Gdy zaczynałem tworzyć Wspomnień Czar, postawiłem sobie nieprzekraczalną (chociaż dość umowną, trzeba przyznać) granicę wieku, poniżej którego opisywane gry absolutnie nie mogą zejść: 10 lat. Po raz kolejny już jednak przekonuję się, jak bardzo niebezpieczne i iluzoryczne są tego typu cenzusy - często bowiem okazuje się, że gra będąca "hitem" siedem-osiem lat temu jest już dziś niemal nikomu nieznana, zaś tytuł sprzed lat piętnastu pamiętają wszyscy (no, kto nie zna pierwszego Heroes of Might and Magic? Kto nie czyta mojego cyklu? :)). Tak więc drugi już raz naginam ustanowione przez siebie "prawo" (precedensem był Disciples II), w dzisiejszym odcinku zabierając się za wydane w 2002 roku Warlords Battlecry II.
Nowej gry z serii Age of Empires oczekiwałem od lat, ale nie spodziewałem się, że zamiast pełnoprawnej „czwórki”, koncern Microsoft zdecyduje się pójść zupełnie inną drogą. Age of Empires Online od początku budziło we mnie mieszane uczucia – nie podobała mi się cel-shadingowa oprawa wizualna oraz planowany podział na konta darmowe i płatne, który w większości tego typu przypadków posiadaczom tych drugich daje zbyt wielką przewagę. Miałem też nieodparte – choć nie poparte żadnymi dowodami – wrażenie, że dzieło firmy Robot Entertainment będzie znacznie mniej skomplikowane od swoich poprzedników i zamiast pełnoprawnej strategii, otrzymamy casulaowego erteesika dla każdego. Jak się później okazało, mocno się w tej kwestii pomyliłem, bo...
...Age of Empires Online to tytuł naprawdę rozbudowany. W zasadzie mamy tu do czynienia ze starą, dobrą „trójką”, która została wzbogacona o różne interesujące elementy. Tak jak w poprzedniku, postęp uzależniony jest od zdobywanego w trakcie zabawy doświadczenia – im sprawniej wykonujemy kolejne zadania, tym więcej jednostek i wynalazków odblokujemy w głównym mieście. Jednocześnie progres jest bardzo powolny. Dopiero po siedmiu godzinach gry udało mi się osiągnąć dziesiąty poziom u Egipcjan, który gwarantuje dostęp do technologii z trzeciej ery. Zakładam, że dotarcie do ery czwartej zajmie mi co najmniej kilkanaście godzin, co jest miłym zaskoczeniem.
Od lat twórcy i wydawcy gier przekonują nas, że są na tym świecie gatunki, platformy, czy rozwiązania, które na coś nie pozwalają. Na szczęście są też i studia, które zamiast tłumaczyć się, wolą dołożyć starań na przełamanie niektórych granic.
Dla mnie doskonałym przykładem takiego zaangażowania w łamanie pewnych barier jest KKND2 na PlayStation. Ten bardzo przyjemny RTS udowodnił wiele ciekawych rzeczy wszystkim posiadaczom „Szaraka” i twórcom gier na całym świecie.
Szybka rozkmina to cykl felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Po jednej stronie barykady spokojna kalkulacja i planowanie kolejnego ruchu. Strategia, taktyka, skrupulatna ocena zysków i strat. Po drugiej – rozpierducha. Pogarda dla przerw, szacunek dla decyzji w locie. Tury czy Real-time? Mechanizm wirtualnych szachów czy płynna destrukcja? Skrajne systemy rozgrywek. Nie tylko w strategiach. Wasze preferencje?
Szybka rozkmina to cykl mini-felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Oblicze strategii czasu rzeczywistego od dłuższego czasu zaczyna się poważnie zmieniać. Ekonomia i gospodarka zostają brutalnie wypierane przez czystą taktykę i prowadzenie samych potyczek. Zbieranie surowców, wznoszenie budowli, obwarowywanie baz i badania naukowe odchodzą do lamusa na rzecz określonej grupy uderzeniowej, złożonej z konkretnych jednostek. Pomijam w tej kwestii serie Total War czy Age of Empires. Chodzi mi o bardziej współczesne lub fantastyczne klimaty. A więc stare dobre budowanko a’la serie Dune, Warcraft, Starcfraft, KK’n’D, Act of War, Supreme Commander, Command & Conquer) czy kilka sztuk i do przodu (Sudden Strike, Joint Task Force, Word In Conflict, Blitzkrieg, Men of War, Codename: Panzers, Ground Control)?
Aby premiera konsoli się udała potrzebne są dobre tytuły startowe. PlayStation 2 miało kilka w swojej ofercie, a jednym z nich, wręcz doskonałym, był Kessen. Z wydaną w 2000 roku grą zetknąłem się ponad dekadę po jej premierze. Szmat czasu w historii gier, który powinien odcisnąć spore piętno na RTS-ie w klimatach feudalnej Japonii. Powinien, a jednak tego nie zrobił.
Wspominając stare gry komputerowe, które największe tryumfy święciły wiele lat temu, z reguły wymieniamy kamienie milowe w rozwoju elektronicznej rozrywki lub szalenie popularne produkcje, które rozwijane są po dziś dzień (a często i jedne i drugie). Przykłady? Proszę bardzo: Doom, Dune II: The Building of a Dynasty, Quake, Pong, Sid Meier’s Civilzation, Super Mario Bros. – któż z Was nie zna tych tytułów? Jeśli jednak poszperamy nieco głębiej, to bez trudu odnajdziemy też inne produkcje, co najmniej równie dobre, a niejednokrotnie nawet lepsze od wymienionych wyżej hiciorów. Należy do nich na przykład The Horde, dzieło nieznanej nikomu firmy Toys from Bob.
Panowie z francuskiego studia Eugen Systems rzucili się na bardzo ambitny temat - połączenia cech zarówno strategii czasu rzeczywistego jak i turówek w jeden spójny gameplay. Pozornie zadanie niewykonalne, jak się jednak okazało gracze otrzymali coś bardzo fajnego, czego praktycznie dotychczas nie było. Nowe spojrzenie na realizację gier strategicznych.