tytułem DevLife.
Muszę przyznać, że jestem dosyć zadowolony z obecnej sytuacji w branży gier wideo. Jasne dzieje się wiele niedobrych rzeczy i jest sporo problemów z grami, ich twórcami, wydawcami, dziennikarzami i samymi graczami. Jednak większość negatywów dotyka mnie jedynie w minimalnym stopniu i jeśli przymknę oko na to co dzieje się w mediach społecznościowych i na YouTube to nie zauważę większości problemów. Bycie fanem niszowych produkcji i japońskich gierek ma swoje pozytywy. W każdym razie przeciwwagą dla wszystkiego złego są świetne gierki, często od niezależnych twórców, które pojawiają się praktycznie znikąd. Jeszcze dwa tygodnie temu nie miałem pojęcia, że coś takiego jak Killsquad istnieje a teraz zagrywam się w ten tytuł. Czy to oznacza, że szykuje się kolejny świetny indyk?