Przenikanie się różnych mediów to zjawisko spotykane dość często. Kiedy książka odnosi duży sukces, jej ekranizacja staje się jedynie kwestią czasu. Wakacyjnemu kinowemu blockbusterowi bardzo często towarzyszy oparta na jego licencji gra komputerowa. Również gry komputerowe i komiksy żyją w stanie swoistej symbiozy. Komiksowi (super)bohaterowie regularnie doczekują się poświęconych im gier komputerowych – dość wspomnieć o Batmanowej serii Arkham, całej gamie produkcji ze Spider-Manem czy świetnych bijatykacj Injustice oraz Marvel versus Capcom. Zjawisko to działa oczywiście również w drugą stronę i sporo gier doczekało się swoich komiksowych adaptacji. Czasem zaś konwergencja obu mediów zachodzi w znacznie bardziej niejednoznaczny sposób. I na tym się dzisiaj skupimy.
Jeśli nie boicie się przeczytać kilku tajnych faktów, dotyczących gier widocznych powyżej to możecie klikać “czytaj dalej”.
Multiplayer to w FPSach zawsze tryb, na który trzeba poświęcić najwięcej czasu (ze standardowej porcji banałów wylosowałem właśnie ten tekst). Po solidnym ograniu Guardians we wszelkich możliwych trybach czuję się na siłach, by napisać parę słów na temat tego jak 343 udał się sieciowy komponent kolejnego wielkiego tytułu z serii Halo.
W ogólnym rozrachunku - multi ostre jak żyleta! W szczególe - jest kilka rzeczy mogących psuć zabawę.
Halo 5: Guardians reklamowano hasłami w stylu “Największe polowanie w historii gier”, czy “Najambitniejsza historia w serii.” Skupiono się na konflikcie dwóch Spartan i postawieniu Master Chiefa w złym świetle.
Ten wpis należy do serii Halologia, jednak nie spodziewajcie się zachwytów nad tym co dostaliśmy od 343 Industries.
Premiera najważniejszej gry ostatnich trzech lat (taa, jasne) już za nami, więc miliony (miliardy) fanów z całego świata (ale głównie z USA) mogą opuścić kolejki pod sklepami i oddać się w domowym zaciszu polowaniu na Master Chiefa. Jako gracz, który nabył Halo 5 w dniu debiutu nie jestem w stanie wyrokować co do ostatecznej jakości dzieła 343 Industries, ale pierwsza noc zarwana z przygodami Spartan zasiała we mnie tyle wątpliwości/nadziei (11/10!), że nie mogę się nimi nie podzielić.
Do premiery Halo 5: Guardians jakieś 11 dni (9 godzin i 48 minut), więc warto zacząć przygotowania do zbliżającej się możliwości zapolowania na Master Chiefa w skórze Spartanina Locke’a. A jedną z lepszych okazji jest zapoznanie się z internetowym serialem Halo: Nightfall, w którym poznamy przygodę młodego porucznika Biura Wywiadowczego Marynarki, która sprawiła, że podjął on decyzję o dołączeniu do programu Spartan-IV.
Tylko czy to na pewno taka “dobra” okazja?
Ponad dwa metry wzrostu. Praktycznie niełamliwe kości. Dwadzieścia milisekund potrzebnych na reakcję. Ciosy, które na miejscu zabijają najtwardszych komandosów. Charakterystyczne pancerze i wiwaty na polu walki. Legenda starożytnych Spartan.
Po takim wstępie dalibyście wiarę, że największą siłą super żołnierzy z serii Halo jest ich psychika?
W Stanach marka Halo to legenda. Kolejne odsłony tej serii były (i są) wyczekiwane na dalekim zachodzie przez miliony fanów, którzy wypatrują szansy na powrót do swojego ulubionego świata. Cosplay, gadżety i wielkie encyklopedie opisujące wszelkie aspekty uniwersum zaczęły się ukazywać, jak w przypadku najpopularniejszych marek. Jak to się więc stało, że w kraju nad Wisłą hasła "Halo" i "Master Chief" budzą rozbawienie?
Seria Halo, mimo wszystkich swoich atutów, nie grzeszy popularnością w naszym kraju. Uznałem więc, że warto napisać parę słów na temat specyfiki multiplayera tych gier, by odważne osoby ryzykujące zgłębienie tajników bycia Spartaninem nie odbiły się za szybko od od tych produkcji i nie wróciły do BFów, czy CSów. To jeden z powodów dla których wracamy dziś do Halologii. Drugim zaś jest fakt, że dotychczasowe części serii są na tyle do siebie podobne pod względem gameplayowym, że dużo moich uwag będzie dotyczyć ogółu. Zmieni się to, gdy pod koniec października tego roku ukaże się Halo 5: Guardians, które przyniesie ze sobą tyle świeżych nowinek, że cały ten poradnik będzie można praktycznie napisać na nowo. Zajmijmy się więc odsłonami w które już dziś można zagrać.
Halo jest jedną z tych growych marek, które doczekały się bogatej reprezentacji w literaturze. Niestety z tej obszernej puli przetłumaczonych na nasz język zostało... eee... została aż jedna. Lekturę Halo: Upadek Reach mogę z czystym sumieniem polecić każdemu kto chce zgłębić tajemnice świata znanego dotąd tylko z gier, bo to taka absolutna podstawa do zrozumienia najważniejszych wydarzeń jakie mają miejsce w tym uniwersum. Inaczej jest z napisaną przez tego samego autora (Erica Nylunda) powieścią Ghosts of Onyx. Poza najważniejszym wątkiem fabularnym, który zazębia się z wydarzeniami z Halo 1 i 2, to przede wszystkim wielka gratka dla fanów Halo, którzy dzięki tej książce mogą zajrzeć za kulisy supertajnego programu Spartan III.