Fantastyczne wizje Mistrza - Kati - 17 kwietnia 2011

Fantastyczne wizje Mistrza

Kolejne dzieło Moebiusa, (znanego między innymi z cyklu „Blueberry”, „Feralnego Majora”, czy „Świata Edeny”) wydane w serii „Mistrzowie komiksu”. „Biały koszmar. Szalony erektoman” (interesujący tytuł, nieprawdaż?) to zbiór składający się z 11 krótkich historyjek z lat 70., publikowanych we francuskich czasopismach, m.in. w Metal Hurlant. Szkoda, że ukazał się dopiero niedawno, ale lepiej późno niż wcale.


W albumie znajdziemy historie zróżnicowane i pod względem rysunku (w każdym stylu Moebius czuje się znakomicie – jest co oglądać i podziwiać) i pod względem tematyki: lekkie i zabawne „Na Feniksonie jest królewicz z bajki”, czyli sposób na pozbycie się marudnej żony; surrealistyczny, ukazujący niesamowitą wyobraźnię autora „Absoluten szczelny” (wariacja na temat „Garażu hermetycznego” –sztandarowego chyba dzieła Moebiusa); krótką i pełną erotyki „Tartę z jabłkami”; przewrotną „Opowieść wigilijną” (nie ma nic wspólnego z Dickensem; opowiada o tym, co się dzieje, kiedy ofiara zostaje myśliwym) czy poruszającą „Wariację nr 4070 na „ten” temat” (nie, nie „ten”, o którym w pierwszej chwili pomyśli większość).


Tytułowy „Biały koszmar” jest chyba najpoważniejszą historią w tym zbiorze – dotyczy rasizmu. Powstała ponad 30 lat temu, ale równie dobrze mogłaby powstać teraz, kiedy Francja ma poważne problemy z imigrantami. Nie ma tam ani grama moralizowania, wyłażącej z każdego kąta poprawności politycznej, uniknięcie czego przy tzw. trudnych tematach nie jest łatwe. Opowieść o koszmarnym śnie rasisty naprawdę robi wrażenie. A czy ten sen się spełni, zobaczcie sami.
Najdłuższa historia, tytułowy „Szalony erektoman” (tylko na stronach parzystych – na nieparzystych jest zupełnie inna opowieść), opowiada o zabawnym człowieczku, który z powodu gigantycznej erekcji ma problemy z Policją Antywzwodową. Na pomoc śpieszy mu legendarna (i hojnie obdarzona przez naturę) dama Kowalska. Niestety, w pewnym momencie fabuła zaczyna się rozmywać, wątek niknie gdzieś w „strumieniu świadomości”. Absurd jednak nie zawsze się sprawdza i chyba lepiej by było, gdyby „Szalony erektoman” do końca pozostał tylko (aż?) zabawną historyjką z „normalną” fabułą – wtedy byłby po prostu idealny.
Ogólnie rzecz biorąc album prezentuje dość wyrównany poziom, żadna z historii w znaczący sposób nie odstaje od reszty. Warto sięgnąć po tę publikację, mimo upływu czasu broni się i treść, i rysunek.

Kati
17 kwietnia 2011 - 22:38