Beyond Good & Evil to gra trudna do sklasyfikowania. Bajkowa oprawa połączona z niebagatelną, wielowarstwową historią urzekła tyle samo osób, co zwiodła na manowce. Czy słusznie?
Branża elektronicznej rozgrywki bez przerwy ewoluuje. Kiedyś gry tworzyli pasjonaci, których "studia deweloperskie" znajdowały się w garażach. Dziś pojedynczym tytułem zajmuje się nawet po kilka studiów deweloperskich, liczących po kilkadziesiąt osób każde, a rynek gier konsolowych i PC dorównuje (o ile nie przewyższa) branży filmowej. Dlaczego? Ponieważ coraz więcej osób spędza swój wolny czas przed ekranem monitorów i telewizorów, dzierżąc w dłoni pada bądź duet klawiatura plus myszka. To niewątpliwie dobra wiadomość. Większy popyt oznacza większą podaż, a na tym przecież nam, graczom, powinno zależeć. Są jednak minusy takiego stanu rzeczy...
Każdy z nas ma jakieś swoje wspomnienia związane z grami. Przeważnie dotyczą one starszych gier, w które graliśmy ładnych kilka(naście) lat temu. W większości przypadków z tymi grami wiążemy miłe dla nas chwile i wspomnienia. Wtosięgrało to cykl felietonów, który przywodzi starsze produkcje, pojedyncze misje czy momenty, które przeszły do historii elektronicznej rozgrywki. Wtosięgrało to sentymentalny powrót do przeszłości i gier, które lata świetności mają już za sobą, ale o których wciąż pamiętamy. W dzisiejszym odcinku chciałbym powrócić do jednego z najpopularniejszych (o ile nie najpopularniejszego, sorry Wiesiek) action-erpega w Polsce oraz wędrówek po jego krainie. Panie, Panowie: Khorninis w Gothic II.
Jeśli szybko wymienić dziesięć gier, które najlepiej zapamiętaliśmy, jakie byłby to tytuły? Nie te, które ukazały się w tym roku czy kilka lat temu, ale te które ukazały się dekadę lub dwie temu. Jak teraz na nie patrzymy? Są to dla nas archaiczne gierki z dawnych czasów czy kamienie milowe cyfrowej rozrywki. Ile jest w tych wspomnieniach złudzeń, a ile idealizowania? Jak dziś odbieramy te same gry, niekoniecznie w reedycji HD, ale w czystej, niezmienionej formie?
Po wielu latach od ostatniego seansu z wielką przyjemnością przypomniałem sobie wczoraj Park jurajski. Dwie godziny minęły szybko, a gdy na ekran telewizora wjechały napisy końcowe, z jeszcze większą przyjemnością stwierdziłem: ten film prawie się nie zestarzał i dzisiaj jest równie rajcujący, jak w 1993 roku (to już 20 lat, serio!). Tak na dobrą sprawę jest to nadal jeden z najlepszych przykładów kina przygodowego w historii (najlepszym jest seria o doktorze Jonesie, ach ten Spielberg, niech go dunder świśnie!).
Witam was bardzo serdecznie! Dziś pragnę wydobyć wasze wspomnienia na światło dzienne i wykorzystać je do nawiązania luźnej pogadanki o... scenach, momentach związanych z grami video, których nigdy nie zapomnicie. Czy grając w daną grę, poczuliście niezwykłą satysfakcję z zabicia jednego z najgroźniejszych bossów? A może poruszył was do głębi niespodziewany zwrot fabularny? Macie sentyment do danego tytułu z powodu spektakularnej cutscenki? A grając w survival horrora niemal wypadliście z fotela przez screamera? A może zwyczajny dialog bohaterów gry rozbawił was do łez?
Teasery, trailery, intra, dzienniki dewelopera, seriale mniej lub bardziej związane z fabułą czy gameplaye, którymi karmieni jesteśmy przez producentów i wydawców gier przed ich premierą, są tak ważną częścią kampanii marketingowej, że bez ich istnienia koszty produkcji najprawdopodobniej w ogóle by się nie zwróciły - graczy najbardziej interesuje przecież ruchomy obraz (nierzadko ocierający się o swoiste dzieło sztuki) oraz możliwość zobaczenia gry w akcji. Dawno, dawno temu, gdy nie było jeszcze YouTube'a, producenci skupiali się na zupełnie innych kanałach promocji - czasopismach, własnych stronach internetowych, poczcie pantoflowej oraz... przywiązaniu fanów, którzy czekali na sequel lub kolejną grę ulubionego dewelopera. Dzisiejsze sposoby promocji może i są skuteczne, ale podczas zbierania materiałów na cotygodniowe wydania Trailers coraz częściej zaczynam dostrzegać powtarzalność, przewidywalność i bardziej rzemieślniczą, aniżeli artystyczną robotę. Rzecz jasna wciąż zdarzają się perełki, ale często giną w gąszczu całej masy na pierwszy rzut oka podobnych filmików. Kiedyś zwiastun bądź intro było jedynym materiałem wideo, promującym grę - z tego powodu łatwiej zapadały w pamięć. Wychodząc z tego założenia, czy uczciwe jest nadawanie im miana kultowych? Moim zdaniem, tak.
Marka Grand Theft Auto już dawno stała się ikoną w świecie elektronicznej rozrywki. Nic dziwnego, skoro pierwsze odsłony z miejsca zyskały sobie przychylność graczy jak i recenzentów. Na dodatek cechowały się oryginalnością, tworząc tym samym nowy gatunek gier. Jednak dopiero po przejściu w trzeci wymiar GTA zyskało sobie konkurentów, których obecnie jest od groma. I właśnie o kilku z nich chciałbym dzisiaj powspominać.
Co to znaczy "być graczem"? Czy graczem jest ktoś, kto regularnie gra w określone tytuły? Może graczem jest ktoś, kto gra we wszystko i na bieżąco śledzi newsy na serwisach poświęconych grom? A może wystarczy od czasu do czasu pograć w coś na smartfonie/tablecie? Według mnie jest jedno, decydujące kryterium - gry trzeba po prostu kochać. Z biegiem lat czasu na granie jest znacznie mniej, życie zaczynają wypełniać obowiązki, a godzinkę spędzoną w świecie najnowszej gry zaliczyć można do tych bezcennych. Jednak ktoś, kto na grach się niejako wychował, mimo braku czasu i natłoku innych spraw zawsze znajdzie chwilkę, by prześledzić branżowe newsy, a od czasu do czasu zamówi egzemplarz wyczekiwanego tytułu, by następnie męczyć go przez kolejne miesiące, moim zdaniem po prostu je kocha. W świecie danej gry zatopić możemy się podobnie jak w świecie filmów czy książek. Gry są fantastyczną formą spędzania wolnego czasu, która po pewnym czasie, w miarę upływu lat i wzrastającej liczby miłych wspomnień z nią związanych, może przerodzić się w miłość. Ale czy potrafimy przypomnieć sobie moment, w którym tak naprawdę pokochaliśmy gry?
Myślę, że każdy z nas ma swoje ulubione filmy, gry, książki, do których z przyjemnością powraca co jakiś czas. Jedne z nich co prawda mogą nas za pewnym razem znużyć, ale istnieją również i takie, o jakich nigdy się nie zapomni. Ja sam mam kilkanaście takich pozycji, a część z nich możecie poznać w niniejszym zestawieniu. Poniżej dołączam trailery do wytypowanych przeze mnie filmów oraz krótkie notki informujące o moim wyborze i nie tylko.