Gry MMO w które grałem i jak się w nich bawiłem (wersja uaktualniona 2014).
T'Rain, gra MMO z konsekwencjami. REAMDE - Neal Stephenson
Zawód - marzyciel.
Esencja Destiny 2 - najważniejsze cechy gry, o których nie dowiesz się z testów beta
8 lat w Azeroth: Historia gracza World of Warcraft
O straconych szansach, Civil War i łysym z Mediolanu
Już dziś ruszają beta testy Destiny 2 dla posiadaczy zamówień przedpremierowych. Ich raczej nie trzeba zachęcać do tego wyjątkowego FPSa, gdyż pomimo średnich recenzji, pierwsza część doczekała się licznego grona wiernych fanów, a nawet własnego konwentu Guardian Con. W piątek do walki o Ziemię z kosmiczną rasą Cabal dołączy reszta chętnych na konsolach Xbox One i PS4, lecz udostępniona zawartość tak naprawdę nie pozwoli przekonać się, co jest esencją gry. Ukończenie kampanii i misji fabularnych jest bowiem zaledwie wstępem do długiej przygody z Destiny 2, która zapewne ponownie potrwa dobre kilka lat!
Nie od dziś wiadomo, że gracze potrafią spędzić w swojej ulubionej grze calutki rok, może nawet lata. To w zasadzie nic nowego. Każdy ma z nas taką grę, której poświęcił mnóstwo godzin, może nawet za dużo, ale kompletnie tego nie żałuje. Ja miałem taką grę - GTA San Andreas. Wiele godzin w singleplayer, aż w końcu pojawia się San Andreas Multiplayer i spędzasz (w moim przypadku) właśnie 8 lat w modzie roleplay. Nie przypominam sobie, żebym w międzyczasie grał w coś innego, a przynajmniej nie tak bardzo jak w to. Zresztą wiele nauki wyniosłem z pisania i grania moją postacią na serwerach takich jak LS-RP. Teraz już nie gram, niektóre serwery upadły, pozostały tylko dobre wspomnienia. I o tym między innymi dzisiaj. Jeden z graczy również spędził w grze 8 lat, ale w grze MMO - World of Warcraft. Nic takiego? Pewnie nic dla większości. Ale nie każdy jest w stanie udokumentować i opisać wszystko od samego początku.
Poznajcie zatem historię lidera gildii z Azeroth.
Poświęciłeś kilkadziesiąt godzin na rozwijanie swojej postaci w fikcyjnym uniwersum. Przeżyłeś z nią kilka wartych opowiedzenia przygód, zawarłeś przy tym parę ciekawych znajomości, do tego stoczyłeś setki bliźniaczo podobnych do siebie pojedynków, zdobywając potrzebne doświadczenie i pieniądze, a także wykonując rozmaite questy. I nagle koniec. Producent/wydawca zamyka serwery i zsyła w otchłań nicości alter ega dziesiątek tysięcy graczy.
Gier o czołgach jest na rynku raptem kilka. Najnowszy pretendent do pancernego tronu – Armored Warfare – dostępny jest dla wszystkich zainteresowanych od pół roku. Choć od czasu uruchomienia otwartych testów gra jest stale rozwijana, tempo zmian niepokoi fanów. Produkcja bowiem ciągle jest w tyle względem rozwijanego od wielu lat World o Tanks. Czy zbliżająca się aktualizacja wprowadzająca pojazdy dziesiątego poziomu coś zmieni w tej kwestii? Próbowałem poznać odpowiedź na to pytanie, testując nowe czołgi.
To była tylko kwestia czasu. Sparrow’y - szybkie pojazdy przypominające skrzyżowanie skutera śnieżnego i speeder bike’a z Gwiezdnych Wojen były tak oczywistym bolidem wyścigowym, że wcześniej w Destiny gracze sami urządzali sobie zawody po planecie Wenus, ścigając się ze sobą bądź z czasem. Bungie w końcu jednak spełniło jedną z najczęściej pojawiających się próśb na liście życzeń i do końca roku możemy brać udział w eksperymentalnej Sparrow Racing League!
* i skończyła. Tekst został zaktualizowany o fakty, które wypłynęły następnego dnia
Tajemniczy Sleeper Simulant - egzotyczna broń, która jest gdzieś schowana w świecie Destiny spędza sen z powiek wielu graczom. Nikt do tej pory nie wpadł na pomysł, jak choćby rozpocząć wielką przygodę - quest, w którym będzie można ją otrzymać. Są domysły, mgliste wskazówki twórców, ale żadnych konkretów. Aż do dziś - środy 7 października. Wszystko wskazuje na to, że machina ruszyła, a Bungie zaprasza graczy na przygodę, być może większą i ciekawszą niż sama fabuła The Taken King…
Po tym jak Test Drive Unlimited 2 okazało się przeciętne a jej rewelacyjny poprzednik spotkał się z wyłączeniem serwerów, nastały ciężkie czasy dla kierowców MMO. Jako jeden z nich mogłem z przymrużeniem oczu kontynuować karierę w TDU2 i wytrwale czekać na godnego następcę serii. Po czterech latach najbliższą tego tytułu produkcją wydawało się być The Crew. O ile gra spełniała wszystkie wymogi stawiane przez weteranów Test Drive Unlimited, tak chwilę po premierze okazało się, że zapowiedzi wraz z ukazanymi w nich ideami odnoszą się do finalnego produktu tak samo jak karuzela do betoniarki. Owszem, podstawowe założenia są spełnione, lecz nie w tym rzecz.
Od kiedy po raz pierwszy zagrałem w Need For Speed: Carbon i ujrzałem tamtejszą skromną, lecz oryginalną strukturę frakcyjną, marzyłem o umieszczeniu tej formuły w grze sieciowej. Śniłem o przemierzaniu świata wraz z sojusznikami i napotykaniu przeciwników, gdzie językiem potężnego warkotu silników wymienialibyśmy się obelgami. Nie jest więc zaskoczeniem moje uradowanie z którym spotkałem się na wieść o zaimplementowaniu systemu frakcji w grze The Crew. Niestety, radość ta została zachwiana z momentem uruchomienia owej produkcji. Wraz z czasem gry coraz wyraźniej słyszałem głos człowieka, który pilotował samolot linii lotniczych Marzenia. „Prosimy o zapięcie pasów oraz nałożenie masek tlenowych. Zderzenie z Rzeczywistością jest nieuniknione.” Jako jeden z ocalałych postaram się opisać całe zdarzenie.
Z czym nam się kojarzy Destiny? Z ogromnym budżetem, wielkimi oczekiwaniami i sporym zawodem po premierze gry. Rasgul w swoim wpisie uznał ją nawet za jedną z największych porażek minionego roku. Normalnie podpisałbym się pod tym, bo większość stawianych jej zarzutów jest słuszna, ale jest jednak też i druga strona medalu. Pełne serwery, 13 milionów graczy i fakt, że choć sam nie lubię tego typu gier, to włączam ją zamiast Battlefielda czy ARMA. Prawie codziennie… Czy drętwe i nudne misje w Destiny to celowy zabieg twórców gry?
T’Rain to idealna dla każdego gracza gra MMO. Stworzona od podstaw wokoło algorytmu generującego budowę geologiczną określonego świata. Pozwalająca zarówno zanurzyć się w historię świata, obrócić koleje świata i zadowolić zarówno chińskiego farmera złota, jak i maksymalnie wylevelowanego gracza z zachodniego świata. Jednak są z tą grą dwa problemy. Pierwszy to tytułowy atak REAMDE mający na celu wymuszenie okupu w walucie gry, którą można wymienić na prawdziwe, szeleszczące papierki oraz drugi, że ta gra zmusiła do działania w rzeczywistym świecie zarówno jej twórców, rosyjską mafię, islamskich terrorystów czy wywiad MI6, CIA… Jest tylko małe, trzecie ale, taka gra niestety nie istnieje.