Sala sądowa to niespecjalnie ciekawe miejsce. W pomieszczeniu pełnym ludzi z poważnymi minami i teczkami pod pachą decydującym o tym, kto jest winny, ciężko odnaleźć coś fascynującego. Wykonanie pasjonującej gry, której akcja dzieje się na sali sądowej to nie łatwe zadanie, tak samo, jak stworzenie filmu czy serialu. Nie od wczoraj Japończycy udowadniają mi, że potrafią stworzyć serial animowany osadzony w najbardziej niecodziennych tematach i uczynić go interesującym.
Jeszcze w tym roku, światło dzienne ma ujrzeć najnowsza odsłona gry Ace Attorney 6. Marketingowa machina ruszyła pełną parą, w wyniku czego mamy okazję oglądać anime traktujące o „najeżonym” adwokacie.
Czy da się oglądać tę produkcję bez zgrzytania zębami? Drugiego kwietnia wyemitowano pierwszy z odcinków -Hajimete no Gyakuten. Docelowo ma być ich 6, dlatego zapoznanie się z całością , nie zabierze Wam wiele czasu. Poznajemy Phoenix'a (w wersji japońskiej Ryūichi Naruhodō) jako świeżo upieczonego adwokata, który pręży swoje muskuły, jadąc na rowerze na pierwszą w życiu rozprawę. Pod czujnym okiem Mii Fey, będzie bronił przyjaciela z dzieciństwa – Larr’ego Butza oskarżonego o morderstwo swojej dziewczyny Cindy. Phoenix w kolejnych odcinkach będzie bronić wielu niewinnych ludzi, a także dowiemy się dowiemy się, jak May Fei została asystentką Whrita.
Opening jest radosny i barwny, prezentujący kompletnie bezsensowne scenki biegania głównych bohaterów w rytm muzyki. Gdyby była to radosna seria o nastoletnich dziewczętach, nie miałabym nic przeciwko, ale brykający wśród słoneczników adwokat to widok zaiste niecodzienny...
Pominę kwestię realizmu, która już w grach jest dość mocno dyskusyjna, dlatego wszelkie uszczypliwości na temat poprawności fabularnej skomentuję wypowiedzią z pewnego forum – „gdy poszedłem do szkoły prawniczej, nie mogłem grać więcej w Ace Attorney. Za każdym razem chciałem wyrzucić grę przez okno…”. Dlatego serię najlepiej będzie się oglądało osobom kompletnie niezainteresowanym prawem i sądownictwem. Przymkną wówczas oko na liczne zagrywki fabularne jak błaznowanie naszego adwokata, kompletnie nielogiczne zachowania oskarżonych czy górnolotne teksty bohaterów.
Graficznie jest poprawnie. Nie jest to anime najwyższych lotów. Styl graficzny znany z gry został zachowany, a fryzura Phoenix’a jest najeżona jak zawsze. Twórcy starali się dodać dynamizmu, zupełnie zwyczajnym przesłuchaniom i tak oto, z każdym gwałtownym ruchem ręki, bohaterowie postawią wzbudzić na sali sądowej tajemnicze huragany, powalające każdego człowieka w zasięgu i zrywające tupeciki z głów. O konfetti na końcu sprawy nie wspomnę… Uspokoję każdego – słynne OBJECTION! Także się pojawia. Serii sporo brakuje, aby stać się produkcją niezapomnianą, oraz zapierającą dech w piersiach, ale osoby zainteresowane grą zdecydowanie powinny skorzystać z okazji i zapoznać się z animacją. Ja w każdym razie jestem zainteresowana resztą odcinków.