Czasem zdarza mi się obejrzeć bajkę. Animację, kreskówkę, CGI – nazwa nie jest tutaj jakoś wyjątkowo ważna. Pomiędzy wszystkimi śpiewanymi opowieściami o księżniczkach (które również, o dziwo, są naprawdę przyjemnym widowiskiem) trafiają się filmy, które równie dobrze mogłyby zostać zrealizowane w Hollywood zamiast studiu Disneya. Jedną z takich produkcji jest z pewnością Wielka Szóstka.
Wielką Szóstkę oglądałem już jakiś czas temu (uroki bycia starszym bratem) i niedawno postanowiłem odświeżyć sobie ten obraz. Inspiracją do stworzenia bajki był komiks Marvela – reżyser Don Hall przeglądał katalogi szukając jakiejś niszowej marki, aż w końcu trafił właśnie na Wielką Szóstkę. Spodobał mu się tytuł – to w zasadzie koniec podobieństw do komiksu – i rozpoczął prace nad bardzo, bardzo luźną adaptacją, która zdobyła Oscara za najlepszy film animowany roku 2014.
Hiro Hamada jest czternastoletnim geniuszem, który wykorzystuje swój talent do wygrywania walk robotów. Jego brat, Tadashi, jest studentem politechniki w San Fransokyo, gdzie posiada własne laboratorium. Nie podoba mu się marnowanie potencjału przez młodszego brata, więc pewnego dnia zabiera go na uczelnię ze sobą aby pokazać, że nauka wcale nie musi być taka nudna. Hiro oczywiście pada z wrażenia i szybko zaczyna kombinować, jak zostać najmłodszym studentem w mieście.
Jak łatwo się domyślić, sprawy szybko się komplikują, przez co Hiro wraz z grupką przyjaciół stają się tytułowymi superbohaterami. Towarzyszy im również Baymax – robot z plakatów – początkowo zaprojektowany jako chodzący sanitariusz, później oczywiście odpowiednio ulepszony i zdolny do walki. Kolorowe pancerze, nowoczesne technologie, efektowne walki, ciekawe pomysły – to wszystko znajdziemy w Wielkiej Szóstce.
Mówiąc o przygodach Hira i jego przyjaciół, nie można nie wspomnieć o ich świetnej animacji. Bajki zazwyczaj wyglądają bardzo dobrze, jednak oglądając chociażby poruszający się płaszcz głównego złoczyńcy w Wielkiej Szóstce, musiałem zbierać szczękę z podłogi. Puszysty Baymax również robi niesamowite wrażenie i aż ciężko wyobrazić sobie, jak animowane filmy będą wyglądały za parę lat. Jak dla mnie to już teraz jest uczta dla oka.
Warto też zwrócić uwagę na muzykę – filmowi towarzyszy utwór napisany przez zespół Fall Out Boy, przyjemny i nieinwazyjny, wpadający w ucho. Poza tym szczególnie zachwycałem się jednym utworem (podlinkowany poniżej) - jak przez cały film w zasadzie nie zwracałem na muzykę uwagi, tak ta jedna piosenka wryła mi się w pamięć na dobre. Cieszę się, że twórcy nie przesadzili jednak z epickością i poza tym jednym przypadkiem ścieżka dźwiękowa nie wybija się na pierwszy plan. Kiedy już to robi – ciarki na plecach.
Każdy film dla młodszych odbiorców powinien mieć morał – Wielka Szóstka nie jest od tej reguły wyjątkiem. Jeżeli waszemu dziecku, rodzeństwu lub wam samym nie chce się uczyć, seans może choć trochę zmotywować was do pracy. Politechnika jest pokazana jako miejsce, gdzie buduje się roboty i gdzie to budowanie autentycznie bawi, a jego efekty są bardzo satysfakcjonujące. Magnetyczne rowery, puszyste maszyny, przyjaźni i jedyni w swoim rodzaju ludzie… I oczywiście tworzenie superbohaterów. Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz nabiera tutaj całkiem nowego znaczenia.
Wielka Szóstka jest bardzo dobrą produkcją, która z pewnością będzie bawić nie tylko młodszych, ale też i starszych widzów. Nie jest to żaden disneyowy musical, tylko interesująca opowieść utrzymana w bajkowej scenerii, mająca pokazać dzieciom, że nauka wcale nie musi być taka nudna. Aspekt przyjaźni również nie został tutaj zaniedbany, a dubbing stoi na wysokim poziomie (czy budzisz się w nocy z postawionym namiotem?). Wielka Szóstka to po prostu najlepsza bajka, jaką ostatnimi czasy oglądałem.