Słynny miesięcznik dla panów przez długie lata był nierozłącznie związany z nagością. Na początku swojej działalności budził wiele kontrowersji. Z czasem przestał być kontrowersyjnym pismem, co było wynikiem liberalizacji obyczajów, a później szybkiego rozwoju Internetu. Dzisiaj najróżniejsza pornografia jest dla wszystkich dostępna równie łatwo jak codzienne wiadomości. "Playboy" długo trzymał się swojej tradycji, by wreszcie ogłosić coś co można porównać z ewentualną rezygnacją z samochodów w magazynie "Top Gear" lub gier w "CD Action". Manewr karkołomny - według niektórych komentatorów to samobójstwo. Moim zdaniem - szkoda, że tak późno.
W jednej ze scen sitcomu "Przyjaciele" Ross tłumaczy, że w dzieciństwie przeglądał "Playboya" dla samych artykułów. Reakcja znajomych jest oczywista - śmiech i niedowierzanie. Tymczasem nie można postawić czasopisma Hugh Heffnera w jednym rzędzie z wszystkimi magazynami porno, bo "Playboy" poza rozkładówką i innymi rozbieranymi sesjami to także dobre artykuły i wywiady. Dzięki jego międzynarodowemu charakterowi, Polacy mają okazję poczytać rozmowy z największymi aktorami i muzykami. Niedawno ukazał się specjalny numer z klasycznymi wywiadami, a tam Sinatra, Jobs, Polański, The Beatles, Dylan, Castro...
Problem pisma polegał na tym, że choćby nie wiem, ile mądrych słów zapisali na jego stronach, to sama okładka z półnagą modelką sprawiała, że czytanie "Playboya" na przykład w komunikacji miejskiej mogło skończyć się na tym, że inni uznaliby nas za zboczeńca, a jakaś babcia może jeszcze przyłożyłaby parasolką po plecach za takie niegodziwości. W domu nie lepiej. Jak wytłumaczyć najpierw mamie, a później dziewczynie i żonie, że prenumeruje się "Playboya" dla tekstów, które są w nim zamieszczane? Przywołam jeszcze raz Rossa z "Przyjaciół", któremu nikt w takie tłumaczenia nie uwierzył. W ten sposób popularne pismo zaraz po zakupie przeistaczało się w prasę podziemną. Nikt na spotkaniach rodzinnych nie zaczynał zdania od: "przeczytałem w Playboyu", bo już słuchacze nie byliby skupieni na tekście, a na samym miejscu, gdzie był on zamieszczony. A to mały zboczeniec - pomyślałby wujaszek.
Jeszcze kilkanaście lat temu "Playboy" wraz z rodzimym "CKM-em" rywalizowały celebrytkami, które dały namówić się na rozbieraną sesję. Dla dziewczyn był to sposób, by sobie nieźle dorobić, bo chodziły plotki o bardzo sowitych wynagrodzeniach. Magazynom skakała sprzedaż. Przejrzałem kilkanaście ostatnich okładek obydwu pism - nie rozpoznałem żadnej z Polek na okładce. Głównie same modelki i prezenterki w niszowych stacjach, które w ten sposób chcą dorobić i może sie wybić. W czasach gwałtownie spadającej sprzedaży prasy, zapewne ich zwyczajnie nie stać na rozbieranie gwiazd. Poza tym, już dawno straciło to wymiar czegoś ekskluzywnego, bo i tak te fotki trafiłyby do sieci.
"Playboy" stawiał na ciekawe sesje - nie był wulgarny jak współczesne porno. Szkoda jedynie, że w pewnym momencie zachłysnął się photoshopem, z którym zaszedł tak daleko, że już właściwie nie ma odwrotu. Nie dziwię się celebrytkom, które rozbierały się za dobre pieniądze, bo tak naprawdę to płacili im za rozebranie sie tylko przed fotografem - to co ostatecznie trafiało do magazynu, to już była zupełnie inna osoba. Wystarczy skonfrontować ze sobą stare "Playboye", które były np. w Mafii 2 z tym, co jest współcześnie. Kiedyś "Playboy" pokazywał kobiety, dzisiaj jakieś dziwne, błyszczące androidy.
Zadziwiająca jest w Polsce nisza dla męskiej prasy. Do wyboru są albo czasopisma dla metroseksulanych, bogatych zakupocholików interesujących się głównie modą, albo pisma z ciekawymi tekstami i nagimi paniami. Brakuje czegoś, co łączyłoby w sobie teksty o filmach, grach, książkach, hobby z reportażami i wywiadami. Panie mają o wiele szerszy wybór od nas. Mężczyźni przez wydawców są traktowani jako ci, którzy głównie oglądają nagie panie, a jeśli to nie jest ich główna rozrywka to z pewnością są metrusami spędzającymi życie na zakupach. "Playboy" bez nagości może coś zmienić. Z zapowiedzi wynika, że nadal będą zamieszczane sesje zdjęciowe, ale teraz już bez pełnej nagości. Sam tytuł pisma plus kobiety w bieliźnie może nadal będą wywoływać zgorszenie w autobusie, ale mam nadzieję, że teraz znajdzie się więcej miejsca dla ciekawych treści.