Marka Grand Theft Auto już dawno stała się ikoną w świecie elektronicznej rozrywki. Nic dziwnego, skoro pierwsze odsłony z miejsca zyskały sobie przychylność graczy jak i recenzentów. Na dodatek cechowały się oryginalnością, tworząc tym samym nowy gatunek gier. Jednak dopiero po przejściu w trzeci wymiar GTA zyskało sobie konkurentów, których obecnie jest od groma. I właśnie o kilku z nich chciałbym dzisiaj powspominać.
Mafia (29.08.2002) - Nietuzinkowy tytuł Illusion Softworks, dziś 2K Czech okazał się jednym z pierwszych konkurentów GTA. Oczywiście pomimo odmiennej tematyki. Nasi południowi sąsiedzi zamiast skupić się na swobodzie działań, postanowili dopieścić wątek fabularny oraz zarys głównego bohatera. To wszystko w połączeniu ze wspaniałą, gangerstką atmosferą lat 30-tych oraz wspaniałej, symulacyjnej fizyce sprawiło, że gra do dziś uważana jest za produkcję bliską ideału. Druga część co prawda okazała się pod tymi względami słabsza, ale nadal jest to bardzo dobra gra, w która jak najbardziej warto zagrać.
Saints Row (28.08.2006) - Hit Volition pierwotnie naśladował GTA: San Andreas, choć z każdą kolejną częścią producent postanawił odróżniać swój produkt od dzieła Rockstar Games. Tym sposobem otrzymaliśmy jedną z najbardziej szalonych oraz pomysłowych produkcji, niezależnie od tego, czy mam tu na myśli absurdalny wręcz humor, czy też nieszablonowy gameplay. Najciekawsze w tym wszystkim jest zapewne to, że pomimo tej mało realistycznej otoczki, niektóre wątki bywają śmiertelnie poważne oraz jak najbardziej trzymające gracza w napięciu.
Just Cause (22.09.2006) - Produkt Avalanche skusił mnie przede wszystkim ogromem świata oraz akcjami kaskaderskimi, które nie mają absolutnie nic wspólnego z realizmem. Niestety fizyka jazdy, powtarzające się misje oraz udostępniony przez twórców świat zepsuły w moich oczach odbiór gry. Na szczęście druga część poprawiła parę bolączek jedynki, aczkolwiek trudno tutaj mówić o ideale. Niemniej jednak gra z pewnością potrafi zapewnić paręnaście ekscytujących i odprężających chwil.
Scarface (06.10.2006) - W dzieło Radical Entertainment zagrałem z dwóch powodów. Pierwszym okazało się Vice City, drugim z kolei film Człowiek z Blizną. O ile chęć zagrania Tonym Montaną jest zrozumiała, o tyle zagranie w konkurenta GTA już nie bardzo. Niemniej jednak tak bardzo polubiłem klimat Miami oraz lat 80-tych, że postanowiłem przeżyć na nowo zbliżoną atmosferę. I choć Scarface nie dorównuje rozmachem produktowi Rockstara, to jak najbardziej warto w niego zagrać. Chociażby dla znakomitego soundtracku oraz paru elementów związanych z przedsięwzięciami głównego bohatera.
Sleeping Dogs (14.08.2012) - Duchowy spadkobierca True Crime przebił oryginał pod każdym względem. W dodatku jest to godny przeciwnik tytułowego GTA, choć nie tak otwarty. Niemniej jednak poczynania Wei Shena nadrabiają te niedogodności azjatyckim klimatem, muzyką, interesującą rozgrywką oraz przede wszystkim emocjonującą fabułą.
Podsumowując dzisiejszy temat, przyznaję się bez bicia, że nie potrafiłbym wymienić, wybrać jedną pozycję, która zdeklasowałaby całą resztę. Przede wszystkim dlatego, że każdą z nich uważam za godną uwagi, zaś każda z wymienionych przeze mnie serii oferuje co innego. To właśnie z tego względu trudno wybrać najlepszą, zaś nasze typy zależne są od niczego innego jak od osobistych upodobań.
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.