Halologia #8 - Halo: Nightfall czyli nie wszystko złoto co Halo - AleX One X - 15 października 2015

Halologia #8 - Halo: Nightfall, czyli nie wszystko złoto co Halo

Do premiery Halo 5: Guardians jakieś 11 dni (9 godzin i 48 minut), więc warto zacząć przygotowania do zbliżającej się możliwości zapolowania na Master Chiefa w skórze Spartanina Locke’a. A jedną z lepszych okazji jest zapoznanie się z internetowym serialem Halo: Nightfall, w którym poznamy przygodę młodego porucznika Biura Wywiadowczego Marynarki, która sprawiła, że podjął on decyzję o dołączeniu do programu Spartan-IV.

Tylko czy to na pewno taka “dobra” okazja?

Halo: Nightfall powstało na podobnej zasadzie, co poprzedni serial internetowy związany z serią, czyli Forward Unto Dawn. Tamten poprzedzał premierę Halo 4 i opowiadał o drugoplanowym Laskym mającym pojawić się w grze. Tym razem związek z nadchodzącą odsłoną jest jeszcze ważniejszy, bo bohater Nightfall będzie grywalną postacią, równie ważną w Halo 5 co Master Chief.

Oficer Randall Aiken okazuje się byłym Spartaninem drugiej generacji.

Główną osią fabularną jest powrót na fragment Instalacji 04, czyli pierścienia Halo zniszczonego w pierwszej części serii. Jest to konieczne, ponieważ obcy w jakiś sposób zdobyli tajemniczą broń biologiczną, która wypuszczona na planecie Sedra zaczęła powodować groźne choroby wśród ludzkich mieszkańców. Źródłem dziwnego wirusa okazuje się właśnie znany weteranom serii pierścień, więc połączone siły ONI i Marynarki wysyłają oddział mający zbadać sytuację, ale w razie konieczności zabierają ze sobą bombę typu Havok.

Przyszły Spartanin, ale obecnie Agent ONI - Jameson Locke.

Pierwszy epizod rozgrywa się na wspomnianej planecie, gdzie osobnik rasy Shangheili (czy też inaczej - Elitarny) próbuje zdetonować nieznany ładunek w zaludnionym mieście. Trzeba się wtedy napatrzeć na model kosmity i desantowca Kowenantów, bo więcej elementów kojarzących się z Halo nie ujrzymy. To znaczy, będzie uzbrojenie i pojazdy, ale szeroko rozumianego lore uniwersum jest tu niezwykle mało.

Jeden z niewielu momentów kiedy czuć, że to Halo.

Generalny klimat bardziej przypomina serial o zombie, bo dość szybko wrogiem okazują się nie kosmici, nie przemytnicy, a węgorzopodone istoty Lekgolo (które w grach tworzą istoty znane jako Hunterzy). Tu też zagrożenie zwabia pewien czynnik (u zombie jest to często dźwięk, tu zaawansowana technologia), ważne jest przetrwanie, a nie walka. Natomiast grupa bohaterów dość szybko zwraca się przeciwko sobie ze śmiertelnymi skutkami. Agenci i żołnierze muszą wyłączyć zaawansowany sprzęt i oddychać niezdrową atmosferą konstrukcji. Dodatkowo ważny jest czas, bo fragment Halo porusza się w pobliżu słońca, a gdy po kilku godzinach zwróci się ku gwieździe, wszystko na powierzchni zostanie spalone.

Klimat jak w jakimś Halo: The Walking Dead.

Mam z tym serialem masę problemów. Przede wszystkim nie był dla mnie dostępny przez Halo Channel, po zakupie The Master Chief Collection, co było jakąś dziwną wtopą. O braku elementów kojarzących się z Halo wspomniałem. Denerwuje mnie, że na koniec kilka trudnych sytuacji rozwiązuje się samo. Ktoś kto miał przeżyć szczęśliwie wyleciał ze spadającego Pelikana, ktoś kto był niewygodny zginął sam z siebie, i tak dalej. Ogólnie raziła mnie mała wiarygodność tego obrazu (i nie chodzi wcale o wielkie kosmiczne konstrukcje).

Tylko ludzcy przemytnicy korzystający z koni byli na tyle zdesperowani, by szukać zarobku na odłamku pierścienia Halo.

Całość wygląda dobrze podczas głównych wydarzeń, gdy akcja dzieje się wśród burych wzgórz, a postacie porzuciły większość sprzętu. Jednak na początku widać, że miasto było bardzo “udawane”. O ile Elitarny jakoś wygląda, tak drugi kosmita, który przemycił ładunek, kojarzy się ze starymi Star Warsami. Efekty specjalne jednak dają radę: rój Lekgolo robi wrażenie, ujęcia kosmosu ze słońcem cieszą oczy, a świt nad odłamkiem wielkiego pierścienia potrafi nawet zbudzić zachwyt.

Co jak co, ale ładnych widoczków nie da się serialowi odmówić.

Podsumowując, serial przedstawia dość mało istotny epizod z postacią słabo znaną poza fanami Halo. Dodając do tego średnie wrażenie jakie na mnie wywarł, ponownie nie mogę polecić tego nikomu, poza osobami wyrywającymi kartki w kalendarzu w oczekiwaniu na premierę Halo 5: Guardians.


AleX One X
15 października 2015 - 13:47