Czerwony Kapturek to jedna z tych postaci która odcisnęły swoje piętno na popkulturze, co najmniej tak mocne, jak inna rozpoznawalna literacka postać – Alicja z Krainy Czarów. Obydwie Panie zawsze miały ze sobą wiele wspólnego. „Narodziły” się w literaturze jako niewinne młode dziewczęta, które los pchnął ku dramatycznym wydarzeniom. Wraz z rozwojem kinematografii , jak i gier komputerowych, z czasem przeistoczyły się w dojrzałe kobiety, które nie obawiają się sięgnąć po drastyczne środki, aby osiągnąć cel. Najpierw w okres dojrzewania weszła Alicja. Przyszedł też czas na Czerwonego Kapturka i jego: The Redhood Diaries...
W grze "Woolfe : The Redhood Diaries wcielamy się w tytułowego Czerwonego Kapturka. W tym konkretnym przypadku jest to nastoletnia dziewczyna o dość mrocznej przeszłości. Utraciła matkę w tajemniczych okolicznościach, a ją samą porzuconą w lesie, szczęśliwie odnalazła babcia dziecka. Joseph, ojciec Kapturka, poświęcił swoje życie rozwiązaniu zagadki zniknięcia ukochanej żony i ciężkiej pracy w fabryce. Zły los nie opuszczał jednak rodziny Kapturka i jedyny żywiciel rodziny, zupełnie „przypadkiem” uległ straszliwemu wypadkowi. Jednak Kapturek nie należy do osób, które wierzą w "przypadki"...
Wszystko wskazuje na to, że za całym jej nieszczęściem stoi sam B.B.Woolfie, prezes firmy Woolfie Industries. Zemsta najlepiej prezentuje się skąpana w czerwieni, a my jako gracze poprowadzimy pałająca żądzą zemsty Kapturek prosto w paszczę Złego Wilka. Pomoże nam w tym pokaźnych rozmiarów siekiera, z którą dziewczyna się nie rozstaje.
Powstanie gry zawdzięczamy Kickstarterowi oraz sporej ilości ludzi, którzy uwierzyli w wizję twórców. Za jej stworzenie odpowiada niezależne studio GRIN. Powstałe w Belgii w 2002 roku, dotychczas zajmowało się tworzeniem niewielkich gier dla stron www czy aplikacji .Woolfe to ich pierwsza autorska gra.
Inspiracje grą Alice Madness Returns i Trine 2 widoczne są już pierwszy rzut oka. Główna bohaterka nabrała mocno gotyckiego rysu, ale wyszło jej to tylko na dobre. Nie jest to już ta sama zagubiona dziewczynka z lasu w czerwonej kapocie, ale prawdziwa femme fatale. Kapturek podróżuje po pełnych fantazyjnego uroku poziomach i eliminuje blaszanych żołnierzy w służbie B.B.Woolfie, oraz po raz natrafiając na inne bajkowe postacie. Gra wygląda bardzo ładne, a całe wykonanie stoi na wysokim poziomie. Twórcy mieli wizję, którą w pełni zrealizowali, a sama gra jest przyjemną dla oka mieszanką krainy fantazji i steampunkowych klimatów. Jest to gra mocno zręcznościowa w której liczy się refleks i wytrwałość. Mamy tu do czynienia ze złudzeniem trójwymiaru podobnym do tego jakie spotkamy w Trine 2. Poruszamy się głównie w prawo, choć zdarzają się pojedyncze sekwencje, gdy przyjdzie nam nieco zmienić perspektywę.
Naszą podstawową bronią jest siekiera i jak na razie poza szybką ucieczką i skradaniem się jest to jedyny sposób, aby przebić się przez kordon przeciwników. Niekiedy uda nam się pominąć walkę, decydując się na ciche przemknięcie za plecami przeciwników, jednak czasem konforontacji nie da się uniknąć. Ataki są raczej skromne. Do wyboru mamy szybkie seryjne cięcie (słabsze), albo silniejszy pojedynczy cios. Tutaj dochodzimy do najbardziej rażącego elementu gry. W momencie gdy atakujemy przeciwnika i zadajemy mu cios, nie ma możliwości zmiany kierunku ustawienia naszej bohaterki. Ciosy są zadawane niejako "na sztywno" dopiero po zakończeniu uderzenia Kapturek ma możliwość przemieścić się w innym kierunku. Co to oznacza w praktyce? Przy większej ilości przeciwników, którym zdarza się nadciągnąć z kilku kierunków, podczas zadawania ciosu przykładowo w stronę prawą, od strony lewej jesteśmy kompletnie bezbronni.Zwłaszcza gdy na początku nasza odporność jest niewielka, jest to równoznaczne jest z częstym rozpoczynaniem całej zabawy od momentu ostatniego zapisu. Do momentu w którym nie nauczymy się jak zwabiać niemilców w jedno konkretne miejsce, gdzie możemy przystąpić do rąbania wroga, zgodny są częste i gęste. Przy większym natężenia wroga jest to problem, który potrafi zirytować... Pociesza jedynie fakt, że punkty zapisu są rozsiane na naszej drodze stosunkowo blisko siebie.
Dodatkowo do pasji doprowadza fakt, że wrogowie mają możliwość zablokowania ciosów gracza, podczas gdy on sam już nie dysponuje taką możliwością. Przydałoby się także pewna różnorodność w ciosach, bo nawet najwytrwalszy drwal od takiego monotonnego machania dostałby zakwasów z nudów... Mimo wszystko, jest w tym rąbaniu wroga spora radość i dzięki wyważeniu poziomów, które nie należą do najdłuższych, można przymknąć oko na pewne niedociągnięcia.
Mamy możliwość kolekcjonowania "znajdziek" w postaci literek "W", które odblokowują dodatkową zawartość w grze, taką jak dodatkowe grafiki. W grze czeka nas także kilka mini łamigłówek. Na moment obecny miałam okazję grać w wersję Beta 2.0.6., podczas gdy w pełna wersję przyjdzie nam zagrać w połowie Marca. Do premiery już niedługo i niepokoi mnie trochę postęp w poprawianiu błędów. Premiera lada dzień, podczas gdy w grze zdążają się momenty, gdzie kod ma na tyle poważną dziurę, że potrafi się ona zaciąć bez konkretnego powodu lub chwilowo uniemożliwić nam kontynuowanie rozgrywki.
Fani takich gier jak Alice Madness Returns oraz Trine 2 powinni się czuć jak w domu. Zarówno klimat jak i gameplay powinien przypaść wam do gustu. Woolfie stało się dla mnie miodem na serce, które bardzo tęskni za produkcjami studia Spicy Horse. Zdecydowanie nie polecam Woolfe osobom niecierpliwym i dla tych którzy reagują alergicznie na gry platformowe. W mojej osobistej opinii jest to jedna z ciekawszych produkcji kickstarterowych tego roku.