Wampirzym tropem dookoła świata - Kati - 25 września 2011

Wampirzym tropem dookoła świata

Z okładki patrzą na mnie czerwone oczy. Mają taki wyraz, jak oczy moich kotów, proszących o jedzenie. To chyba nie jest najlepsza rekomendacja dla książki o wampirach, ale nie oceniajmy po pozorach. „Księga wampirów” przedstawia legendy z różnych stron świata: i tych bliższych jak Niemcy Irlandia czy Grecja i tych dalszych jak Brazylia, Meksyk albo Filipiny.


Publikacja jak najbardziej na czasie – moda na wampiry trwa w najlepsze i nic nie wskazuje, żeby miała się szybko skończyć. Wydawało mi się, że jest to oklepany temat i trudno wnieść do niego coś nowego, ale czekała mnie niespodzianka. O ile miałam jakieś pojęcie o irlandzkich czy szkockich wierzeniach, to o albańskich czy malezyjskich żadnego – ba, nawet nie wiedziałam, że tam też mają wampiry (prawdę powiedziawszy, nigdy się nawet nad tym nie zastanawiałam). Mimo, że książka nie powala objętością, można się całkiem sporo dowiedzieć o postrzeganiu tych istot w różnych kulturach.
Autor w rzeczowy sposób przedstawia dany typ wampira, kontekst kulturowy i historyczny. Nie wszędzie wampir to blady, romantyczny krwiopijca (z człowieka można wysysać też inne płyny), zmieniający się w nietoperza, eksplodujący w słońcu (albo błyskający brokatem na klacie). Wampir może być latającą głową z wnętrznościami, może mieć oczy jak reflektory samochodowe i stukać obcasami. W wampirycznych wierzeniach znajdują też odzwierciedlenie konflikty narodowościowe – np. w Albanii wampirem może się stać osoba pochodzenia tureckiego. Dowiadujemy się także, co zainspirowało Brama Stokera do stworzenia postaci Draculi (i wbrew pozorom nie był to folklor rumuński). Plusem są też klimatyczne rysunki Iana Danielsa.
Teraz minusy. Zgrzytają teksty na końcu rozdziałów, typu „Wędrowcze, miej się na baczności!”, „Któż wie, jakie koszmary kryją się w ciemnościach celtyckiej nocy?”. Kompletnie nie pasują do zrównoważonego tonu całości. Brakuje mi bibliografii – nie to, że nie wierzę autorowi, ale po prostu przydałaby się tym, którzy chcieliby poszerzyć swoją wiedzę. No i chętnie bym się dowiedziała, skąd się wziął Nacht Ruprecht – z tego co wiem, prawidłowa wersja to Knecht Ruprecht. Schwartz Peeter też mi niezbyt poprawnie wygląda – zakładam, że prawidłowa wersja to Schwarzer Peter. Chyba, że to wina chochlików drukarskich, które z powodu braku korektora (sprawdziłam stopkę redakcyjną) miały w tej książce używanie: brak spacji, nadmiar spacji, wiek XVIII nagle stał się XVII itd. Jak na tak cienką pozycję mniejszych lub większych błędów jest naprawdę sporo.
Mimo tych kilku wad, jest to całkiem ciekawa lektura. Polecam wszystkim zainteresowanym tematem.

Kati
25 września 2011 - 23:56