Podczas tegorocznego Halloweenu nie spotkał nas psikus, ale całkiem słodki cukierek. Jest nim Evolve i mimo że minął już czwarty dzień od skosztowania, wciąż smakuje wyśmienicie. Oddana do przetestowania graczom wersja Alpha produkcji studia Turtle Rock jest zaledwie pierwiastkiem tego, co zapowiadają twórcy w pełnej wersji, acz i tak stan gry i oferowana przez nią rozgrywka dostarcza niesamowitych wrażeń i zdecydowanie napawa optymizmem.
Strona fabularna została tu zaprezentowana tylko w teorii. Teorię tą pełni w zasadzie krótka scenka poprzedzająca właściwą rozgrywkę oraz kilka kwestii dialogowych i celów w grze. Tyle. Nic bardziej atrakcyjnego z zakładki „content” tu nie uświadczmy. Uzasadnia to konstrukcja samej gry, bo w rzeczy samej dwa zdania wstępu wystarczą nam, by zrozumieć powód naszej obecności tutaj. Założenia są prozaicznie. Wcielamy się w jedną z 4 klas łowców i razem z trójką kompanów polujemy na groźną bestię. Sytuacja działa identycznie w drugą stronę, bowiem to my możemy zostać wybrani jako bestia – co sprawia, że mamy dwa zupełnie przeciwne style rozgrywki.
Wybór postaci uwarunkowany jest naszymi osobistymi preferencjami, co z wielu względów jest genialnym posunięciem. W menu wybieramy listę najbardziej wartościowych profesji, układając je chronologicznie. Nie gwarantuje nam to 100% pewności, że ową klasę podczas potyczki trafimy, bo w przypadku, gdy chociażby 3 osoby uznają daną klasę za priorytet, możemy liczyć jedynie na szczęście. Jeżeli szczęście się od nas odwróci, to i tak wybór często okazuje się satysfakcjonujący, bo najpewniej trafimy na drugą, trzecią w naszym zestawieniu. Na samym początku jest to rewelacyjne rozwiązanie, gdyż klasy poznajemy na nowo, przez co i tak nie ma to dla nas większego znaczenia. Z czasem jednak dochodzi do akcji pokroju wielokrotnego powtarzania się jednej postaci – tylko ze względu na fakt, że nie była w naszym zestawieniu ostatnia. Taką właśnie sytuację miałem z potworem, bo znajdował się na przedostatniej pozycji, czyli jedno oczko wyżej niż u innych członków ekipy.
Rozgrywka podzielona jest na dwa różne tryby. Albo polujemy, albo polują na nas. W obu przypadkach istotna jest jednak technika i choć jako monstrum możemy mieć pretensje tylko do siebie, to wśród czwórki łowców rzeczywiście potrzeba wspólnego zgrania by coś osiągnąć. Zacznę jednak od postaci bardziej niekonwencjonalnej. Miałem okazję wcielić się zarówno w Goliatha jak i Krakena. Różnica między nimi polega na sposobie poruszania się, wyglądzie i umiejętnościach specjalnych. Nie ważne jednak w którym wcieleniu jesteśmy, bo cel bestii zawsze jest ten sam – najpierw unikać wroga, zbierać doświadczenie, ewoluować i atakować. Doświadczenie zbieramy przez polowanie na inne dzikie zwierzęta spośród których znajdziemy mniejsze, płochliwe dwunogi, jak i całkiem potężne mini-monstra. I tym razem spotykamy się więc z podziałem trybów. Na początku jest to pewnego rodzaju survival(jakkolwiek to brzmi w skórze giganta), gdzie faktycznie bez ucieczki jesteśmy spisani na błyskawiczną porażkę. Później rolę się odwracają i nasza potęga jest tak imponująca, że bez problemu powinniśmy poradzić sobie z czwórką bohaterów…
…Chyba, że ta czwórka jest dobrze zgrana i skuteczna – bo tak możemy scharakteryzować ekipę, która powali potwora na trzecim poziomie jego doświadczenia. Wystarczy, że jedna osoba zwali potencjał swojej postaci i konsekwencje są natychmiastowe. Doskonała robota Supporta, Assaulta i Trappera będzie niczym bez Medyka, a i sam Medyk nic nie zrobi bez mocnej ofensywy Supporta i Assaulta. Nie znaczy to jednak, że odgrywanie swojej roli jest trudne. Przeciwnie, dostosowanie się do swojego wirtualnego „ja” trwa dosłownie kilka chwil, a żeby faktycznie spaprać sprawę, trzeba po prostu nie mieć mózgu. Średnio wykształcony człowiek wie bowiem, że jako Assault powinien pierwszy stawić czoło wrogowi, jako Medyk koncentrować leczenie właśnie na nim, a jako Support w sytuacjach kryzysowych i nie tylko – właśnie gościowi w tarapatach udzielić skutecznej, dystansowej tarczy.
Dobranie ekwipunku i skilli do poszczególnych klas, jest wyjątkowo adekwatne. Dzięki temu komfort gry i korzystania z umiejętności specjalnych jest jeszcze wyższy. Nie jest to element o którym bym wspomniał, gdyby jego dopracowanie było po prostu przyzwoite. Rzecz w tym, że po kilku meczach rzeczywiście docenia się komfort w sterowaniu, a co za tym idzie – większą łatwość przy odgrywaniu swojej roli w zespole. Wartościowość nie polega tylko na świetnym dostosowaniu, ale i pięknym efektom wizualnym towarzyszącym tym akcjom. Wszelkie statusy czy buffy opatrzone są do prawdy cieszącym oczy wizualnym akcentem, który swoje prawdziwie imponujące oblicze prezentuje również na innych płaszczyznach.
Należy w tym miejscu poświęcić kilka słów wszelkim efektom destrukcyjnym. Nie da się ukryć, że aby realnie zredukować pasek życia bestii, niezbędna jest konkretna ofensywa. Jeżeli Trapper odwali swoją robotę jak należy – takich akcji może zdarzyć się naprawdę wiele i to właśnie wtedy docenimy wartość wizualiów. Wybuchy, wygląd i animacja ognia to do prawdy uczta dla oczu.
Podczas pierwszego kontaktu z wirtualnym światem największe wrażenie wywołuje jednak otoczenie. Nie jest to jednak wrażenie tymczasowe, bo dzikość tutejszego środowiska imponuje nawet po kilkugodzinnej sesji. Tutejsza struktura otoczenia robi ogromne wrażenie właśnie dzikością i specyficzną, odbita od naszych wyobrażeń wizją. Oczywiście swój akcent mają tu zamieszkujące te rejony, wymyślne zwierzaki, ale istotą jest komplet świetnie zaprojektowanej flory.
Wszystko byłoby jednak niczym bez strony dźwiękowej. To właśnie ona jest emocjonalnym łącznikiem między dwoma światami. Efekt dzikości w największym stopniu serwuje właśnie szereg fantastycznych dźwięków natury w towarzystwie obecnych tu i ówdzie niskich tonów grozy. Efekt kumulacji wszystkich tych elementów jest do prawdy niesamowity, bo w przypadku mapy z dżunglą, pierwsze wrażenia ma się podobne do tych, jakie towarzyszyły podczas pierwszego kontaktu z Avaterem w kinie 3D.
Choć Evolve już teraz imponuje jakością, martwi mnie żywotność tej produkcji. Bo choć rozgrywka ze względu swoją zmienność – sprawia wrażenie niezawodnej, martwi mnie jej stałość w dostarczaniu przyjemności z gry. Miejmy nadzieję, że to tylko skrawek całości jaką wciąż przygotowują dla nas twórcy. Wrażenia jak najbardziej pozytywne i optymistyczne, ale gdzieś tam w głębi duszy czekam na jakąś gwarancję Turtle Rock Studio względem późniejszej żywotności tego ambitnego tytułu.